Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36535

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podłość ludzka nie zna granic. Ale od początku. Mieszkam w małej miejscowości, każdy każdego zna, ludzie są bogobojni. Niestety jest to miejscowość na Mazurach, turyści te sprawy + jeszcze do tego sanktuarium Maryjne. W okresie letnim tabuny ludzi. Mieszkam na samych obrzeżach w bliźniaku, za ścianą dosłownie mam koleżankę w moim wieku. Z tejże racji czesto komunikujemy się poprzez wychylenie przez okno. Przed wjazdem na nasze podwórko mamy ′dziedziniec′, po jego drugiej stronie mamy jeszcze sąsiadów. A ogólnie mieszkamy otoczeni lasem, leśniczówka te sprawy. To tyle z racji wstępu.

Wczoraj koło godz. 19 rozmawiałam z Magdą przez okno, nagle usłyszałyśmy, że jakis samochód wjechał nam na dziedziniec. Norma, czesto wjeżdżają. Czy to myśliwi, czy też po prostu ktos wykręca. Ale, z samochodu wysiedli jacyś mężczyźni i głośno rozmawiali, więc zwróciłymy na nich uwagę dalej rozmawiając. Drzwi samochodu trzasnęły, rusza szybko. Ok. J w tym momencie Magda zauważyła, że samochodem biegnie pies, że chyba go wyrzucili. Na co ja, zbiegłam po schodach, do drzwi i dalej w długą patrzeć czy to prawda, a może jednak przywidzenie. W drodze stanik jeszcze zapinałam (bylam w trakcie przebierania). Patrzę a tu co? Bialy młody labrador. Zawrzało we mnie. Wołam pieska, ten nieśmiało podchodzi. Sprawdzam czy nic mu nie jest. ok. Zdrowy. I co tu robić? Wołam mame, jestem gówniarą właściwie (16lat), więc trzeba. Mama kazała za furtką zamknąć dla jego bezpieczeństwa. Mamy schronisko niedaleko, ale ci nie mogą sami po zwierzaka pojechać; muszą dostać rozkaz od straży miejskiej. Ale godzina na tyle pòźna, nie pracują. Telefon nie odpowiada. ( wszystko musialam zalatwic ja gdyz w moim ojcu brak jakiejkolwiek empatii.) No to co, na policję. Dzwonie na 112, straż pożarna się odzywa, proszę z niebieskimi. Ok, lączy. Przerwalo, raz, drugi. Ma kazała przestać, bo bez sensu. Wkurzyłam sie i wyszłam. Pies chce wybiec na ulicę. Stoję, myślę - co mam zrobić. Dobra, ostatnia próba, 997. Ok, udało się. Miły dyspozytor pomaga zorganizować akcje. Po godzinie piesek zabrany do schroniska. Mało piekielne, prawda?
Dnia dzisiejszego, po tym jak wszyscy pracownicy schroniska pojechali do domów, został tylko ochroniarz, przjechali Piekielni i stwierdzili, iż piesek im wczoraj uciekł. Biedny pan stróż wydał im pieska. Co miał zrobić? Jak się o tym dowiedziałam to dostałam szczękościsku.

Dobrze wiem, że psinka nie uciekła. Czekam na dane tego faceta. Jak tylko je dostane, to policja idzie w ruch. Jak dla mnie piekielne, bo kocham zwierzaki. i zastanawiam sie jakim trzeba byc czlowiekiem zeby takie cos zrobic.

Z gory sorry za bledy i jezyk. piaze mocno wzburzona.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (21)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…