Historia zasłyszana od kolegi z działu serwisu.
Dzwoni klientka.
-Dzień dobry, nazywam się Piekielna, dzwonię z Piekła, panowie montowali mi piecyk na ciepłą wodę...
Kolega szybko sprawdza jaki kocioł i kiedy był montowany u klientki. Wszystko się zgadza.
-Proszę pana, bo ja chciałam podnieść temperaturę wody i zaczęłam na sterowniku guziczki wciskać i coś zrobiłam, że teraz woda zimna leci...
Kolega sprawdza model sterownika zainstalowany u klientki i wie jak może jej pomóc przez telefon.
-Nie ma sprawy, proszę nacisnąć niebieski guziczek i przytrzymać... Na wyświetlaczu zaczną migać literki. Migają?
-Nie...
-To jeszcze raz... Migają?
-Nie!
-Hmmm... a jaka nazwa jest na obudowie sterownika?
-Superpiekielny 2500.
-Że jak? - Nazwa sterownika i jego symbol w żaden sposób nie odpowiadały informacji jaką uzyskał z naszego systemu. -Czy sterownik nie był wymieniany?
-Nie...
-Ale u pani było instalowane inne urządzenie.
-Jestem u koleżanki...
Oczywiście koleżanka nie była nasza klientką.
-Nie mogę pani pomóc
-Dlaczego? Przecież jestem waszą klientką a pan jest serwisantem!
-Ale nie mogę ingerować w sterownik urządzenia, którego nie instalowaliśmy i pani też nie radzę.
-Ja wam płacę i żądam by pan mi pomógł! - klientka nie dawała za wygraną.
-Ale to nie jest urządzenie przez naszą firmę instalowane i nie mogę... Proszę dzwonić do firmy, która to montowała.
-Tej firmy już nie ma!
-To mogę przyjąć zgłoszenie od pani koleżanki i pojawi się u niej nasz serwisant. Oczywiście usługa będzie płatna, możemy podpisać umowę serwisową...
-Ja mam z wami umowę serwisową!!!
-Nie na to urządzenie...
I tak cały czas w ten "deseń".
W końcu rozłączyła się, bez żadnych konkretnych ustaleń.
Myślicie, że to koniec historii?
Następnego dnia, czyli dzisiaj, z samego rana została zgłoszona awaria pod adresem pani Piekielnej. Pojechał inny serwisant, nie mający pojęcia o wczorajszej historii. Zadzwonił do firmy gdzie kolega odebrał telefon.
-Słuchaj, tu, pod tym adresem, mam w papierach sterownik Turbopiekielny 3000, a na ścianie wisi Superpiekielny 2500. O co chodzi?
Kolega oniemiał, przypomniał sobie wczorajszą historię i dokładnie sprawdził dane. Wszystko się zgadza.
-A sterownik świeci? (ma napięcie)
-Nie... ty... ale numer, tu są ucięte kable i włożone w osłonę (peszel), a sterownik wisi na słowo honoru...
Kolega opowiedział serwisantowi wczorajszą historię.
Serwisant zapytał pani Piekielnej, przy mężu, skąd ten sterownik znalazł się w domu, skoro wisiał inny. Mąż zdziwiony ponowił pytanie i co się okazało?
Pani była u koleżanki i po umyciu rąk stwierdziła że jej ciepła woda jest niezbyt ciepła. Chciała jej zrobić cieplejszą. Naciskała guziki w sterowniku ale jej nie wychodziło, więc zadzwoniła do serwisu oczekując pomocy. Ponieważ jej nie uzyskała, bo cytuję "sterownik nie był w jej domu", w świętym oburzeniu urżnęła kable sterownika u koleżanki, przyniosła do domu i urżnęła kable u siebie, zastępując sterownik tym przyniesionym...
Czym się kierowała w swojej "logice"? Trudno powiedzieć.
Dzwoni klientka.
-Dzień dobry, nazywam się Piekielna, dzwonię z Piekła, panowie montowali mi piecyk na ciepłą wodę...
Kolega szybko sprawdza jaki kocioł i kiedy był montowany u klientki. Wszystko się zgadza.
-Proszę pana, bo ja chciałam podnieść temperaturę wody i zaczęłam na sterowniku guziczki wciskać i coś zrobiłam, że teraz woda zimna leci...
Kolega sprawdza model sterownika zainstalowany u klientki i wie jak może jej pomóc przez telefon.
-Nie ma sprawy, proszę nacisnąć niebieski guziczek i przytrzymać... Na wyświetlaczu zaczną migać literki. Migają?
-Nie...
-To jeszcze raz... Migają?
-Nie!
-Hmmm... a jaka nazwa jest na obudowie sterownika?
-Superpiekielny 2500.
-Że jak? - Nazwa sterownika i jego symbol w żaden sposób nie odpowiadały informacji jaką uzyskał z naszego systemu. -Czy sterownik nie był wymieniany?
-Nie...
-Ale u pani było instalowane inne urządzenie.
-Jestem u koleżanki...
Oczywiście koleżanka nie była nasza klientką.
-Nie mogę pani pomóc
-Dlaczego? Przecież jestem waszą klientką a pan jest serwisantem!
-Ale nie mogę ingerować w sterownik urządzenia, którego nie instalowaliśmy i pani też nie radzę.
-Ja wam płacę i żądam by pan mi pomógł! - klientka nie dawała za wygraną.
-Ale to nie jest urządzenie przez naszą firmę instalowane i nie mogę... Proszę dzwonić do firmy, która to montowała.
-Tej firmy już nie ma!
-To mogę przyjąć zgłoszenie od pani koleżanki i pojawi się u niej nasz serwisant. Oczywiście usługa będzie płatna, możemy podpisać umowę serwisową...
-Ja mam z wami umowę serwisową!!!
-Nie na to urządzenie...
I tak cały czas w ten "deseń".
W końcu rozłączyła się, bez żadnych konkretnych ustaleń.
Myślicie, że to koniec historii?
Następnego dnia, czyli dzisiaj, z samego rana została zgłoszona awaria pod adresem pani Piekielnej. Pojechał inny serwisant, nie mający pojęcia o wczorajszej historii. Zadzwonił do firmy gdzie kolega odebrał telefon.
-Słuchaj, tu, pod tym adresem, mam w papierach sterownik Turbopiekielny 3000, a na ścianie wisi Superpiekielny 2500. O co chodzi?
Kolega oniemiał, przypomniał sobie wczorajszą historię i dokładnie sprawdził dane. Wszystko się zgadza.
-A sterownik świeci? (ma napięcie)
-Nie... ty... ale numer, tu są ucięte kable i włożone w osłonę (peszel), a sterownik wisi na słowo honoru...
Kolega opowiedział serwisantowi wczorajszą historię.
Serwisant zapytał pani Piekielnej, przy mężu, skąd ten sterownik znalazł się w domu, skoro wisiał inny. Mąż zdziwiony ponowił pytanie i co się okazało?
Pani była u koleżanki i po umyciu rąk stwierdziła że jej ciepła woda jest niezbyt ciepła. Chciała jej zrobić cieplejszą. Naciskała guziki w sterowniku ale jej nie wychodziło, więc zadzwoniła do serwisu oczekując pomocy. Ponieważ jej nie uzyskała, bo cytuję "sterownik nie był w jej domu", w świętym oburzeniu urżnęła kable sterownika u koleżanki, przyniosła do domu i urżnęła kable u siebie, zastępując sterownik tym przyniesionym...
Czym się kierowała w swojej "logice"? Trudno powiedzieć.
branża grzewcza
Ocena:
1001
(1027)
Komentarze