Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37160

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Opiekuję się dziećmi na placu zabaw, w skrócie płacą mi za bycie dzieckiem.

Kolorowałam właśnie, w ramach obowiązków służbowych, obrazki z dwiema dziewczynkami, kiedy naszych uszu dobiegł naprawdę wyszukany mix soczystych inwektyw. Lista przebojów największych hitów łaciny podwórkowej, plus w gratisie kilka określeń jeszcze przeze mnie nieznanych.

"Ty ped*le niedo*uchany, przec*elony w d*pę po*ebie, jak ci wy*ebie w ryj, to cię będą zeskrobywać z podłogi *urwo!"
Cała wymiana zdań w dokładnie tym rytmie.

Kredki i Bob Budowniczy przestały nagle być interesujące, dziewczynki pootwierały buzie, oczy to na mnie, to na sytuację za witryną, a ja w ogólnej konsternacji zdobyłam się jedynie na westchnienie pt. "o święta pedagogiko daj mi siły" i starałam się wyłożyć, że panowie mówią bardzo brzydko i tak nie należy, kiedy sytuacja nagle nabrała rumieńców.

Inwektywy przestały samcom alfa wystarczać i zaczęły się przepychanki i szarpanina tuż przy wielkich kolorowych obrazkach, tęczach, słoneczkach i serduszkach (tak, pracuję w takim słodkim, cukierkowym otoczeniu).

Dzieci, jak to dzieci, buchnęły do szyby, żeby zobaczyć, co się dzieje.

Jeden junak chwycił garść kamieni z donicy stojącej na korytarzu i zaczął ciskać w drugiego. Mój autorytet pedagogiczny spadł do zera, bo nie dalej jak pięć minut temu tłumaczyłam chłopaczkom na placu, że "tacy duzi chłopcy nie powinni się niczym rzucać, bo można zrobić sobie krzywdę i tak nie wolno".

Tamci dalej przerzucają się wyzwiskami (nawiasem mówiąc, bogactwo repertuaru naprawdę robiło wrażenie, niewyczerpane źródło inspiracji), chłopcy na placu zaczęli mi symulować kopaninę, jeden wykrzykuje zasłyszane przed chwilą bluzgi, dziewczynka zaczyna płakać, druga chce do mamy, tamci się wyzywają, istny kocioł.
Pomyślałam, że tak wygląda ostatni krąg piekieł. I jestem tu ja.

A na dodatek spojrzałam na witrynę pełną odcisków dłoni małych ciekawskich, którą z samego rana czyściłam.

No i nie wytrzymałam tego kociokwiku. Z reguły nie wcinam się między dwóch nabuzowanych testosteronem facetów, ale chyba mój wewnętrzny agresor uśpił we mnie instynkt samozachowawczy i po prostu im nawrzucałam.

-Na miłość boską, czy wy nie widzicie wielkiego napisu "PLAC ZABAW??" Kucyków, jednorożców, misiów pluszowych?? Tu są DZIECI! Czy wy musicie tak bluzgać? Szarpać się na widoku? Co to za przykład? Widzicie te dzieciaki, jak was obserwują?? - I dalej w ten deseń z misją kaznodziejską.

Jak sobie zdałam sprawę, że weszłam między dwóch szarpiących się, agresywnych facetów, żeby ich pouczać, zauważyłam, że oni nie tylko na chwilę przestali, ale słuchali jak dzieci karcone przez rodziców.

Jeden z nich nawet burknął coś, co chyba miało brzmieć jak "przepraszamy", po czym w akompaniamencie dalszych, równie soczystych obelg i "to twoja wina, baranie", przeszli się szarpać kawałek dalej, pod sklep sportowy.

Stare to, a głupie.

plac

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1084 (1206)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…