Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37177

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Grill w ogródku. Piwko, mięsko, gadka szmatka i pełny luz. Znajomi, którzy przyszli z trzyletnim synkiem, w ogólnej rozmowie wyznają, że czekająca ich we wrześniu inauguracja kariery przedszkolnej syna nieco ich stresuje, zwłaszcza, że mały jest nieco żwawy i ma kłopoty z samodyscypliną.

Rzucają w przestrzeń po części retoryczne i żartobliwe pytanie: "czy można wyrzucić dziecko z przedszkola?"

Momentalnie włącza mi się wspomnienie z własnych szczenięcych lat.

Przedszkole w czasach PRL. Koszmar większości użyszkodników - leżakowanie. Odbywało się takowe na polowych łóżkach. W naszej sali łóżka te były ustawione rzędem, wezgłowiami do ściany.

Udręczone dziecięta śpią lub udają (ja), że śpią. Panie w spokoju ducha piją kawę. Na pierwszy rzut oka przebieg drzemki według zastanego szablonu.

Przychodzi pora budzenia - i wtedy rozpętuje się apokalipsa w części żeńskiej. Płacze, szlochy, rozpacz i omdlenia...

Cóż się wydarzyło?

Jeden z chłopców, jak to bywa, nie mógł spać, a z przedpołudniowych zajęć plastycznych skroił i przemycił do łóżka biurowe nożyczki. Podczas drzemki cichaczem wpełzł pomiędzy łóżka, a ścianę i pościnał wszystkie zwisające za wezgłowie warkoczyki i kitki, które zdołał wypatrzyć, po czym spokojnie i niezauważenie wrócił na łóżko.

Czyn wydał się dopiero, gdy dzieciaki wstały.

Tak. Zakończyło się wykreśleniem młodego z listy wychowanków.

Przedszkole w PRL

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 836 (884)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…