Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37216

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielnych historii miałam wiele. Ale ta, najbardziej zapadła mi w pamięć, choć mnie nie dotyczyła.

Nie tak dawno temu, miałam staż/praktykę w szpitalu. Szpital "zaprzyjaźniony", moja ciocia tam "rządzi", a ja od małego tam bywałam i wiele lekarzy i pielęgniarek mnie zna. Ponieważ chciałam zostać położną, kręciłam się głównie między porodówką, salą poporodową, ale także takimi oddziałami jak patologia ciąży.

Już po kilku dniach moją uwagę przykuła pewna para, gdzieś przed trzydziestką. Ona o wyglądzie i figurze modelki, z widocznym już, zgrabnym brzuszkiem, on też niebrzydki. Wyglądali na szczęśliwych, podekscytowanych i dumnych. Jedna z pielęgniarek powiedziała mi o nich kilka słów. Że bardzo się cieszą na to dziecko, ale [M]amuśka ma problemy, a właściwie dzieciątko. I dlatego często przebywa w szpitalu, i na patologii ciąży. A podczas każdej takiej wizyty, nawet jednodniowej przychodzi cała delegacja rodziny, przyjaciele, przynoszą misie, kwiaty, czekoladki, balony... No ma-sa-kra.

Po takim zapoznaniu się z sytuacją, byłam przygotowana na wiele. Przyszli rodzice rzeczywiście często pojawiali się w szpitalu, i rzeczywiście delegacje były. O ile sami przyszli rodzice byli w miarę ok, o tyle ich goście już całkiem nie. Pytania typu "a gdzie kawa dla gości?". Na odpowiedź, że można kupić w automacie, mówili, że to pielęgniarki powinny nosić(?) I opiernicz, za głupoty, na które nie miałam wpływu (kolor ścian).

Jakoś to przeżyłam. Już pod koniec ciąży owej pani, wyjawiała się jej piekielność.
Trafiła na patologię ciąży, różne zagrożenia jak wiadomo, którymi piekielna mamuśka się nie przejmowała. Razem z ojczulkiem zamówili fotografa do zdjęć w szpitalu. Raczej nie wolno robić sesji w takich miejscach, ale piekielna mamuśka się uparła i mimo sprzeciwu pstrykanie było słychać wszędzie. Co więcej, sesje te były bardzo charakterystyczne. Mamuśka w pończochach i szpilach 15 cm (WTF!?) w koronkowych stringach, a piersi zasłaniał jej partner. Ok, wszystko dla ludzi, ale żeby na szpitalnym łóżku!?

Generalnie cyrk się dział, telefony się urywały, a mamuśka tylko powtarzała, ze jej mała księżniczka już ma umówioną sesję zdjęciową, bo przecież jest najśliczniejsza na świecie!
Pomijając fakt, że dziecko się nie narodziło jeszcze i było zagrożone Zespołem Downa, o czym mamuśka doskonale wiedziała, ale powtarzała tylko "na pewno będzie zdrowe". Nie mam nic przeciwko optymizmowi, to dobrze, że tak myślała, ale kurde, po co to całe świrowanie?!!

Miałam to "szczęście" że w dniu porodu byłam w szpitalu. Bezpośrednio przy porodzie nie, ale to, co działo się na sali porodowej było podobno koszmarem. Fotograf zamówiony, z całym sprzętem (statyw, lampy, itp) nie został oczywiście wpuszczony, a mamuśka wnerwiona zaczęła płakać, błagać, aż w końcu zaprotestowała "NIE BĘDĘ PRZEĆ!!!"

Jednak po niedługim czasie, jak wiadomo ciężko być ofuczonym, trzeba działać. Poród ok, mamuśka tylko krzyczy, żeby ładnie ją "tam" zrobić... Sprawdziły się przypuszczenia lekarzy, dziecko z lekkim Zespołem Downa (naprawdę są różne stadium tej choroby, a dzieci wcale nie muszą być ciężarem dla rodzica!), matka na widok dziecka, które było prześliczne - krzyk - "NIE MOŻE BYĆ! TO NIE MOJE DZIECKO!" i kilka innych.
Zanim wyjechała z sali porodowej, już poinformowała, że ona dziecka nie chce.

Po przyjeździe na salę poporodową, przeszła samą siebie. Zaczęła namawiać inną matkę, żeby ta zamieniła się dzieckiem!!! Nie wierzyłam, ze tacy ludzie istnieją. To co robiła ta kobieta, było straszne. Nie chciała widzieć dziecka, zażądała natychmiastowego wypisania ze szpitala, a "DZIECKO SE ZOSTAWCIE".
Oczywiście istnieje taka opcja, ale nie jest to takie łatwe, trzeba podpisać kilka papierków, których mamuśka podpisać nie chciała. Ojczulek non stop był przy piekielnej mamuśce, całował ją po czole i wtórował jej. Wszyscy pogodziliśmy się z tym, że mała zostaje w szpitalu, ale serce się nam krajało. Nie wiem, jak sytuacja się skończyła, bo musiałam wyjść, ale podobno wychodząc ze szpitala, dzwoniła do wszystkich zapłakana, że "dziecko umarło"...

Powiedzcie mi, jak można być tak podłym, zapatrzonym w siebie i wyidealizowanym!? Pewnie, gdyby urodził się chłopczyk, też by go zostawiła, bo "nie księżniczka"...

służba_zdrowia

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 966 (1066)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…