Chodziłam, jak pewnie większość z Was, do LO. Jak to w szkołach bywa, uczęszczają do nich "orły" da których największy szpan to jedynki w dziennikach, multum nieusprawiedliwionych godzin etc. Znacie ten typ, nie?
Do klasy niżej chodziło trzech takich "orzełków". Akurat złożyło się, że zarówno polskiego jak i WOKu uczyła ich ta sama nauczycielka i z obu przedmiotów zamierzała wystawić im nieklasyfikowanie (prawie 60% nieusprawiedliwionych nieobecności i po kilka gołych jedynek). Wiedzieliśmy o tej sytuacji, bo klasa ta miała lekcje przed nami i nie raz pani przychodziła na, cóż to dużo ukrywać, lekkim wku*wie (cała klasa taka lotna, ale ci jednak ewidentnie "wybijali się" na tle klasy), toteż nam o nich opowiadała.
Jakiś miesiąc przed ostatecznym wystawieniem ocen, do nauczycielki zaczęły przychodzić groźby w postaci smsów, karteczek w torbie czy głuchych telefonów. Sprawa przestała już być zabawna, więc polonistka poszła z tym na policję. Sms wysyłane były z bramki internetowe, udało się namierzyć IP komputera który... należał do naszej szkolnej biblioteki.
Natomiast w bibliotece przed skorzystaniem z internetu należy wpisać się do zeszytu i wylegitymować legitymacją uczniowską (osoby spoza szkoły lub niemające ważnej/przy sobie legitki płaciły bodajże 2zł/h). Ynteligenci oczywiście wpisali się do zeszytu (z datą, godziną wejścia i zejścia, własnoręczny podpis zgodny z tym na legitce).
Podobno byli zdziwieni gdy na lekcji przyszła policja i ich zgarnęła. Sądzili, że smsów z bramki nie da się namierzyć. Finał? Natychmiastowe wydalenie ze szkoły, do tego zawiasy, bo nie tylko to gagatki mieli na sumieniu.
Warto było?
Do klasy niżej chodziło trzech takich "orzełków". Akurat złożyło się, że zarówno polskiego jak i WOKu uczyła ich ta sama nauczycielka i z obu przedmiotów zamierzała wystawić im nieklasyfikowanie (prawie 60% nieusprawiedliwionych nieobecności i po kilka gołych jedynek). Wiedzieliśmy o tej sytuacji, bo klasa ta miała lekcje przed nami i nie raz pani przychodziła na, cóż to dużo ukrywać, lekkim wku*wie (cała klasa taka lotna, ale ci jednak ewidentnie "wybijali się" na tle klasy), toteż nam o nich opowiadała.
Jakiś miesiąc przed ostatecznym wystawieniem ocen, do nauczycielki zaczęły przychodzić groźby w postaci smsów, karteczek w torbie czy głuchych telefonów. Sprawa przestała już być zabawna, więc polonistka poszła z tym na policję. Sms wysyłane były z bramki internetowe, udało się namierzyć IP komputera który... należał do naszej szkolnej biblioteki.
Natomiast w bibliotece przed skorzystaniem z internetu należy wpisać się do zeszytu i wylegitymować legitymacją uczniowską (osoby spoza szkoły lub niemające ważnej/przy sobie legitki płaciły bodajże 2zł/h). Ynteligenci oczywiście wpisali się do zeszytu (z datą, godziną wejścia i zejścia, własnoręczny podpis zgodny z tym na legitce).
Podobno byli zdziwieni gdy na lekcji przyszła policja i ich zgarnęła. Sądzili, że smsów z bramki nie da się namierzyć. Finał? Natychmiastowe wydalenie ze szkoły, do tego zawiasy, bo nie tylko to gagatki mieli na sumieniu.
Warto było?
moje LO
Ocena:
640
(704)
Komentarze