Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37350

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zebrało mi się ostatnio z kumpelą na studenckie wspominki i taką oto perełkę sobie przypomniałam:

Na pierwszym roku studiów [może nie ′dawno i nieprawda′, ale jednak te osiem lat temu] trafiłam na "przeuroczą wuefistkę" [a nie wybrałam się bynajmniej na awf, a na filologię]. Pierwsze zdziwienie wywołała na dumnie brzmiącej immatrykulacji, kiedy po dziekanie i prodziekanie [i wielu podniosłych słowach] z podium poinformowała nowe roczniki, żeby na zajęcia z wychowania fizycznego zaopatrzyć się w czarne, ewentualnie granatowe spodnie, białe bluzki i buty sportowe na grubej podeszwie. Jak na moje, to to nie do końca był czas i miejsce na takie informacje, ale nic. Idźmy dalej.

Dla mnie okres późnego liceum i wczesnych studiów odznaczał się posiadaniem odzieży wyłącznie czarnej, ciemno-czarnej, sprano-czarnej, trochę-czarnej i czarno-czarnej, więc zostawało mi wziąć bluzkę czarną, albo kupić białą. Wybrałam opcję pierwszą. Błąd. Zarzucono mi brak szacunku do pani magister, koleżanek [bo wuefy były podzielone ze względu na płeć], uczelni i samej siebie. Moje wyjaśnienie, że naprawdę nie posiadam innego koloru ubrań zostało wyśmiane.

Pokajałam się i rozpoczęłyśmy zajęcia zapoznawczo-informacyjne, na których dowiedziałyśmy się co następuje:

- jeśli kogoś nie ma na zajęciach z powodu śmierci kogoś z rodziny/znajomych, należy dostarczyć odpis aktu zgonu,
- analogicznie w razie ślubu – odpowiedni odpis,
- jakikolwiek makijaż i rozpuszczone włosy nie będą tolerowane [tu też miałam problem, bo miałam wtedy dość długą, nieregularną grzywkę, ale jednak nie na tyle długą, żeby dała się spiąć...]
- raz w tygodniu będzie test z umiejętności na ocenę, ocena semestralna będzie wystawiana na podstawie ocen z testów [może nie brzmi piekielnie, ale u mnie na kierunku było kilka dziewczyn w wieku 25-32, które jakoś nie wyobrażały sobie stać na rękach, robić przerzuty bokiem, czy inne takie, zresztą dla mnie piłka siatkowa, czy koszykówka to jakaś czarna magia]

plus – pani magister z radością oznajmiła, że nie chce tworzyć barier między nami, więc będzie nam mówić zdrobniale po imieniu... ale my się zwracamy do niej per pani magister.

I jeszcze jeden smaczek – na drugich zajęciach postawiła dwie dziewczyny do kąta za gadanie na zajęciach.

P.S. Nakazano mi [bo poproszeniem tego nie nazwę] zerwanie kilku rzemyków, które miałam ciasno zawiązane na lewym nadgarstku, "bo żadnej biżuterii". Odmówiłam [jest to jedyna rzecz, jaka została mi po przyjacielu, noszę je od liceum i nigdy nie zdejmuję] i zostałam postawiona do kąta za obrazę prowadzącej...

Heh, wuefiści... jakoś nigdy nie miałam do nich szczęścia...

daleko od domu

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (776)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…