Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37435

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od dwóch dni jestem z młodzieżą na obozie w górach.

Obóz jest mieszany wiekowo, jest trochę dzieci z podstawówki (przedział 4-6), główna część to gimnazjum, jest też kilka osób z wczesnego liceum. Podzieliliśmy się na mniejsze grupy i chodzimy po górach w zestawach 15 osób plus dwie z opieki i jedna medyczna.

Dzień pierwszy - o poranku dojazd na miejsce, zakwaterowanie, obiad, spacer po okolicy, siatkówka na powietrzu, generalnie luźny dzień na zapoznanie i aklimatyzację. Przychodzi wieczór, odprawa u mnie i u Ślubnej w pokoju (tak, ona jest drugim opiekunem w mojej grupie, ma stosowne uprawnienia), powiadomienie, co się będzie dziać nazajutrz i jak się trzeba przygotować, chwilka z mapą, dziecięta odesłane spać, a my w spokoju ducha szykujemy małe plecaki na następny dzień. Chwilę gadamy, ale noc w pociągu daje o sobie znać, zasypiamy dość wcześnie, wcześniej obszedłszy pokoje.

Noc głucha, górska i głęboka - i nagle łomot do drzwi.
- Psz panaaaa! A Wiktoria nam przeszkadzaaaaa spaaaać!
Otwieram.
- Psz panaaa! Bo ona płacze, że chce do domuuuu!
Ślubna idzie - problem dotyczy dziewuszki, więc pewnie szybciej ustali, w czym rzecz. Wraca. Podobno dziewczynka (lat ok. 11) uspokojona, pocieszona, będzie spała.

No dobra: nocleg - podejście drugie.

Po godzinie łomot.

- Psz panaaa! Paniii! Bo Wiktoria pali światło i my nie możemy spać!

Idziemy razem. W pokoju na łóżku leży zwinięta kupka nieszczęścia, szlochu nie słychać, ale kłębek jest zwarty i nie ma z nim kontaktu. Powoli, cichym mruczeniem w stylu "Co się dzieje, czy coś się stało? Czy może my ci jakoś pomóc?" rozwijamy kłębek i widzimy zapuchnięte oczy dziecka - trudny widok.

- Tęsknisz tak bardzo za domem? - pyta Ślubna. Wzruszenie ramionami.
- Brzuuuch mnie boli... - mówi z wysiłkiem dziewczynka.

Wymiana spojrzeń, w spojrzeniu Ślubnej czytam to samo, co myślę: boleści mają ewidentnie podłoże "duszne", nie fizyczne - i szybka decyzja:

- A jak ci damy coś na brzuch to uśniesz?
- Może usnę...

Teoretycznie nie wolno nam nic dawać dzieciom, patrz ustawa (Świadczenia zdrowotne (tj. działanie służące profilaktyce, zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne wynikające z procesu leczenia lub przepisów odrębnych regulujących zasady ich udzielania) mogą być udzielane wyłącznie przez osoby wykonujące zawód medyczny, w rozumieniu art. 18d ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 30 sierpnia 1991r. o zakładach opieki zdrowotnej (Dz. U. z 2007 r. Nr 14, poz. 89, z późn. zm.).)

Sięgamy więc po "głowologię" - a nuż zadziała placebo... podaję malutką tabletkę Rutinoscorbinu.

- Za jakiś kwadrans powinno zadziałać.

Wygaszamy światło, Ślubna zostaje głaskać młodą po ręce. Po pół godziny przychodzi do pokoju.

- Śpi? - pytam.
- Śpi.

Jest pierwsza w nocy. Padamy na pyski i zasypiamy w kapciach. Błogi spokój kończy się około czwartej, gdy dobiega nas pukanie (już nie łomot na szczęście). Tym razem jest to sama Wiktoria:

- Mogę u państwa spać? - pyta cichutko.

Niech tam. Byle usnąć. Biorę wziętą przezornie karimatę, na której planowałem siadywać na postojach, ustępuję młodej łóżko, a sam kładę się na ziemi. Śpię, Ślubna śpi, młoda śpi. Po jakiejś godzinie podrywamy się, słysząc jej krzyk. A to, co słyszymy, jeży nam włosy na głowach:

- Dziadku, nie! Nie umieraj! Nie, nie nie! Dziadkuuuuuu!

Ślubna w podskoku jest już przy młodej, wybudza, tuli, uspokaja (w dupie z poprawnością polityczną, jak tu odmówić przytulenia dziecku? Najwyżej razem pójdziem do mamra).

Reszta nocy upływa jakoś znośnie.

Rano idziemy do naszego kierownika wycieczki - jest w szoku. Dzwoni do rodziców i dowiaduje się, co następuje:

Wiktoria w czerwcu, jak to się czasem zdarza, została pozostawiona na parę godzin pod opieką dziadka, podczas, gdy rodzice załatwiali jakąś sprawę. Dziadek dostał ataku sercowego, młoda przytomnie wezwała pogotowie, ale nie zdążyło i dziadek zmarł na oczach wnuczki.

Dziadek, którego kochała ogromnie i była z nim bardzo związana.

Rodzice, zamiast zapewnić jej bliskość i bezpieczeństwo, wysłali ją na obóz z dala od siebie, myśląc, że wśród dzieci się rozerwie... Kij z tym, że dziecko po traumie jest całkiem samo wśród obcych.

Nie, nie przyjadą po nią. Co my sobie w ogóle wyobrażamy, przecież są w Chorwacji.

Na razie drugą noc znów spędziłem na karimacie i przyznaję, nie wiem, jak rozwiązać ten węzeł.

Jedne z polskich gór - nie te najwyższe

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1397 (1459)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…