Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#37574

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piszę na gorąco, bo jeszcze ku**ica mi nie zeszła. Jak można być tak bezczelnym? Akcja dzieje sie w Tczewie, miejscowość ok 40 km na południe od Gdańska. Poradźcie, czy można coś w tej sprawie zrobić? Będzie dość długo, uprzedzam.

Nadmienię, że specjalnie zarejestrowalem sie, żeby dodać tą historie, bo jak na moje to przechodzi wszelkie pojęcie. A mam jeszcze w zanadrzu historie w podobnym stylu.


Ale do rzeczy.
Odziedziczyłem ci ja w spadku mieszkanie, po babci, więc niestety zapuszczone, zagracone i niestety zadłużone na kwotę większą niż wychodzi nasza średnia krajowa. Sporo większą.

Remont trwał od stycznia do wczoraj i pochłonął dwie kolejne średnie krajowe.

Remontowałem sam z pomocą rodzicielki, która ma dobre serce, co ważne.

Rodzicielka swego czasu miała znajomych prowadzących lokalny klub- i przez tych znajomych poznała jedną z pracownic.
No więc okazało się że ta biedna duszyczka, użyję jej prawdziwego imienia-Bogusłąwa- bo uważam, że należy ostrzec lud przed chamstwem, że ta biedna duszyczka jest tak strasznie bieeednaaaa i w ogole nikt jej nie kocha i mając lat 16 uciekła od matki bo ją biła, potem uciekła od faceta bo ją bił. Więc ogólnie psychicznie- obraz nędzy i rozpaczy.

i że ona nie ma gdzie spać, że jest taka biedna i w ogóle.
No i matka moja o dobrym sercu postanowiła, że skoro może, to pomoże biednej duszyczce i bez mojej wiedzy ulokowała toto w moim mieszkaniu. To było 7 tygodni temu. Ja nie miałem nic przeciwko, bo przecież nic nie strace pomagając, a może zyskam lokatora (mieszkanie remontowane pod wynajem).

No i co, mieszka sobie toto u nas, jak ona idzie do pracy to przychodzimy i remontujemy. No i zaczęło się dziwnie dziać.
Jakieś duchy porysowały nam nowo położone panele. Duchy owe chyba w szpilkach chodzą, ale kto tam zrozumie przybyszy z zaświatów :)

zawsze jak przychodziliśmy, chyba te same duchy, zawsze zostawiały po sobie syf koszmarny, no ale kij z tym, i tak jest remont. No więc po ok 2 tygodniach dziewczę stwierdza, że chce wynająć, ale nie wie czy ją będzie stać.
No dobra, niech się zastanowi i da znać.

Ok, mijają dwa tygodnie, dziewczę mówi że wynajmie z koleżanką. Ja mówie spoko, nie przeszkadza mi to zbytnio, jak im tak pasuje to ok. I tak sobie sielanka trwa, ja już przygotowuję umowę punkt po punkcie.

2 tygodnie temu. B. esemesem sobie łaskawie do mojej matuli wysłało smsa (!), że jednak nie, że koleżanka sie rozmyśliła a jej nie będzie stać żeby wynająć.

Potem idzie już dość szybko, chronologicznie:

1. Dowiaduję się że Bogusława szuka sobie mieszkania na boku
2. Znajduję zgniłe, zarobaczone rzeczy w siatce w szafie, których nie raczyła ani wyprać ani wyrzucić przez co najmniej 2-3 tygodnie.
3. Biedna, uboga, sypiająca na klatkach schodowych lub w klubie w którym pracuje dziewczyna kupuje sobie wysokiej klasy laptopa i sie nim chwali (szczyt bezczelności jak dla mnie)
4. Mnie bierze cholera (o co nie trudno, jestem jak tykająca bomba, najpierw strzelam potem zadaję pytania), wyrzucam ją z mojego mieszkania i w dodatku, w wyniku jej rezygnacji każę jej zapłacić czynsz plus połowę czynszu następnego miesiąca (mieszkała około 6 tygodni), razem 550 złotych, kwota moim zdaniem akceptowalna.
5. B. zobowiązuje się zapłacić pieniądze do 10 sierpnia, czyli do wczoraj de facto, bo wtedy ma wypłatę. Ooo ja naiwny, o ja głupi.

No i przyszedłem do klubu, w którym toto pracuje. A raczej, jak się okazało, pracowało. Tak! Dokładnie tak i nie inaczej.

Bogusława rzuciła sobie pracę w tym klubie i zwyczajnie uciekła, nie płacąc mi nic z obiecanych pieniędzy. A mieszkanie musi zostać opłacone, gdyż ponieważ już po babci dostałem je zadłużone na sporą kwotę i jeśli nie zapłacę, mogę je zwyczajnie stracić. A moja piekielność objawia się teraz, w tej historii. Niech wszyscy wiedzą, co z niej za ziółko.

Każdego Tczewiaka ostrzegam przed 19 letnią Bogusławą, "biedną i pokrzywdzoną" przez los, szczególnie ostrzegam właścicieli mieszkań.

Hmmm i chyba to by bylo na tyle. Najwyżej dopowiem co trzeba w komentarzach, ale napada mnie taka refleksja... po co komukolwiek pomagać? Dużo mniej nerwów i strat człowiek ma, gdy wszystko olewa i krzywda ludzka go nie rusza. Taka jest prawda. Ja już nigdy nikomu nie pomogę, chociażby była to najuczciwsza osoba na świecie, która naprawdę potrzebuje pomocy i odwdzięczy się po stokroć. Nie i już, nie będę ryzykował. I jak spróbuję, to niech mnie ktoś rąbnie w łeb.

Wybaczcie chaos, ale noż cholera mnie bierze.

Tczew

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 70 (236)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…