Po wyjściu za mąż mam nazwisko dwuczłonowe, przy czym najpierw jest nazwisko męża, a potem moje. Przyczyna jest jedna: moje nazwisko kończy się na spółgłoskę, tą samą, na którą zaczyna nazwisko męża. Gryzą się, jak się wymawia :P
Dajmy na to, że nazwiska są Kowalska-Nowak.
Posty na moim facebooku:
"ej chyba się pomyliłaś, powinno być Nowak-Kowalska"
"ej kochana no weź to zamień, masz złą kolejność nazwisk"
"ktoś tu chyba nie zna gramatyki polskiej(?)"
potem, po moim wyjaśnieniu:
"najpierw musi być Twoje nazwisko, tak jest poprawnie w języku polskim, a Ty masz źle"
"co ty pieprzysz? źle się nazywasz i koniec! no weź to zmień"
USC - bez problemu.
Jednak z dowodem osobistym już nie było tak łatwo. Pani twierdziła, że złożyłam zły wniosek, po czym spojrzała na dołączony odpis aktu małżeństwa. Jest zły! Sfałszowany! Oczywiście chodziło o kolejność nazwisk. Podniesiony głos, ludzie w kolejce się patrzą, siara na maksa. Delikatnie zasugerowałam, że może się przejdzie na górę i sprawdzi (duży budynek dzielnicowego ratusza, USC mieściło się daleko hen hen piętro wyżej). Ona nigdzie nie będzie szła, mam sama iść i poprawić! Twardo postawiłam na swoim i powiedziałam, że nie odejdę od biurka, dopóki nie zacznę być traktowana poważnie. Pani na to, że to ja jestem niepoważna, skoro fałszuję dokumenty. W końcu zadzwoniła i sprawa się wyjaśniła. Poszłam od razu do USC, aby podziękować, na co Pani siedziała jeszcze zszokowana (minęło niecałe 5 minut) i powiedziała: "Jezu, jaka ona jest durna"
Przy odbiorze dowodu osobistego było o tyle ciekawie, że Pan po sprawdzeniu danych, chodził z moim nowym dowodem po kolegach i pytał, czy tak może być z tymi nazwiskami. całość zamiast 5 minut trwała ponad 30.
Trzymajcie mnie -.-
Dajmy na to, że nazwiska są Kowalska-Nowak.
Posty na moim facebooku:
"ej chyba się pomyliłaś, powinno być Nowak-Kowalska"
"ej kochana no weź to zamień, masz złą kolejność nazwisk"
"ktoś tu chyba nie zna gramatyki polskiej(?)"
potem, po moim wyjaśnieniu:
"najpierw musi być Twoje nazwisko, tak jest poprawnie w języku polskim, a Ty masz źle"
"co ty pieprzysz? źle się nazywasz i koniec! no weź to zmień"
USC - bez problemu.
Jednak z dowodem osobistym już nie było tak łatwo. Pani twierdziła, że złożyłam zły wniosek, po czym spojrzała na dołączony odpis aktu małżeństwa. Jest zły! Sfałszowany! Oczywiście chodziło o kolejność nazwisk. Podniesiony głos, ludzie w kolejce się patrzą, siara na maksa. Delikatnie zasugerowałam, że może się przejdzie na górę i sprawdzi (duży budynek dzielnicowego ratusza, USC mieściło się daleko hen hen piętro wyżej). Ona nigdzie nie będzie szła, mam sama iść i poprawić! Twardo postawiłam na swoim i powiedziałam, że nie odejdę od biurka, dopóki nie zacznę być traktowana poważnie. Pani na to, że to ja jestem niepoważna, skoro fałszuję dokumenty. W końcu zadzwoniła i sprawa się wyjaśniła. Poszłam od razu do USC, aby podziękować, na co Pani siedziała jeszcze zszokowana (minęło niecałe 5 minut) i powiedziała: "Jezu, jaka ona jest durna"
Przy odbiorze dowodu osobistego było o tyle ciekawie, że Pan po sprawdzeniu danych, chodził z moim nowym dowodem po kolegach i pytał, czy tak może być z tymi nazwiskami. całość zamiast 5 minut trwała ponad 30.
Trzymajcie mnie -.-
godność
Ocena:
593
(697)
Komentarze