zarchiwizowany
Skomentuj
(9)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Mąż niedawno jechał pociągiem do pracy, do innego miasta, na kilka dni. Jechał z kolegami z pracy. Taka, powiedzmy, delegacja.
To był wagon tzw. "kowbojka", to chyba nie jest oficjalna nazwa ale nie wiem jak to się nazywa. Nie ma przedziałów, po obu stronach są siedzenia.
No i chłopaki jak to chłopaki, siedzą, żartują, może i piwo piją nawet, kto ich tam wie, ale w granicach rozsądku. Obok siedzą starsze osoby, nie skarżą się. Siedzi też pewne małżeństwo. Pan pijany, pani poszła do ubikacji, również pijana. W końcu ktoś chciał skorzystać z toalety, puka, pani nie otwiera. Jakiś starszy pan, puka puka i nic. Pijany mąż się zaczyna awanturować, że żona źle się czuje i prosi, by nie niepokoić. Ok, ale 30 minut w kiblu? Inni też chcą skorzystać. Wywiązała się nieciekawa wymiana zdań między pijanym i starszym panem, aż w końcu kolega męża, chłop postawny, po prostu drzwi bez pukania otworzył, nie były zamknięte.
----dalej będzie niesmacznie, jak jecie to nie czytajcie -----
W środku ubikacji rzygi. Rzygi wszędzie. Na ścianach, na podłodze, na włosach, plecach, butach i spodniach małżonki. Ona sama ledwo się trzyma sedesu i haftuje. Jej mąż wszczyna poważną awanturę, chce się bić, koledzy mojego męża jakoś go uspokajają, trzymają, tam są przecież starsi ludzie w wagonie. Robi się straszny sajgon, konduktorka dzwoni po odpowiednie służby, które zabierają małżeństwo na następnej stacji. Pijane małżeństwo i ich 1,5 roczne dziecko śpiące w wózku, na którego dole spoczywa kilka piw.
Nie wiadomo co się stało dalej, pociąg odjechał, oni zostali. Pewnie dziecko trafiło do policyjnej izby dziecka a rodzice do wytrzeźwiałki. Ale czy to się nie powtórzy? Nie wiadomo.
To był wagon tzw. "kowbojka", to chyba nie jest oficjalna nazwa ale nie wiem jak to się nazywa. Nie ma przedziałów, po obu stronach są siedzenia.
No i chłopaki jak to chłopaki, siedzą, żartują, może i piwo piją nawet, kto ich tam wie, ale w granicach rozsądku. Obok siedzą starsze osoby, nie skarżą się. Siedzi też pewne małżeństwo. Pan pijany, pani poszła do ubikacji, również pijana. W końcu ktoś chciał skorzystać z toalety, puka, pani nie otwiera. Jakiś starszy pan, puka puka i nic. Pijany mąż się zaczyna awanturować, że żona źle się czuje i prosi, by nie niepokoić. Ok, ale 30 minut w kiblu? Inni też chcą skorzystać. Wywiązała się nieciekawa wymiana zdań między pijanym i starszym panem, aż w końcu kolega męża, chłop postawny, po prostu drzwi bez pukania otworzył, nie były zamknięte.
----dalej będzie niesmacznie, jak jecie to nie czytajcie -----
W środku ubikacji rzygi. Rzygi wszędzie. Na ścianach, na podłodze, na włosach, plecach, butach i spodniach małżonki. Ona sama ledwo się trzyma sedesu i haftuje. Jej mąż wszczyna poważną awanturę, chce się bić, koledzy mojego męża jakoś go uspokajają, trzymają, tam są przecież starsi ludzie w wagonie. Robi się straszny sajgon, konduktorka dzwoni po odpowiednie służby, które zabierają małżeństwo na następnej stacji. Pijane małżeństwo i ich 1,5 roczne dziecko śpiące w wózku, na którego dole spoczywa kilka piw.
Nie wiadomo co się stało dalej, pociąg odjechał, oni zostali. Pewnie dziecko trafiło do policyjnej izby dziecka a rodzice do wytrzeźwiałki. Ale czy to się nie powtórzy? Nie wiadomo.
Ocena:
122
(142)
Komentarze