Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#38963

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Egzaminatorzy z WORD - jak ja ich "lubię"...

Ok. 2 lat temu "zachciało" mi się prawo jazdy zrobić (moje pierwsze), kurs zacząłem w maju i bez pośpiechu skończyłem na początku września. Wszystko przebiegało ładnie, na placu byłem z 2 godziny max, potem tylko jazda po mieście.
Oczywiście zdarzało się na początku, że Yariska gasła, ale byłem bardziej przyzwyczajony do swojego samochodu (ups, już wiecie!), ale z czasem Toyotką jeździło mi się jak swoim.
Egzamin wewnętrzny poszedł wzorowo oprócz wciskania się w korkach i pouczeniu od instruktora (swój chłop) "Tymon, do cholery, ja rozumiem, że Ty tylko godziny musisz wyjeździć, ale przynajmniej nie rób tak na egzaminie normalnym!"

Szkolenia zakończone, czas zapisać się na egzamin, pomijam już fakt, iż terminy w Warszawie zawsze są "na przyszły miesiąc", a panie w okienkach miłe jak ból zęba.

Koniec końców teoria poszła bardzo dobrze i w czasie 1 minuta 26 sekund - to był pierwszy błąd, bo od razu wyszedłem, a egzaminator mnie zapamiętał, że wychodzę z kaskiem (jeździłem skuterem bo po mieście wygodnie).
Od razu zapis na "praktyczny", termin fajny, bo za 3 tygodnie.

"Dnia sądnego" (czyt. egzaminu praktycznego) stawiłem się w ośrodku, czekam, czekam, czekam. Nagle słychać "W wyniku losowania komputerowego doboru egzaminatora do egzaminowanego......, Tymon Tymoński, będzie ezgaminowany przez Jakuba Piekielnego" (zapaliła się lampka, bo tydzień wcześniej mój kolega miał u niego egzamin i go męczył na mieście). Czekam, aż wyjdzie ze swojego pokoju "zespół katów", patrzę idą, Piekielny wyczytuje moje nazwisko i tu nagle druga lampka "przecież miałem go na teoretycznym".
Piekielny tylko zmierzył mnie wzrokiem i poprosił o dowód osobisty, dałem, idziemy do Yariski (numer 36 - pamiętam jak dziś). Nakazał sprawdzić stan pojazdu, sprawdzić płyn do spryskiwaczy, olej (hehe, na to czekałem i miałem chusteczkę, żeby bagnecik przetrzeć), światło wstecznego i tylne przeciwmgłowe (swoją drogą, dużo osób uwala na sprawdzaniu wstecznego, więc chyba dał mi najbardziej chamski zestaw), udało się, wsiadamy do fury, przygotowanie do jazdy i standardowy zestaw pytań.

Dodam, że wsiadłem i z automatu zacząłem wszystko ustawiać, tak jak być powinno.
Pragnę nadmienić, iż jeśli na pytanie czy prawo jazdy zdajesz po raz pierwszy odpowiesz "nie" (w sensie, że już prawko miałeś), to od razu masz pewność, że pojedziesz taką trasą, że karta błędów będzie pełna.

Przepytka, [J]a, [E]gzaminator:
E - Witam! Nazywam się Jakub Piekielny, numer licencji egzaminatora 123456. Dziś będę przeprowadzał Panu egzamin na prawo jazdy kat. B. Moim obowiązkiem jest...
... Czy rozumie Pan zasady?
J - Tak, oczywiście.
E - W takim razie kilka pytań.
Czy nazywa się Pan Tymon Tymoński?
J - Tak.
....

....
E- Czy posiada lub posiadał Pan już prawo jazdy na jakąkolwiek kategorię?
J - Nie.
E - Na pewno? Informuję Pana, iż jeśli po egzaminie okaże się, że miał już Pan zabrane prawo jazdy, egzamin będzie nieważny, a Pan będzie oskarżony o wprowadzenie w błąd urzędnika państwowego. W taki razie, czy na pewno nie miał Pan zabranego wcześniej prawa jazdy?
J - Nigdy nie posiadałem prawa jazdy.

Dalszy ciąg pytań, ale cały czas się gdzieś tam przewalało to konkretne, tak jakby Piekielny już mnie widział w samochodzie.

Na egzaminie, jeździłem trasą której każdy ze znajomych się bał, pełno jednokierunkowych, zakazów skrętu (pozasłanianych), wysepki, podwójne ciągłe, czyli moje osiedle (chyba z nam na pamięć każde miejsce do uwalania egzaminu), zaraz po wyjeździe z osiedla duże rondo na 3 pasy i lasem sygnalizatorów. Już wtedy pomyślałem, że "chyba mu nie przypadłem do gustu".

Po drodze złapane dwa błędy (przed światłami zajechał mi samochód i mocniej przyhamowałem i "nieprzejechanie na zielonym", no sorry, ale nie będę się pchał na skrzyżowanie jak nie mam z niego zjazdu). Parkowania, ale chyba na wszystkie sposoby i wracamy do ośrodka. Po drodze nie spodobało się Piekielnemu, że w jednej chwili zmieniam pas i bieg i zaznaczył kolejny błąd. Pomyślałem "Ku*wa, a już tak blisko byłem." Zajechaliśmy do ośrodka, Piekielny "Egzamin na tą chwilę ma Pan zaliczony, jednak zapraszam do biura ośrodka celem sprawdzenia Pana danych"

Myślę "Ki czort?! Poszukują mnie czy jak?"

Idziemy do budynku, a ten do mnie.
E- Chyba Pan dziś od nas nie wyjdzie.
J- Jak to?
E- Oszukał Pan urzędnika państwowego, miał Pan już prawo jazdy!
J- Przecież mu...
E- Ty mi tu bajek nie gadaj tylko się szykuj, bo już jest wezwany patrol.
J- Tylko nie wiem na jakiej podstawie, a po za tym mimo, iż jest Pan ode mnie starszy, to nie przechodziliśmy na "ty".
E- Dobra, dobra, cwaniaczku, już ja znam takich jak Ty, najpierw szaleją i zabierają im prawko za punkty, albo po pijaku się rozbijają. Zaraz Cię sprawdzimy i prawka znowu nie dostaniesz.
J- (na pełnym luzie) Ok, zobaczymy.

Jak wchodziliśmy do biura czekał już patrol.
Posprawdzali mnie, egzaminator w swojej bazie, policjanci "na bębnie" i co się okazało?
Tymon jest "niewinny".
Oczywiście nie obyło się bez przekonywania policji przez Piekielnego, że ja bez prawka jeździłem, bo na wewnętrznym byłem z kaskiem, ale jakie było jego zdziwienie, gdy pokazałem policjantom dowód rejestracyjny od skutera, na którego prowadzenia prawka mieć nie trzeba - ich reakcja była co najmniej nie na miejscu, bo zaczęli się śmiać z egzaminatora. W biurze siedziałem dobre 40 minut, a na mieście zamiast max godziny byłem 1h 24minuty.

Prawko odebrałem, po miesiącu.
Jak widać "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu" jak mawiał moja polonistka.

Co do własnego samochodu to kupiłem go wcześniej, ale używał go ktoś z rodziny jak musiał, a wcześniej kupiłem, bo akurat się trafił fajny egzemplarz.

WORD

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 457 (579)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…