Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#38992

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako posiadaczka rasowej klasy kundla, mam wyjątkowego pecha do innych posiadaczy tychże zwierzat w okolicy mojego zamieszkania.

*Przypadek 1
Dwa bloki ode mnie, w jednej klatce, zamieszkiwaly Dalmatyńczyk, zwany Szeryfem (bo posiadal świergolącą gwiazdkę przy obrozy z dzwoneczkiem) oraz Pies-Typu-Pasterski, duzy osobnik o bordowej masci w biale kropki. Obok tego bloku miesci sie duzy plac, na ktorym wczesniej nie bylo jeszcze placu zabaw, totez zlazilo się tam cale towarzystwo z piesami roznej masci. Wlasciciele tychze psów leniwi, toteż jak na zlosc, obydwa, w roznych porach (bo roznych wlascicieli) byly wypuszczane albo same, albo z wlascicielem BEZ ZMYCZ i KAGANCOW. Obydwa agresywne. Dalmatynczyk podurbowal mi raz mojego malego psiaka, a przed bordowym maratonczykiem uciekalam az do ogrodka szkoly podstawowej (jest tam furtka, totez sie tam z piskiem zamknelam) Pamietam tylko ze psa dogonil wlasciciel, zabral bez slowa i tyle go widzialam.
Dalmatynczyk chodzi teraz z kagancem, ale nadal bez smyczy. Drugiego psa od wyzej wymienionej sytuacji nie widzialam. Poniekad dlatego ze przez nastepny przypadek przestalam tam spacerowac :)

*Przypadek 2
Niedaleko wspomnianego placu, juz za czasow placu zabaw, pewien pan wychodzil z rotweillerem bez smyczy. Piesa mial kaganiec, ale gdy go raz zauwazylam ok. 50 metrow ode mnie jak juz startuje do mojej Bogu ducha winnej piesy, zaczelam sie wycofywac. Niestety rotweiller nas dopadl, kaganiec co prawda uniemozliwil ugryzien, ale agresor poturbowal moją suczke tak, ze skulila sie za moimi nogami (tuz po tym jak szanowny pańcio dobiegl i uwiazal psa na smyczy)i wyla ze strachu ze do dzis mam w glowie jej jęk. Pan przeprosil i szybko się z miejsca oddalil

*Przypadek 3.
Teraz troche przyjemniej, ale co strachu sie najadlam to moje.
Wracalalysmy z piesą ze spaceru gdy nagle niedaleko osiedlowego sklepu zauwazylam starsza kobiete z psem wielkosci bydle. Bylo to dosc daleko, totez nie widzialam dokladnie tego psiaka. Pani starsza, prowadzi monstrum na smyczy, i jak sie bydle nie zerwie! (kto ją z tym psem na spacer wysyla, ja się pytam!) I leci, leci do mojej piesy, przelecial gorący dreszcz, już mam sie szykowac do ucieczki, pies podlatuje... i zaciesza. Mlode to bydle, chce sie bawić. Po deszczu bylo, toteż skaczac na mnie, na piesę, brudzi mnie fest. Udalo mi się w koncu nadepnac na smycz, podnoszę, w miedzyczasie raczona kobiecina się doczlapala. Wyrwala mi smycz wręcz z ręki. Przepraszam? Dziekuję za zlapanie pieska? Nic, podreptala przed siebie. A ja z karpikiem na mordcę stoję i niedowierzam.

osiedle staruszki psy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…