Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#39008

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sporo historii dotyczy czasów szkolnych. Przypomniało się i mnie co nieco jeszcze z podstawówki.
Miałam koleżankę Kasię. Bardzo fajna dziewczyna, jedynym jej problemem była dość poważna dysleksja.

Tu muszę wspomnieć, że gdy historia ta się miała miejsce, nie mówiło się o dysleksji jeszcze tyle co teraz. Jednak Kasia została przez rodziców zabrana do poradni, gdzie stwierdzono ową dysfunkcję i wydano orzeczenie, w którym między innymi zaznaczono, że błędy ortograficzne nie powinny, w jej przypadku brane pod uwagę. Wszystko teoretycznie jasne... jednak jak się okazało nie dla naszej polonistki (osoby bardzo specyficznej, o której pewnie nie jedną historię można by jeszcze napisać). Nie uznawała ona orzeczenia z poradni i uparcie obniżała Kasi oceny a za brzydkie pismo i błędy ortograficzne.
Nie pomagały wizyty mamy w szkole i podtykanie pod nos orzeczenia. Nauczycielka swoje wiedziała. Niby słuchała i zgadzała się z argumentami ale potem i tak stawiała Kaśce dwóję lub tróję. Uważała, że skoro nie stawia jedynek (a na takie oceny zdaniem szanownej pani prace Kasi zasługiwały biorąc pod uwagę np. ilość błędów ortograficznych) to jest bardzo wyrozumiała.

Ale szczytem piekielności pani (n)auczycielki było dyktando, w którym Kasia zrobiła tyle samo błędów co ja (dodam, że był to wynik naszej podczas niego konsultacji, a błędów było nie wiele choć nie pamiętam ile dokładnie). Ja dostałam 5- , Kasia 3+. Na nasze pytanie dlaczego oceny są różne, nauczycielka oznajmiła:

N: Jeśli dobry uczeń zrobi błąd wiem, że się pomylił, a słaby - wiem, że nie umiał.

szkoła w pewnym miescie

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (32)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…