Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39019

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Moją wielką pasją i miłością jest szycie.
Zaczęłam przygodę z nicią i igłą w wieku 16 lat, a dziś większość zawartości mojej sporej szafy, to własnoręcznie zaprojektowane i uszyte cudeńka. Kilka projektów mojego autorstwa dostało się nawet w "Bardzo Ważne i Profesjonalne Ręce", ale przygoda ze światem mody, ze względu na panujące tam absurdalne warunki, nie przypadła mi do gustu (nada się to na osobną historię).
Dzisiaj przedstawić chciałam mój problem z tolerowaniem tzw. darmozjadów, czyli osobników wyznających filozofię dążenia do życia w luksusie i zbytkach bez specjalnego wkładu własnego.

Mam, a może raczej miałam, przyjaciela, nazwijmy go K., znamy się od wczesnego dzieciństwa.Od zawsze miły, kulturalny (jego mama kładła duży nacisk na odpowiednie wychowanie), przystojny, spokojny i uśmiechnięty.
Nie wiem dlaczego, bo przy tylu próbach swatania ile wypróbowano na nim w przeciągu czterech lat, powinien mieć dwie żony i czternaście kochanek, ale K. przez długi czas był samotny. Nie przeszkadzał mu taki tryb życia, jak mawiał, nadejdzie i na niego czas.
Kontakt niestety urwał nam się na dobre, kiedy zamieszkałam z moim obecnie narzeczonym - panowie nie znosili się gorąco i z pasją godną lepszej sprawy.

Pewnego pięknego dnia do mych drzwi zapukał listonosz (tak! zdarza się, że istoty te niemal mityczne zazwyczaj znikające po uprzednim pozostawieniu awizo, wręczają list do rąk własnych), przynosząc mi list od K.
Zaproszenie. Konkretniej, na ślub.
W lekkim szoku dzwonię do niego, pytam, gratuluję, składam różnorakiej maści życzenia. Przyznam, że trochę zawiodły mi odpowiedzi: zimnym, pragmatycznym tonem K. wytłumaczył mi kiedy i gdzie mam być, żeby widzieć jego zażonpójście.

Piętnaście minut po moim telefonie, rozmyślania o tym, jak czas szybko leci i jak się ludzie paskudnie zmieniają, przerywa mi telefon.
- Czeeeeść, jestem Ążelika! (dokładnie tak to zabrzmiało), supcio żoncia twojego wypasionego kumpla! Jak już jesteśmy niemal rodziną, mam dla ciebie super ofertę. Bo ty lubisz szyć ubrania, a na twoim blogerku widziałam... - tu następuje potok słowny, bez przerw na oddechy - I dlatego uszyjesz mi suknię ślubną!
Zamrugałam, wróciłam do rzeczywistości, i z zapewne nie najmądrzejszym wyrazem twarzy pytam:
- Że co?
- No uszyjesz mi suknię ślubną. Takiej szansy chyba nie zmarnujesz. Ja już sobie zaprojektowałam, ma być dół taki lekki i zwiewny, a góra z diamencikami i świetlista, żeby wszystkim kopary opadły, hłe hłe, nie?
- Ale...
- No i ubierz najlepiej złotą sukienkę z czarnym... no nie, uszyj! Ja ci mówię, widziałaś Harry Pottera? Jak Flor Dekur, taką z pawimi piórami koronkowymi... złotą. Później mi ją dasz, nie? A, i prezent, ja zrobiłam listę z losowaniem, hłe hłe, i wychodzi na to, że musisz mi je*nąć komplecik biżuterii, hłe hłe, filiżanki z porcelany no i z pół tysiaka, byś mogła wrzucić, bo ponoć dużo zarabiasz, nie? Tylko nie wyglądaj za dobrze, bo ja widziałam focie twoje i nie życzę sobie żebyś była seksowniejsza niż ja.

No i siedzę sobie, ze słuchawką oddaloną kilka centymetrów od ucha, wątpię w przyszłość ludzkości i nie wiem, czy umierać ze śmiechu czy z rozpaczy nad ucieleśnieniem głupoty, zadufania w sobie i wymagań z kosmosu.

- Ej, jesteś tam? Ty... czekaj, jak masz w ogóle na imię?
- Chyba Jahwe, patrząc po liczbie życzeń...
- Co?
-Nic, ja nie przyjdę na ten ślub.
- Hłe hłe, to nie śmieszne.
- Nie przyjdę. Nie mam czasu.
I rozłączyłam się.

Trochę później zadzwonił K. Usłyszałam, że jestem zła, pokrętna, zawistna i zazdrosna. I że nie potrafię się cieszyć jego szczęściem, nawet mnie o drobiazgi prosić nie można. A w ogóle to chamska jestem.
Żeby tylko ja.

w ferworze ślubu

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1172 (1250)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…