Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#39207

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o ZUSie i o tym jak ta instytucja dosłownie robi sobie jaja z ludzi.

0,5 roku temu zmarł mój tata. Zmarł nagle, na zawał więc wraz z mama i siostrą przeżyłyśmy prawdziwy dramat, zwłaszcza, że tata był jeszcze młody, bo miał tylko 52 lata.

Ponieważ mama nie pracuje postanowiła ubiegać się w ZUSie o rentę rodzinną. Po trzech miesiącach od złożenia wniosku została jej ona przyznana. Kwota niestety niezbyt oszałamiająca, bo dostaje 1000zł z groszami, a więc sama się z tego nie utrzyma, ni ma bata, dlatego ucieszyłyśmy się gdy wszystkie trzy otrzymałyśmy zawiadomienie o dodatkowej wypłacie jednorazowej z tytułu śmierci taty. Jedyne co musiałyśmy zrobić to dostarczyć do ZUSu numery kont, na które będą mogli przelać pieniądze.

Zabrałyśmy się więc do akcji.

Ponieważ nie ufam Poczcie Polskiej, a tym bardziej nie ufam osobom, które odbierają pocztę w ZUSie postanowiłyśmy wybrać się do tejże instytucji osobiście i osobiście wręczyć im niezbędne dokumenty.

Zgodnie z instrukcja jaką dostałyśmy w liście udałyśmy się do pani w informacji ogólnej. Pani popatrzyła na nas jak na jakieś kosmitki i oznajmiła, że ona o czymś takim nic nie wie i, że mamy zadzwonić do informacji (sic! a gdzie byłyśmy?). Odwróciłam się więc i skorzystałam z telefonu wiszącego na ścianie. Pani w słuchawce powiedziała mi, że te dokumenty przyjmuje pani w informacji ogólnej, więc ta sama pani, która o niczym nie wie. Zakończyłyśmy rozmowę i informuję o tym panią za biurkiem. Ta zrobiła jeszcze większe oczy i kazała nam się udać do biura podawczego „tu, za szklanymi drzwiami”.
Wyszłyśmy, idziemy za pierwsze drzwi, nie ma, za drugie nie, za trzecie – jest, znalazłyśmy, ale okazało się, że biuro zostało przeniesione. Po chwili je odnalazłyśmy i okazało się, że tę sprawę mamy właśnie tam załatwić, ale musimy skierować te nasze dokumenty w informacji ogólnej. No to idziemy, pani z informacji ogólnej znów popatrzyła na nas jak na kosmitki i mimo, że stał za nią gigantyczny kombajn do ksero kazała nam wyjść na korytarz i skorzystać z płatnego ksera. Tak więc zrobiłyśmy. Gdy już pokierowałyśmy co było trzeba wróciłyśmy do pani z informacji ogólnej, by ta poświadczyła nam kserówki, że są zgodne z oryginałem.
Zabrałyśmy papiery, ruszyłyśmy do biura podawczego, złożyłyśmy to co było potrzeba, wyszłyśmy z tego „domu który czyni szalonym” i wróciłyśmy do domu.

Po trzech tygodniach otrzymujemy kolejne 3 przesyłki z ZUSu,a w nich informacja dotycząca wysokości środków do wypłaty.

To co zobaczyłyśmy niesamowicie nas zaskoczyło.

Moja mama otrzymała zabójczą kwotę w wysokości 1zł 76gr, zaś ja i moja siostra otrzymałyśmy po 73gr.

I teraz tak każda z nas musiała wydać na bilety w jedną i drugą stronę po 4,40zł do tego doszło po 50gr za ksero, a więc zapłaciłyśmy 9,30zł za osobę na same załatwienie sprawy.

Co za tym idzie? Jesteśmy na tym stratne, zmarnowałyśmy swój czas i nie kupimy za to nawet wacików, nie mówiąc już o kosztach jakie poniósł sam ZUS,a to wszystko z naszych podatków...

ZUSie, ogarnij się!

zus

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (208)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…