Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39542

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja tak świeża, że wciąż czuję pulsującą żyłę na mej skroni. Do rzeczy.

Nie przepadam za dziećmi, zwyczajnie nie czuję się pewnie w ich otoczeniu, nie mam tego instynktu, który mówi co mam robić jak dzieciak płacze i najzwyczajniej w świecie na dzień dzisiejszy trzymam się od nich daleko.
Czas nadszedł jednak taki, że 5 lat temu mojej najlepszej przyjaciółce urodził się syn. Z czasem zaakceptowałam małego łobuza, ale głownie dlatego, że zajmowałam się nim od maleńkości i nauczyłam się już trochę.

Chłopczyk lubi przesiadywać pod moim blokiem na karuzelach, a ponieważ jego mama ma bardzo sporo na głowie nie widziałam problemu by usiąść z książką na ławce i pilnować go, a żeby nagle np na ulicę nie wyleciał. Wiadomo, dzieci i ich pomysły :)
Z czasem większa grupka dzieciaków się doczepiła, głównie w przedziale wiekowym od 4 do 7 lat. Nie wadziło mi to, znałam większość rodziców, w końcu sąsiedzi, a dzieci ładnie się do mnie zwracały i słuchały w razie kłopotów. Jak poprosiłam by nie sypały piaskiem to nie sypały, git malina, aż cud, że daję rade. A raczej dawałam do teraz...

Popołudnie ciepłe, słoneczne, żar leje się z nieba, a ja siedzę na ławce z jedną z dziewczynek i słucham jak to jej zdaniem chłopcy są obrzydliwi, bo jaszczurki łapią. Na kolanach książka coby zerkać przy odrobinie spokoju. Nagle wyrasta obok mnie pani co na rękach trzyma na oko 2 letnią córeczkę. Właściwie pani to za dużo powiedziane, ponieważ znałam ją i była ledwo 3 lata starsza ode mnie. Mimo to uśmiechnęłam się lekko i skinęłam na powitanie.
B-baba
J-ja

B - Mówi się dzień dobry, dziecko - rzuciła słodko i dosłownie wcisnęła mi małą na kolana. Książka spadła na piasek, a dziewczynka obok mnie z ławki zniknęła szybko. - Posłuchaj, ja muszę iść teraz do kosmetyczki bo się umówiłam, za jakieś dwie godziny po moją Kasiunię wpadnę. Jak będzie głodna to kup jej coś tu w sklepie, daleko nie masz.
I tak nawijała mi parę minut, aż w końcu ja wstałam i podałam jej Kasiunię do rąk.
B - Ach rozumiem, chcesz zapisać sobie wszystko co mówię! Świetnie, no tak, żadnych chipsów..
J - Ależ proszę Pani.. - dałam ogromny nacisk na litery P - Ja nie mam zamiaru zajmować się pani córką, nie prowadzę żłobka ani przedszkola. - Tu kolor jej makijażu zmienił się z różu na purpurę.
B - Co ty mi tu pie*dolisz?! Ja chcę żebyś mi się dzieckiem zajęła i masz bez pieprzenia zrobić to! - Tu kolejna próba wduszenia małej w moje ręce, stanowczo jednak odsunęłam się i podniosłam książkę.
J - Jeśli chce pani mogę posiedzieć tutaj z panią i ewentualnie pomóc, ale nie będę brać odpowiedzialności za tak małe dziecko.
B - Płacę ci k*rwa!
J - Nikt mi za to nie płaci.
B - Siedzisz tu kilka razy w tygodniu, pracy nie masz, opie*dalasz się i jeszcze kręcisz nosem na pomoc innym?!
J - Studia zaczynam za tydzień. Mówię po raz ostatni, nie zajmę się dzieckiem, nie mam żadnego doświadczenia.
B - Ale ja idę DO KOSMETYCZKI!

Ręce mi opadły, wzięłam za łapkę synka przyjaciółki i ruszyliśmy do domu napić się czegoś. Pożegnałam się jeszcze z innymi dziećmi, którym było przykro, bowiem skoro mnie nie ma, to prędzej czy później ktoś je zawoła do domu.

Szkoda mi małej, za kilka lat pewnie zostanie podrzucona do koleżanki kuzynki ciotecznej wujka, bo mama będzie umówiona do solarium.

karuzele

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 648 (700)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…