Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39766

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia hellchild (http://piekielni.pl/39652) przypomniała mi moją przygodę, kiedy to pracowałam jeszcze w zawodzie (jestem chemikiem). Świadczyć ona będzie że nie tylko technicy są nieodpowiedzialni.

Słowem wstępu: laboratorium w którym pracowałam zajmowało się badaniami DNA, zarówno roślinnego, jak i ludzkiego. Jedną z metod oznaczeń tegoż DNA, jaką stosowaliśmy, było oznaczanie na żelu akrylamidowym. Przygotowanie tego żelu robiło się pod wyciągiem (akrylamid jest toksyczny).

Tego dnia na mnie padło wykonanie wyżej wymienionego żelu. Gdy wszystko już miałam gotowe, musiałam pochować odczynniki. Schyliłam się aby wstawić je do szafki będącej pod wyciągiem. Aby wszystko się zmieściło, musiałam przestawić dużą butelkę ze stężonym kwasem solnym. Złapałam za szyjkę i... w ręku został mi tylko korek, a butelka z głośnym hukiem rozbiła się o podłogę, wypełniając pomieszczenie duszącymi oparami. Poczułam że się duszę, oczy mi zaczęły łzawić i nie bardzo wiedziałam jak się ruszyć. Na szczęście brzęk szkła zwabił do pomieszczenia pracującą w sąsiednim pomieszczeniu koleżankę, która na widok rozbitej butelki i mnie, klęczącej na podłodze, zaczęła krzyczeć, wołając szefa, jednocześnie podniosła mnie i wyciągnęła na korytarz.

Nasz szef wpadł jak szalony, szybko zorientował się w sytuacji i pootwierał szybko wszystkie okna (pomimo silnej wentylacji), a potem założył maskę p/gazową i zabrał się za sprzątanie wielkiej kałuży stężonego kwasu. Było słychać gdy skończył, bo fakt, iż nadchodził, zapowiedziały soczyste przekleństwa.
- Co za debil zostawił niezakręconą butelkę ze stężonym kwasem? I to w dodatku upie#$%$#ną gliceryną??? Przecież to się mogło zakończyć tragicznie!

Wtedy zrozumiałam - jakiś imbecyl nie zakręcił butelki, tylko nałożył zakrętkę. I w dodatku szyjka butelki była ubrudzona gliceryną, więc nic dziwnego że wyślizgnęła mi się z rąk. Szczęście w nieszczęściu że miałam na sobie szczelnie zapięty fartuch, plus dodatkowy fartuch gumowy i mocne rękawiczki nitrylowe oraz maseczkę.
Niestety nie doszliśmy kto to zrobił, ale szef wprowadził rejestr odczynników, które były w szafce pod wyciągiem i od tej pory każdy, kto cokolwiek stamtąd brał, musiał wpisać co i w jakiej ilości bierze oraz się podpisać.

Na szczęście nie odniosłam obrażeń. Ale ból w gardle po kontakcie z oparami kwasu pamiętam do dzisiaj.

laboratorium

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 793 (839)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…