Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#40006

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O złamanej nodze mojego syna pisałam już różne historie.
Tym razem po zakończonym leczeniu, przyszedł czas na załatwianie odszkodowania.

Syn jest uczniem szkoły podstawowej, więc ma ubezpieczenie grupowe (jak mi się wydawało w PZU - w zerówce korzystaliśmy z ich usług).
Wszystkie dokumenty, faktury pozbierane do kupy. Idę do szkoły po polisę i pytam, w którym oddziale PZU mogę zgłosić szkodę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pani sekretarka poinformowała mnie, że od 2 lat szkoła ma innego ubezpieczyciela.
Dziwne. Nikt nikogo o zmianie nie poinformował. Mimo wszystko z pozytywnym nastawieniem idę do ubezpieczalni, a oni po zweryfikowaniu moich dokumentów, odrzucają mi rachunki twierdząc, że szkoła nie ubezpieczyła poniesionych kosztów leczenia i nie zwrócą mi pieniędzy.
Koszta jakie poniosłam to ok 4000zł (lekarstwa, stabilizator, wypożyczenie wózka, dojazdy na rehabilitację i do szpitala, 4 miesiące rehabilitacji).

Wkurzona idę do pana dyrektora zapytać o szczegóły ubezpieczenia. I co się dowiaduję? Wszystkiemu są winni rodzice. To my wybraliśmy ubezpieczalnię. To my chcieliśmy żeby było jak najtaniej. To my uważamy,że naszym dzieciom się nic nie stanie i po co przepłacać. Jeśli to moja wina to proszę mi pokazać pismo, na którym się podpisałam, że wybieram taką firmę. Pisma nie ma, bo ja nic nie podpisywałam.

Szkoda gadać.

Syn miał złamane podudzie razem ze stawem skokowym. Miał operację. Ma 2 śruby w nodze. Czeka go kolejna operacja usunięcia śrub. Na te argumenty pani z ubezpieczalni mówi:
- Skoro miał operację to ma też bliznę. Proszę zrobić synowi operację plastyczną, a my zwrócimy koszta, bo operacje plastyczne mają państwo ubezpieczone.

Szlag mnie trafił na całego.
Zastanawiam się co z tym dalej zrobić, bo dla mnie to są jakieś "kosmiczne jaja".

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 481 (541)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…