Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#40053

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia, którą dziś chcę się z Wami podzielić powinna poruszyć serca miłośników zwierząt. Jeśli nie lubicie futrzaków, a zwłaszcza kotów, to na pewno Was nie ruszy.

Mam hopla na punkcie domowych futrzaków (2 szczury i 4 koty - na razie :) ), ale i tak nie przebiję w miłości do zwierzaków jednej dziewczyny z mojej ekipy. Ewa ma hopla na punkcie zwierząt i to właśnie jej zawdzięczam tę historię. Ewa jest technikiem farmacji na stażu, przyjechała do naszego miasta "za chlebem". Parę lat temu mieszkała w Czeladzi i tam istniała jednostka (niestety już nie istnieje) typu policja dla zwierząt. Ewa zgłosiła się do pracy w tej jednostce - oczywiście wolontariat. Miała dużo ciekawych interwencji, ale ta, o której opowiedziała mi w zeszłym tygodniu przeszła wszystko.

Ewa miała pod opieką bezdomne koty na jednym z ogródków działkowych. Co dzień zrywała się o 5 rano, żeby im naszykować żarełko i dokarmić grupkę. Pewnego dnia stwierdziła, że jeden burasek znikł. No cóż, bywa, może poszedł w trasę. Ale nie wrócił. Potem zaczęły znikać kolejne koty. Ewa doszła do wniosku, że coś nie teges i postanowiła przeprowadzić prywatne nieoficjalne śledztwo.

Łaziła, aż wyłaziła. Podczas patrolowania usłyszała permanentne miauczenie kota dochodzące z jednej z działek. Postanowiła to sprawdzić. Wybaczcie, ale nie dopytałam jej, czy miała prawo wejść na obcą działkę - nie wiem czy miała status "urzędnika państwowego czy publicznego czy jak zwał" - w każdym razie weszła na posesję, z której dochodziła kocia prośba o pomoc.

Fakt stwierdzony - działka poprzerzynana drutem kolczastym w kratkę co pół metra. Drugi fakt - masa gołębi hodowlanych. Trzeci fakt - kot złapany w wymyślną pułapkę - klatkę. Ewcia kota oswobodziła, po czym postanowili z ekipą ze straży przyjrzeć się bliżej tej posesji.

Teraz będzie jak z filmu. Ekipa postanowiła przeprowadzić prowokację. Pewnego wieczoru wzięli na wabia jednego z podopiecznych kotów i zastosowali go jako przynętę. Kot w klatce-pułapce, ciemna noc, strażnicy czekają.

No i się doczekali. Pod osłoną nocy przyjechał właściciel działki, stwierdził obecność kota w pułapce, po czym wziął w jedną rękę klatkę z miauczącą zawartością, a w drugą rękę siekierę.

Wtedy ekipa się ujawniła. Przyjechała policja, ostatecznie dla tego kata skończyło się połówką roku w zawieszeniu i grzywną w wysokości 10000 PLN na schronisko.

Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Zeznania skazanego na sprawie. On był święcie przekonany, że to bezdomne koty zżerają mu gołębie (totalny absurd - kot regularnie dokarmiany nie poluje na ptaki), ale to pikuś. Przyznał się na rozprawie, że tamte bezdomne koty zamordował, ale nie tak od razu. Chciał, żeby czują, jak umierały, torturował je, żeby przed śmiercią odczuły jak największy ból jako karę za zżerane gołębie.

To tyle. Czekam na komentarze. Mnie brakło słów po usłyszeniu tej historii.

Czeladź

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (239)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…