Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#40320

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że pierwszy raz, to kilka słów wstępu:
Rodziciele obdarzyli mnie skłonnością do wielu chorób, a trochę traumatyczne dzieciństwo wpędziło w problemy psychiczne. Co prawda, po wyjściu z okresu nastoletniego zostały tylko niemiłe wspomnienia, kilka fobii i trochę blizn, ale pomimo wszystko odcisnęło się to na moim życiu. Jedną z tychże fobii, dość nietypowych, ale jednak - jest paniczny lęk przed dziećmi. Obecnie, po terapiach i wielu wizytach u różnych psychiatrów i psychologów, niektóre dzieci jestem w stanie nawet zdzierżyć, a z większej odległości czasem i uśmiech poślę.

Teraz o piekielności w tych gorszych przypadkach.

1. Wracam ze szkoły dość zatłoczoną zwykle pięćsetką. Już dwa przystanki od pętli (na której wsiadam), w godzinach szczytu, miejsca siedzącego się nie znajdzie. Ja, ze względu na chore serce i inne problemy, zazwyczaj innym nie ustępuję, chyba, że ktoś jest o wiele bardziej potrzebujący (kobiety w ciąży, schorowane staruszki).
Wtem! Na jednym z przystanków, gdzie ani wejść ani wyjść, Pani [P]iekielna z rodzaju moherów ze swoim równie piekielnym [W]nuczkiem (lat z cztery czy pięć) zaczęli nawoływanie.
[P] Pan się przesunie! Ja tu wejść muszę! Z dzieckiem na rękach wchodzę, NIE WIDZI?

Patrzę, że jakieś zamieszanie przy drzwiach, to jak każdy ciekawski ludź wyciszam muzykę w słuchawkach i nasłuchuję. Ludzie jakoś się poprzeciskali, zrobili miejsce, ale babcia swoje, i pcha wnuczka do środka, jakby taranem sobie drogę szykowała. Dzieciak idzie przed nią, wierzga łapami, no dobra, weszli, wracam do słuchania.

Już zaczęłam podziwiać widoki za oknem, autobus ruszył, czuję szturchnięcie w ramię. Wyciągam jedną słuchawkę, patrzę zdziwiona, w końcu ktoś naruszył moją przestrzeń osobistą bez wyraźnego powodu (słucham muzyki zazwyczaj na tyle cicho, żeby usłyszeć, kiedy ktoś do mnie mówi). Spoglądam na panią Piekielną i jej małe towarzystwo.
[M] Słucham?
[P] Ustąpi miejsca!
Otwieram szeroko oczy, bo o ile na prośbę mogę jakoś zareagować, to natura buntownika nie pozwala mi przyjmować rozkazów od obcych ludzi.
[M] A z jakiej racji?
[P] B-bo ja stara jestem! Usiąść muszę!
[M] Przepraszam panią bardzo, ale jestem równie schorowana co pani, poza tym miejsca 'z krzyżykiem' są zajęte przez dzieciaki, proszę ich poprosić.
[P] Ale wnuczek tutaj chce! Na kolana go weźmie!
Kręcę głową z uśmiechem, starając się nie roześmiać. Odwracam głowę i z powrotem słuchawka w ucho. Ledwie się uspokoiłam (takie rozmowy to dla mnie sam stres), czuję szarpanie za nadgarstek. Czuję typowe objawy jak przed atakiem paniki - ciężej mi oddychać, 'kłucie' w karku i tyle głowy. Patrzę na bok.
[W] PUŚĆ! JA TU SIEDZĘ!
'Ignorować', powtarzam w myślach, 'Najlepiej ignorować'. Ale sytuacja się ponawia, mi cierpliwość ucieka, bliski atak paniki wraz z wybuchem nerwicowym wcale nie poprawiają mi myślenia.
[W] SPADAJ STĄD!
Staram się spokojnie, patrzę na dziecko, powstrzymując się od odsuwania, spoglądam na babcię.
[M] Może pani go uspokoić?
[P] Masz za swoje gówniaro.
[M] Albo uspokoi go pani, albo ja.
[P] Nie pyskuje mi tutaj! Zeszłaby to i spokój by miała.
[W] SPADAJ.
Powstrzymuję się jak najbardziej mogę, próbuję ignorować, ale ręce już mi się trzęsą, trochę się duszę. I o wszystkim przesądził jeden ruch - oto dzieciak postanowił mnie w rękę uderzyć. Zrobił to raz, po czym gdy podnosił rękę, by uderzyć drugi, szybko podciągnęłam rękaw kurtki tak, że ćwieki z pieszczochy wbiły się prosto w rękę dzieciaka. Są spiłowane więc raczej nie zrobiłyby mu krzywdy, a że mocno uderzył to już jego sprawa. Ryk, krzyk, wariacje. Babcia z wnuczkiem się odsuwają jak najdalej mogą, co przez tłum w autobusie trochę jest utrudnione.
[P] CO TY ZROBIŁA, DZIECKO MI ZABIJE!
[M] Nie dotknęłam go nawet!
[P] POLICJĘ WEZWĘ! SZATANY JAKIEŚ!
Tu zaliczyłam idealnego facepalma, powstrzymując się od wybuchu.
[M] A WZYWAJ DO CHOLERY I SAMEGO PREZYDENTA TYLKO MI Z TYM GÓWNIARZEM WIĘCEJ NIE PODCHODŹ!
Babcia znów zaczęła wykrzykiwać obelgi pod moim adresem, na szczęście jednak drogi kierowca autobusu (któremu bardzo dziękuję) kazał się kobiecie uspokoić, albo wyjść na następnym przystanku. Na szczęście wyszli.

Ludzie z dziećmi! Pamiętajcie, że niektórzy waszych pociech nie tyle nie lubią, co się ich boją! Nie pakujcie dzieciaków innym ludziom na głowę, jeśli sami nie wyrażą takiej chęci.

komunikacja_miejska

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 111 (267)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…