Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#40322

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o współpracownikach, którzy kwestie pracownicze załatwiają przez portal społecznościowy.
Dostałam awans, niezbyt duży, ale zawsze.
Nigdy nie wpadłam na to, że jeśli z współpracownikiem pracuje mi się dobrze, ba, można powiedzieć, że go bardzo lubię i tak nie należy dodawać go do znajomych (bądź akceptować zaproszenie) na jakimkolwiek portalu społecznościowym (w skrócie [PS]). A dlaczego? Ano dlatego, że w tym momencie nawet po pracy jest się w pracy.
Pracę mam raczej stresującą, z dużą liczbą obowiązków i bywają dni, że po powrocie do domu mam ochotę tylko i wyłącznie na schowanie się pod kołdrą i spędzenie tak reszty dnia.
Jednak zdarzyło mi się parę razy odpisać na znanym portalu społecznościowym na pytania koleżanek/kolegów dotyczące pracy, jeśli były to pytania o coś co nie wymagało sprawdzenia informacji i odpowiedzi mogłam udzielić od razu.
Koniec końców wyszłam i tak na najgorszą, na dodatek niekoleżeńską i złośliwą zołzę.
Dlaczego?

Przykład pierwszy:
Pisze do mnie dziewczę, była pracownica, (a jakże, na moje prywatne konto na PS) że zmieniło adres zamieszkania i czy mogłabym przekazać do firmy, co by korespondencja przychodziła na ten nowy adres, jak również, czy mogłabym jej przesłać dokumenty na tenże adres. Jasne. Czemu nie. Podaje adres maila firmowego, co by się dziewczę przypomniało, bo lojalnie uprzedzam, iż zapomnieć mogę, moje prawo, dużo na głowie, bywa. Maila nie otrzymuję, sprawa oczywiście wylatuje mi z głowy. Na szczęście dziewczę pamięta, gdyż sprawa pilna (!) więc się przypomina. Wysyłając kolejną wiadomość na PS. Trochę głupio mi się zrobiło (jeszcze wtedy ludzkie odruchy mi się odzywały), proszę po raz kolejny żeby napisała maila na adres firmowy, który podaję po raz kolejny. W międzyczasie w firmie zamieszanie, jakieś inwentaryzacje itp. Dziewczę przypomina się po raz kolejny, wysyłając... prywatną wiadomość na PS. Po kilku takich wymianach tzw. privów, odpuściłam, ręce mi opadły i w momencie otrzymania kolejnej wiadomości wysłałam sama sobie maila. Z prywatnego konta na firmowe. Dziewczę chyba w tym samym momencie w końcu przeczytało wszystko ze zrozumieniem i również w końcu maila na konto firmowe mi wysłała. Sprawę załatwiłam w trzy minuty, no ale oczywiście moja wina, że biedna czekała tygodniami aż w końcu łaskawie się zajmę jej sprawą (dla niewtajemniczonych: sprawami pracowników zajmuję się jak najbardziej, byli pracownicy to nie mój problem, więc właściwie mogłam dziewczę olać, chciałam pomóc, odbiło mi się czkawką, co zrobić, moja wina, że nie pamiętałam o rzeczach ważnych dla tej osoby, które to rzeczy ważne załatwiała przez PS)
Cóż, może i moja wina... Mogłam sobie zapisać czy coś, albo od razu samej sobie maila wysyłać.... No małpa złośliwa ze mnie i tyle..

Ale przejdźmy do szczytu bezczelności ludzkiej, po której to szczękę zbierałam z podłogi dobry miesiąc...

Przykład drugi:
Otrzymuję na PS wiadomość, od dziewczyny bądź co bądź dość lubianej przeze mnie, w przybliżeniu tej treści: "Uważasz, że skoro już razem nie pracujemy to możesz mieć mnie gdzieś? Wisi mi to dlatego też z przyjemnością zadzwoniłam do Centrali Firmy i nie omieszkałam wspomnieć jak niekompetentna jesteś że nie chcesz mi udzielić informacji" i dalej w tym klimacie. Jednym słowem "koleżanka" z wielką przyjemnością oczerniła mnie "u samej góry". Lekko mnie zatchnęło, szukam przyczyny takiego zachowania i oczom mym ukazuje się wiadomość, którą musiałam widocznie przeoczyć. Otóż panna postanowiła sprawę PITa (!) wyjaśnić na PS. Odczekawszy tydzień na moją odpowiedź postanowiła narobić mi problemów. Słabo mi się zrobiło. Zadzwoniłam do Centrali, kolega oznajmił, że właściwie to może on jej tego PITa to na PS wyśle. A właściwie to czemu on się mnie czepia jak ja teoretycznie w ogóle nie powinnam jej udzielać żadnych informacji, skoro jest byłym pracownikiem. Skończyło się śmiechem, ale mogło płaczem. Bo przecież moim obowiązkiem jest po pracy udzielać niezbędnych informacji pracownikom na portalu społecznościowym. Oczywiście za darmo, bo niby kto mi zapłaci za mój czas.

Szanujcie czas innych i myślcie czasami co robicie.
A moja rada to: nie dodawajcie kolegów z pracy do znajomych na portalach społecznościowych.

Na koniec moja ulubienica:
Dziewczę zwolniło się samo w okolicy lipca po czym w okolicy listopada napisało do mnie z pytaniem, czy otrzyma premię i paczkę na Boże Narodzenie:)

Kiedyś pracowałam w kinie, myślicie, ze przysługują mi darmowe bilety?:)

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (257)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…