Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#40336

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak to cywilizacja w miejscowościach okołostołecznych się szerzy.

Pojechałam dziś do swojego miasta rodzinnego, rzut beretem od Warszawy. Coby dojechać w miarę szybko i wygodnie postawiłam na autobusy prywatne (do dojazdu potrzebuję dwóch).
Pierwszy - cud, miód i orzeszki. Na drugi przyszło mi czekać ok. 30 minut, no ale trudno.

Za to droga powrotna to była zabawa.

Godzina 19:05, przychodzę na przystanek - 5 minut wcześniej był autobus, kolejny za niemal 1,5 godziny - no nie powiem, zdziwiłam się, zawsze jeździły co jakieś 15 minut, a tu nagle 2/3 autobusów skasowane. No, ale nic to, pojadę miejskimi.

Wyruszam więc na poszukiwanie otwartego kiosku (co o tej porze samo w sobie nie jest zadaniem łatwym). Obleciałam pół miasta, znalazłam 2 kioski i w ŻADNYM nie mieli biletów. Hmm.

No trudno, w końcu od czego jest kupowanie biletów u kierowcy? Autobus podjeżdża, wsiadam, proszę o bilet.
Kierowca spojrzał na mnie, jakbym co najmniej urwała się z choinki i oznajmił, że on biletów nie ma. Tonem, jakby rozmawiał z kretynką.

Summa summarum połowę trasy przejechałam na gapę (do najbliższego przystanku z biletomatem).

I weź tu człowieku bądź uczciwy.

komunikacja_miejska

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (33)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…