zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
O tym, jak to cywilizacja w miejscowościach okołostołecznych się szerzy.
Pojechałam dziś do swojego miasta rodzinnego, rzut beretem od Warszawy. Coby dojechać w miarę szybko i wygodnie postawiłam na autobusy prywatne (do dojazdu potrzebuję dwóch).
Pierwszy - cud, miód i orzeszki. Na drugi przyszło mi czekać ok. 30 minut, no ale trudno.
Za to droga powrotna to była zabawa.
Godzina 19:05, przychodzę na przystanek - 5 minut wcześniej był autobus, kolejny za niemal 1,5 godziny - no nie powiem, zdziwiłam się, zawsze jeździły co jakieś 15 minut, a tu nagle 2/3 autobusów skasowane. No, ale nic to, pojadę miejskimi.
Wyruszam więc na poszukiwanie otwartego kiosku (co o tej porze samo w sobie nie jest zadaniem łatwym). Obleciałam pół miasta, znalazłam 2 kioski i w ŻADNYM nie mieli biletów. Hmm.
No trudno, w końcu od czego jest kupowanie biletów u kierowcy? Autobus podjeżdża, wsiadam, proszę o bilet.
Kierowca spojrzał na mnie, jakbym co najmniej urwała się z choinki i oznajmił, że on biletów nie ma. Tonem, jakby rozmawiał z kretynką.
Summa summarum połowę trasy przejechałam na gapę (do najbliższego przystanku z biletomatem).
I weź tu człowieku bądź uczciwy.
Pojechałam dziś do swojego miasta rodzinnego, rzut beretem od Warszawy. Coby dojechać w miarę szybko i wygodnie postawiłam na autobusy prywatne (do dojazdu potrzebuję dwóch).
Pierwszy - cud, miód i orzeszki. Na drugi przyszło mi czekać ok. 30 minut, no ale trudno.
Za to droga powrotna to była zabawa.
Godzina 19:05, przychodzę na przystanek - 5 minut wcześniej był autobus, kolejny za niemal 1,5 godziny - no nie powiem, zdziwiłam się, zawsze jeździły co jakieś 15 minut, a tu nagle 2/3 autobusów skasowane. No, ale nic to, pojadę miejskimi.
Wyruszam więc na poszukiwanie otwartego kiosku (co o tej porze samo w sobie nie jest zadaniem łatwym). Obleciałam pół miasta, znalazłam 2 kioski i w ŻADNYM nie mieli biletów. Hmm.
No trudno, w końcu od czego jest kupowanie biletów u kierowcy? Autobus podjeżdża, wsiadam, proszę o bilet.
Kierowca spojrzał na mnie, jakbym co najmniej urwała się z choinki i oznajmił, że on biletów nie ma. Tonem, jakby rozmawiał z kretynką.
Summa summarum połowę trasy przejechałam na gapę (do najbliższego przystanku z biletomatem).
I weź tu człowieku bądź uczciwy.
komunikacja_miejska
Ocena:
-3
(33)
Komentarze