Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#40481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W szkole średniej miałam jedną bardzo dobra przyjaciółkę, która pewnego dnia namówiła mnie abym poszła z nią do Domu Dziecka jako wolontariuszka. Opowiedziała mi, że dzieci tam są naprawdę fajne i można z nimi miło spędzić czas a przy okazji zawsze to jeden dobry uczynek więcej ;)
Chodziłyśmy tam razem 2-3 razy w tygodniu. Czasami przynosiłyśmy jakieś zabawki czy słodycze. Czas naprawdę miło spędzony na zabawie z przewspaniałymi dzieciakami.

Raczej się tym bardzo nie chwaliłam, to była taka moja odskocznia te parę godzin kiedy to moja skromna osoba dawała komuś radość. Pewnego dnia jednak moja mama wygadała się swojej koleżance, że chciałaby w jej hurtowni zamówić trochę zabawek i przekazać na ów dom z okazji mikołaja. Piekielna koleżanka mało z krzesła nie spadła i zapytała skąd u mojej mamy taki durny pomysł, na co uzyskała odpowiedź zgodną z prawdą:
- Peach chodzi tam jako wolontariuszka i jak tak mi opowiada o tych dzieciach, to aż mi się serce kraje. Z tego powodu chciałam im chociaż mikołajki umilić.
Piekielna powiedziała z oburzeniem, że ona swojej córki by do takiego gnoju pełnego brudu i bachorów alkoholików nie puściła i że w głowach nam się pomieszało.

Tak zakończyła się przyjaźń mojej mamy i Piekielnej. Historia jednak ma ciąg dalszy.

Tydzień po tym zdarzeniu zostałam wezwana przez Panią Dyrektor Domu Dziecka i usłyszałam, że moja praca tam nie jest szczera lecz wymuszona, ponieważ chcę ocieplić wizerunek mojej rodziny, że chwalę się tym na prawo i lewo jak poświęcam się wolontariatowi, a tak naprawdę nienawidzę tu przychodzić, jednakże rodzice mi słono za to płacą i że mój ojciec już szykuje się do wspierania placówki. Ma to tylko na celu zareklamować go jako super obywatela, a i tak wszystko odpisze sobie od podatku... Wszystkie informacje pochodziły podobno z zaufanego źródła. Zostałam poproszona o nie pojawianie się w placówce i zaprzestanie budowania swojego wizerunku „Matki Teresy” kosztem dzieci...

Kiedy wychodziłam z budynku usłyszałam jak jedna z pracujących kobiet powiedziała do innej:
- Pier**lona szlachcianka przyszła tu 2 razy, przyniosła czekoladę, za chwile napiszą o tym w gazecie, a jej ojciec zostanie prezydentem. Ja od początku wiedziałam, że z nią jest coś nie tak.

Fakt, jestem bogata ale chciałam pomóc szczerze. Boleśnie podcięto mi skrzydła i czasami boję się przelać jakąś sumę np. na hospicjum bo może za chwile przyjdzie ktoś z Faktu i zapyta co chcę w ten sposób ugrać? Może miejsce w sejmie?

Dom Dziecka ...

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 917 (1037)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…