Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#40486

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
"Dostałam" nowego fotografa. Mój narzeczony, który dotychczas pracował ze mną, okazał się za drogi dla naszego pracodawcy (cóż, że rzetelnie wyliczał paliwo, amortyzację sprzętu, czas pracy, wszystko wyszczególnione i objaśnione) - a nowy fotograf jest pracownikiem etatowym i za swoją pracę dostaje grosze.

Robimy materiał do gazety informacyjnej.

Tryb pracy jest od lat taki, że wchodzimy do klienta, ja, jako dziennikarka, robię wywiad, potem idziemy na spacer po obejściu/zakładzie/muzeum/wystawie/szpitalu/gminie - tam, gdzie klient akurat rządzi. W trakcie przechadzki ja dopytuję o różne rzeczy, fotograf robi swoje, czyli fotografuje.

Piekielności nowego fotografa:
1. Wcina mi się w wywiady. Gorzej - zadaje durnowate pytania, nie przystające do tematu rozmowy, wkręca "a bo ja...", przerywa ważnym osobom w pół zdania (Na przykład w trakcie wywiadu o zbiornikach retencyjnych pan fotograf pyta wójta gminy, co to są te zbiorniki... O tym, że robimy materiał akurat na ten temat, wiedział od dawna. Nie mógł zapytać mnie przed spotkaniem - albo po - tylko musiał przerywać całkiem z resztą interesującą rozmowę, powodując u pana wójta odruch podobny do "facepalma". Gdy zaczynałam rozmowę z panią sekretarz, wciął mi się w połowie pytania, żeby ją pochwalić, że jej ładnie paprotki rosną i że on tez hoduje).

Dla kontrastu - mój narzeczony pracował ze mną jeszcze zanim został moim facetem - nigdy nie wcinał się w wywiady. Czasem zadawał pytania - po pierwsze NA KOŃCU, po drugie - raczej takie, które coś uzupełniały, zgłębiały jakiś temat. Jeśli nie wiedział na przykład, o co chodzi z mlecznością krów, to pytał w samochodzie, kiedy już pomachaliśmy panu rolnikowi na pożegnanie.

2. Tłumaczę, jak chłop krowie na miedzy, że zdjęcia robimy PO wywiadzie. Akurat w trakcie tego wyjazdu nam się udało, bo rozmówca się nie speszył, ale może być i tak, że mi się człowiek nagle zbiesi, nic nie powie, albo się jeszcze obrazi. Jest czas wywiadu, i czas robienia zdjęć, parafrazując Księgę Koheleta.
Odpowiedzi pana fotografa były dwie:
- Ale on musi nam udzielić wywiadu! Jak się obrazi, to będzie jego problem!
Moje pytanie: - A kto wtedy do niego pojedzie? Za co? Wątpię, żeby szef z własnej kieszeni zapłacił, raczej z Twojej działki. A innego dziennikarza nie macie, nikt wam tego wywiadu nie załatwi. Jak się klient wkurzy na mnie, to beknie całe wydawnictwo.

Druga odpowiedź rozłożyła mnie na łopatki:
- Ja skończyłem szkołę fotograficzną i siedem lat robię zdjęcia (na ślubach i konferencjach), więc wiem, co mam robić.
Moja riposta była krótka: - A ja od ponad siedmiu lat pracuję w tym zawodzie, szkołę też skończyłam, uwierz mi, że wiem, co mówię.

Wyjaśnienie: Nie stresujemy ludzi bardziej, niż musimy. Często zwalamy się na głowę osobom, które nie bardzo nawet wiedzą, co mają powiedzieć: "nooo, pani, no ja mam 300 hektarów, ze synem obrabiam, a jak przyszłem na gospodarstwo, to tu jedna krówka była i świnka jedna, ale taka chuda... a nie wiem, co mam więcej powiedzieć, pani mądrzejsza, to pani napisze" - taki człowiek sztywnieje na widok dyktafonu. Wtedy wyciągam tylko notes, żeby człowieka nie "zatkać", a zdjęcia robimy na końcu, kiedy już nas polubi. I nigdy w prywatnym domu ani przy bałaganie. A zdarza się i tak, że sesję zdjęciową ma rzeczona krowa, ciągnik albo nowa studnia w obejściu, bo pan wybitnie nie chce pozować. Nie napier... fleszem człowiekowi, który nas nie zna, który nas nie lubi i wcale nas tam nie chce.
Najpierw ciężko pracujemy na to, żeby przestał nas się bać.

3. Czas pracy. To już mnie rozkłada na łopatki. Z reguły wywiady trwają od pół godziny do nawet trzech - zależy, jak bardzo trzeba rozmówcę ciągnąć za język, ile ma do opowiedzenia, jak ładnie i ciekawie mówi - i jak miły jest, bo kiedy spotyka się fajnego człowieka, to warto z nim pogadać chwilę dłużej, nauczyć się od niego czegoś nowego. No i oczywiście od tego, jak długa trasa jest do przejścia (inaczej w małym biurze, inaczej w dużym skansenie, logiczne, nie?).

Mój ukochany ogląda scenerię, wybiera sobie najlepsze ujęcie, pach-pach-pach, potem pod innym kątem pach-pach-pach, przechodzimy dalej. Nie, nowy pan fotograf robi po dwadzieścia starannie wymierzonych zdjęć z każdej strony każdego przedmiotu. Ostatnio latał dookoła hektarowego stawu, żeby mieć go z każdej strony. My z panem wójtem czekaliśmy sobie przy samochodzie, a nogi nam w tyłki wchodziły.


Najgorsza sytuacja - nowy pan fotograf NIE SŁUCHA. No wybaczcie, ale jednak większość roboty odwalam ja. Z każdego spotkania wychodzę z napuchniętą wiedzą głową, piszę artykuły - zdjęcia są sprawą naprawdę drugorzędną. Poza tym to ja, jakby nie patrzeć, mam ustaloną marszrutę, tematykę i tak dalej. Nie wspominam już o tym, że dysponuję wieloletnim doświadczeniem w tym zawodzie. Tłumaczę panu na spokojnie, co i jak.
Następnego dnia - kolejny wywiad, siadamy sobie przy stole i co robi pan fotograf? Tak, napier... migawką NA POCZĄTKU ROZMOWY. I przeciąga fotografowanie każdego obiektu, choć specyfikacja umowy wyraźnie mówi, że z każdego wyjazdu mamy mieć po 10 zdjęć, a nie 150... I to porządnych, a nie "artystycznych".
Pan lubuje się w detalach. A tu śrubka, a tu łycha koparki, a tu jeden guziczek maszyny zajmującej całą ścianę - mamy pokazać CAŁOŚC inwestycji.
Pan lubuje się w "człowiekach" - nie dociera, że nie będę latać za każdym robolem na koparce z formularzem zgody na publikację wizerunku, a poza tym, że pan w koparce nie jest przedmiotem wywiadu, tylko ten dołek, który wykopał.
Pan lubuje się w "efekcie rybiego oka", przez co maszyna idealnie sześcienna wygląda jak wnętrze kuli. Dzięki, stary, rzeczywiście, oddajemy rzeczywistość.


A jak poprosiłam, żeby spojrzał w poprzedni numer, jak wyglądała seria zdjęć komiksowych, bo mamy zrobić podobną, to "mu się zapomniało".


Dobra, nie wspominam, że poglądy polityczne, społeczne i ogólno-życiowe ma takie, że człowiekowi ręce opadają.
Ale to ja będę piekielna, bo się przespaceruję do naszego szefa i poproszę o zmianę pracownika. Tak, ten jest tani - ale, niestety, odzwierciedla się to zarówno w jakości zdjęć, jak i w braku pomyślunku.

wydawnictwo

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (300)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…