Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#40689

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dojeżdżam do pracy rowerem. Taniej to i zdrowiej dla ciała i ducha. No ale niestety na polskich drogach rowerzysta to wróg najgorszy.

Przechodząc jednak do rzeczy. Wracałem dziś sobie z pracy spokojnie moim rowerkiem. Wtem na wyjeździe z parkingu przed toruńskim lodowiskiem w przednie koło trafił diplodok. Padłem, poturlałem się po asfalcie i leżę. Dinożarł uciekł w tylko sobie znanym kierunku. Jakoś pozbierałem się z jezdni. Podreptałem coby rower zebrać z przejazdu. Po chwili zebrała się grupka robotników remontujących drogę. No i typowo w takiej sytuacji padają pytania czy nic mi nie jest, czy wzywać policję, pogotowie. Czułem się raczej dobrze, więc nikogo nie wezwano (wiem głupi byłem).

Wtem pojawił się właściciel firmy remontującej drogę a przy okazji jeden z klientów serwisu gdzie pracuję. Dzięki niemu dowiedziałem się, że nie trafił mnie diplodok (szkoda, nobel był tak blisko) a jego małżonka w Hondzie CRV.

Koniec opowieści jest jednak szczęśliwy. Klient dał mi pięć stów żebym nie zgłaszał sprawy na policję, obiecał "zająć się żoną" i kazał pracownikowi zabrać mnie do domu.

Tylko lewa strona ciała coś mnie pobolewa. No i przedni amortyzator i koło do wymiany.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…