Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#41365

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak moja narzeczona stała się moją Eks.

Kiedy poznaliśmy się z moją narzeczoną, oboje mieszkaliśmy z rodzicami. Ale po dwóch latach zaczęliśmy myśleć o zmianie. Ja chciałem się wynieść z domu bo mieszkałem w ciasnym blokowym mieszkanku z rodzicami i rodzeństwem, a jej rodzice postanowili się wyprowadzić z miasta do domu na wsi, a mieszkanie w mieście wynająć.

Po kilku tygodniach udało nam się znaleźć super mieszkanie, oboje nawet nie mało zarabiamy, więc padło na dwupokojowe mieszkanko niedaleko centrum. Zabraliśmy się za urządzanie co mimo iż jestem facetem bardzo lubię. Trochę je przerobiliśmy tak, że powstała kuchnia z małym salonem, sypialnia i mały gabinet (po pracy często dodatkowo pracuję w domu więc to miał być takie moje małe biuro). Wszystko już prawie skończone, i nagle pojawił się problem. Mamusia mojej dziewczyny.

Do tej pory miałem z nią dobry kontakt, ale jak się przekonała, że na serio chcemy razem zamieszkać to zaczęły się schody. Rzeczona mamusia jest bardzo wierząca i zaczęły się gadki, że jakże to tak można mieszkać razem przed ślubem, że to grzech i nie tak wychowywała córeczkę.

Sytuacja zrobiła się trochę dziwna, ale moja narzeczona (która notabene jest niby wierząca ale do kościoła nie chodzi i ma w dupie wszystko co z nim związane) wymyśliła, że powiemy mamusi, że ona tam mieszka sama, a najwyżej jak by ją rodzice odwiedzili to ja pójdę na jedną noc do rodzinnego domu. Nie bardzo mi się ten pomysł podobał ale zapewniała mnie, że tak uwielbiają mieszkać na wsi, że przyjadą najwyżej raz na ruski rok.

No i się zaczęło.

Pierwsze trzy miesiące były super, rodzice raz nas odwiedzili na obiad i pojechali do domu wieczorem, a ja sobie kończyłem urządzanie mieszkania, itd.

Tydzień później niedoszła teściowa przyjechała na weekend. No i pierwszy raz zostałem wysłany do rodziców. Trochę się zdziwili, no ale musieli zrozumieć, że na wsi nie ma takiego dobrego fryzjera, tipsów i sklepów jak w mieście i jakoś przebiedowałem z bratem w starym pokoju.

Za dwa tygodnie sytuacja się powtórzyła, tym razem przyjechał brat mojej dziewczyny z żonką i znowu zostałem odesłany.

Na następny weekend przyjechała znowu mamusia, znowu na zakupy i posiedzieć z córeczką.

Trochę już się wkurzyłem, ale dziewczyna mi nagadała, że przecież obiecałem.

Dwa tygodnie spokoju i znowu przyjechał brat.

W końcu, postanowiłem z nią pogadać, nie po to płacę większość rachunków, żeby mnie eksmitowała co tydzień, zwłaszcza jak mam wolne i chciałbym sobie odpocząć we własnym mieszkaniu. To mi zrobiła awanturę, że nie szanuję jej rodziców, że dla niej rodzina jest ważna, a nie to co dla mnie i może ja lubię patologię ale ona nie będzie odmawiać własnej mamie.

Przez jakiś czas był spokój (o ile spokojem można nazwać to, że mamusia do niej wydzwania 10 razy dziennie i gadają o dupie Marynie, np. rozwiązują krzyżówkę przez telefon) i to o każdej porze dnia, od 7 rano, po 2 w nocy.

Pewnego dnia wróciłem do domu i zauważyłem, że coś jest nie tak. Wszystkie moje rzeczy zniknęły z półek szafek i łazienki (znaczy tylko takie rzeczy które były wyraźnie męskie, bo książki, filmy, elementy wystroju zostały).
Jak zapytałem o co chodzi to się okazało, że znowu mamusia przyjeżdża i moja dziewczyna pochowała moje rzeczy, bo mama zaczęła podejrzewać, że ja tam mieszkam. Wkurzyłem się i powiedziałem, że chyba czas z nią porozmawiać i powiedzieć jej prawdę, na co moja dziewczyna się poryczała i powiedziała, że jak weźmiemy ślub to będzie już normalnie, a teraz ona nie może tego mamie robić, bo takie ma zasady.
Moje zdanie że to totalna hipokryzja, bo tak na serio ze mną mieszka puściła mimo uszu i znowu wylądowałem u swoich rodziców. Niestety zapomniałem z tego wszystkiego zabrać trochę rzeczy do rodziców, więc zadzwoniłem żeby mi podrzuciła autem.

Wieczorem przyjechała do mnie z 3 walizkami i torbą. Zapakowała tam chyba wszystkie moje ciuchy, kosmetyki, itp.
Jak zapytałem po co mi to wszystko to stwierdziła, że przecież jej kazałem przywieźć rzeczy, a do tego mamusia zostanie kilka dni tym razem.

No i teraz finał.

Po jakimś tygodniu dzwoni dziewczyna, żebym wracał.
Wchodzę do mieszkania, idę do mojego pokoju jak gdyby nigdy nic. A tam nie ma mojego pokoju. Biurko, komputer, szafka na książki, fotel, wszystko zniknęło, a zamiast tego pojawiło się wielkie łóżko i szafa. Pytam się więc:
- Gdzie moje rzeczy?
- Wyniesione do garażu.
- Dlaczego?
- Rodzice się wprowadzają, bo się zbliża zima i na wsi im się znudziło.
- Czemu ja nic o tym nie wiem?
- Bałam się że będziesz zły (nie no serio?)
- Czemu w takim razie nie wprowadzą się do starego mieszkania, które wynajmują?
- Im tak wyjdzie taniej, nie martw się, zapłacą twoje rachunki.
- Co ja mam w takim razie zrobić?
- Przecież masz gdzie spać (u rodziców).

Szczena mi opadła, a ona jeszcze się zdziwiła, że się wściekam bo "przecież jak się poznaliśmy to też tak było, że mieszkaliśmy z rodzicami, więc ona nie wie o co mi chodzi".

Tak wiec zostałem wywalony ze wspólnego mieszkania i zostałem na lodzie, z meblami biurowymi których nie mam gdzie dać (u rodziców się nie zmieszczą), już nie wspomnę o czasie i pieniądzach jakie włożyłem w urządzanie tego mieszkania.

A moja narzeczona stwierdziła, że jak wezmę z nią ślub to będzie jak dawniej, a póki co mogę ją odwiedzać, ale jakoś o dziwo już nie mam na to ochoty.

Skomentuj (111) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1495 (1577)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…