Jak to czasami rzeczy oczywiste okazują się być skomplikowanymi.
Jechałam wieczorem na Oslo Fashion Week i potrzebowałam koron. Nic prostszego wydawałoby się - idziesz do banku ewentualnie kantoru i wymieniasz. Koniec sprawy.
Okazuje się jednak, że nie w Norwegii.
Bank1: Ma pani konto w naszym banku?
Ja: Nie.
B1: Nie możemy pani pomóc.
ZONK.
Bank2: Czy ma pani konto?
Ja: (już przygotowana)- Jestem turystką i chciałam tylko trochę pieniędzy wymienić.
B2: Ile i w jakiej walucie?
J: 400 Euro.
B2: A skąd pani je ma?
WTF?! A co za różnica?! Zarobiłam to mam!
B2: To za dużo, ja pani nie wymienię tylu pieniędzy.
Z tego co wiem to 400 euro to poniżej 3000 NOK czyli 1/4 najniższej pensji! I ona mówi, że za dużo. Ciekawe.
J: Proszę pani, to moje pieniądze, potrzebuję ich na pobyt w Norwegii. Czym ja mam niby płacić?
B2: To za dużo - co my potem z tymi pieniędzmi zrobimy?
J (nie mogąca uwierzyć, że jeden z największych banków w kraju nie ogarnie "zawrotnej" kwoty 400 Euro): Poproszę z pani kierownikiem.
B2: Niestety nie ma, będzie jutro.
Ja (już kompletnie załamana): To ile mi pani może wymienić?
B2: 150 Euro.
J: Niech będzie, pójdę sobie do innego banku i wymienię resztę! Niech mi pani to wymienia.
B2: Nie może pani tak zrobić - to wbrew prawu..
Że tak zacytuję Kung-Fu Pandę: "Watch me!" :)
Krew mnie zalewała wielkimi falami, a musiałam tam jeszcze stać i patrzeć jak babka woła innego pracownika i dwoje debatują nad tym, co oni mają z tymi pieniędzmi zrobić i jak mi je wymienić. W końcu po pół godzinie udało się przeprowadzić tą skomplikowaną operację bankową.
Do drugiego banku nie poszłam - miałam dość użerania się. Kasę wymieniłam u kolegi, który stwierdził, że trochę euro mu się przyda.
Jechałam wieczorem na Oslo Fashion Week i potrzebowałam koron. Nic prostszego wydawałoby się - idziesz do banku ewentualnie kantoru i wymieniasz. Koniec sprawy.
Okazuje się jednak, że nie w Norwegii.
Bank1: Ma pani konto w naszym banku?
Ja: Nie.
B1: Nie możemy pani pomóc.
ZONK.
Bank2: Czy ma pani konto?
Ja: (już przygotowana)- Jestem turystką i chciałam tylko trochę pieniędzy wymienić.
B2: Ile i w jakiej walucie?
J: 400 Euro.
B2: A skąd pani je ma?
WTF?! A co za różnica?! Zarobiłam to mam!
B2: To za dużo, ja pani nie wymienię tylu pieniędzy.
Z tego co wiem to 400 euro to poniżej 3000 NOK czyli 1/4 najniższej pensji! I ona mówi, że za dużo. Ciekawe.
J: Proszę pani, to moje pieniądze, potrzebuję ich na pobyt w Norwegii. Czym ja mam niby płacić?
B2: To za dużo - co my potem z tymi pieniędzmi zrobimy?
J (nie mogąca uwierzyć, że jeden z największych banków w kraju nie ogarnie "zawrotnej" kwoty 400 Euro): Poproszę z pani kierownikiem.
B2: Niestety nie ma, będzie jutro.
Ja (już kompletnie załamana): To ile mi pani może wymienić?
B2: 150 Euro.
J: Niech będzie, pójdę sobie do innego banku i wymienię resztę! Niech mi pani to wymienia.
B2: Nie może pani tak zrobić - to wbrew prawu..
Że tak zacytuję Kung-Fu Pandę: "Watch me!" :)
Krew mnie zalewała wielkimi falami, a musiałam tam jeszcze stać i patrzeć jak babka woła innego pracownika i dwoje debatują nad tym, co oni mają z tymi pieniędzmi zrobić i jak mi je wymienić. W końcu po pół godzinie udało się przeprowadzić tą skomplikowaną operację bankową.
Do drugiego banku nie poszłam - miałam dość użerania się. Kasę wymieniłam u kolegi, który stwierdził, że trochę euro mu się przyda.
bank zagranica
Ocena:
698
(754)
Komentarze