zarchiwizowany
Skomentuj
(14)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Domorośli didżeje z komunikacji miejskiej. Któż z nas nie miał tej wątpliwej przyjemności spotkania któregoś z nich. Spotkanie z nimi jest wyzwaniem i sprawdzianem ludzkiej cierpliwości.
Przedwczoraj dwóch ortalionowych rycerzyków i ich damy testowali cierpliwość moją i pozostałych pasażerów pewnego podmiejskiego autobusu.
Wiele jestem w stanie znieść, człowiek ze mnie cierpliwy, ale wszystko ma swoje granice. Moja cierpliwość również, a „ambitny hip hop” pewnego rapera o wdzięcznej ksywie Wesz bardzo szybko pomógł w odkryciu tejże granicy. Po prostu hip hopem można mnie wyganiać z domu, a po 13 godzinach na nogach ten typ muzyki wzbudził we mnie żądzę mordu.
Chłoptysie „muzyczkę” puszczają, chichot panienek jest równie melodyjny jak owa „muzyczka”, a autobus wzdycha i cicho marudzi, że kultury brak.
W końcu nie wytrzymałam. Warcząc spytałam czy na słuchawki pana didżeja nie stać. Jeśli go nie stać, to niech rodziców poprosi żeby mu kupili, a teraz ma to cholerstwo wyłączyć. Didżej odpyskował, że stać i o co mi chodzi. Kolejny raz warczę , że tu są ludzie wracający z pracy lub uczelni i wypadałoby zachowywać się w sposób cywilizowany, a nie puszczać tak g*wniane rzępolenie publicznie. I jeżeli nie wyłączy to na następnym przystanku zakończy podróż w ramionach policji. Podziałało, wyłączył. Autobus westchnął z ulgą.
Pytanie tylko, czemu musiało zareagować dziewczę metr sześćdziesiąt w kapeluszu, podczas gdy w pojeździe siedziało trzech panów, którzy bynajmniej do ułomków nie należeli.
Przedwczoraj dwóch ortalionowych rycerzyków i ich damy testowali cierpliwość moją i pozostałych pasażerów pewnego podmiejskiego autobusu.
Wiele jestem w stanie znieść, człowiek ze mnie cierpliwy, ale wszystko ma swoje granice. Moja cierpliwość również, a „ambitny hip hop” pewnego rapera o wdzięcznej ksywie Wesz bardzo szybko pomógł w odkryciu tejże granicy. Po prostu hip hopem można mnie wyganiać z domu, a po 13 godzinach na nogach ten typ muzyki wzbudził we mnie żądzę mordu.
Chłoptysie „muzyczkę” puszczają, chichot panienek jest równie melodyjny jak owa „muzyczka”, a autobus wzdycha i cicho marudzi, że kultury brak.
W końcu nie wytrzymałam. Warcząc spytałam czy na słuchawki pana didżeja nie stać. Jeśli go nie stać, to niech rodziców poprosi żeby mu kupili, a teraz ma to cholerstwo wyłączyć. Didżej odpyskował, że stać i o co mi chodzi. Kolejny raz warczę , że tu są ludzie wracający z pracy lub uczelni i wypadałoby zachowywać się w sposób cywilizowany, a nie puszczać tak g*wniane rzępolenie publicznie. I jeżeli nie wyłączy to na następnym przystanku zakończy podróż w ramionach policji. Podziałało, wyłączył. Autobus westchnął z ulgą.
Pytanie tylko, czemu musiało zareagować dziewczę metr sześćdziesiąt w kapeluszu, podczas gdy w pojeździe siedziało trzech panów, którzy bynajmniej do ułomków nie należeli.
komunikacja podmiejska
Ocena:
129
(205)
Komentarze