zarchiwizowany
Skomentuj
(11)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Nic mi nie wychodziło tego dnia - późno wstałem, skomplikowany mail od kierownika w sprawie projektu zaatakował mnie zaraz po przebudzeniu, do tego ze względu na późną porę miałem mało czasu, żeby ogarnąć najpilniejsze rzeczy, zawijać się na pociąg i zdążyć na spotkanie. Nie mogłem znaleźć kluczy, kawa wyciekała mi z kubka turystycznego, wszystko z rąk wypadało, ogólnie druga po południu, początek dnia, nerwy już zszargane.
Kiedy dotarłem na stację końcową KM w Warszawie, powitał mnie - a jakżeby inaczej - lud wołomińsko-małkiński, stojący murem na peronie. Znowu.
Najwidoczniej kampania reklamowa ZTMu nie trafiła do targetu. Kiedy pociąg wolno sunął po torach ku końcowi peronu obserwowałem, jak ludzka masa przemieszcza się w kierunku drzwi tak, aby jak najszybciej dostać się do przedziału i zająć miejsce siedzące.
Wrota rozsunęły się i znalazłem się w sytuacji bez wyjścia, dosłownie. Rozejrzałem się szybko - lewa zablokowana, prawa zablokowana, front zablokowany. I ani myślą się ruszyć. Stanąłem na stopniu, aby spowodować jakąś reakcję - nic. Jako, że z tyłu ludzie napierali (przypominam, stacja końcowa) szlag trafił mnie ostateczny. Warknąłem podniesionym nieco głosem "Przepraszam" i przeszedłem taranem przez bandę.
Oddalając się, usłyszałem tylko "aua", ale nie wiem czy to moja ofiara, czy ludzie zaczęli się tratować nawzajem i pakować do pociągu, zanim dotychczasowi pasażerowie wysiedli. Kto nie jeździ komunikacją miejską - niech uwierzy, to normalka.
Ja wiem, że myślenie w naszym kochanym narodzie nie obowiązuje, ale w takim razie wprowadzam na własną rękę tresurę. Na wzór psa Pawłowa.
Kto pierwszy rzuci kamieniem?
Kiedy dotarłem na stację końcową KM w Warszawie, powitał mnie - a jakżeby inaczej - lud wołomińsko-małkiński, stojący murem na peronie. Znowu.
Najwidoczniej kampania reklamowa ZTMu nie trafiła do targetu. Kiedy pociąg wolno sunął po torach ku końcowi peronu obserwowałem, jak ludzka masa przemieszcza się w kierunku drzwi tak, aby jak najszybciej dostać się do przedziału i zająć miejsce siedzące.
Wrota rozsunęły się i znalazłem się w sytuacji bez wyjścia, dosłownie. Rozejrzałem się szybko - lewa zablokowana, prawa zablokowana, front zablokowany. I ani myślą się ruszyć. Stanąłem na stopniu, aby spowodować jakąś reakcję - nic. Jako, że z tyłu ludzie napierali (przypominam, stacja końcowa) szlag trafił mnie ostateczny. Warknąłem podniesionym nieco głosem "Przepraszam" i przeszedłem taranem przez bandę.
Oddalając się, usłyszałem tylko "aua", ale nie wiem czy to moja ofiara, czy ludzie zaczęli się tratować nawzajem i pakować do pociągu, zanim dotychczasowi pasażerowie wysiedli. Kto nie jeździ komunikacją miejską - niech uwierzy, to normalka.
Ja wiem, że myślenie w naszym kochanym narodzie nie obowiązuje, ale w takim razie wprowadzam na własną rękę tresurę. Na wzór psa Pawłowa.
Kto pierwszy rzuci kamieniem?
Koleje Mazowieckie
Ocena:
27
(161)
Komentarze