Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#41954

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spadł śnieżek, wychodzę więc z łopatka i odgarniam tą białą berbeluchę z chodnika przed domem, żeby się nikt nie przewrócił.
Właśnie skończyła się msza w pobliskim kościele... no i się zaczyna.

Podchodzi (S)ąsiadka i bez pitolonego "Dzień dobry" zaczyna wykład, tak głośno, by wszyscy wracający słyszeli...

S - bezbożnica! W kościele się nie było! I to już kolejny raz! Do tego w dzień święty pracuje! Piekło cie pochłonie...
Ja - Dzień dobry, przepraszam ale to chyba moja sprawa?
S - jaka twoja? jaka twoja!? naszej społeczności! My tu nie chcemy takiego szatańskiego sąsiedztwa...
Ja - Pani wybaczy, ale nie muszę tego słuchać... do widzenia.
S - powinnaś słuchać! Ksiądz proboszcz przyjdzie do ciebie i zrobi porządek...
Ja- Pani miła, a pani wie jakiego ja jestem wyznania?
S - na pewno szatanistka!
Ja - jeśli już, mówi się satanistka, ale nie, nie jestem
S - ja wiem swoje, ja i wszyscy sąsiedzi, mamy cie na oku, do tego z chłopem bez ślubu kościelnego żyje, zobaczysz, piekło was pochłonie...

i tak dalej i tak dalej...

w końcu pani powiedziałam:

Niech pani zapamięta - ten ma najwięcej grzechów na sumieniu, kto najbliżej ołtarza stoi...

A największą piekielnoscią miłej sąsiadki jest to, że odchodząc rozkopała zrzucony na kupkę śnieg z powrotem na chodnik, psując moją pracę ale i mocząc sobie przy tym buty po łydki...
Na pewno teraz suszy kozaki i psioczy, że ten śnieg co spadł to moja szatańska sprawka...

wsi spokojna...

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (260)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…