Poszłam do galerii handlowej kupić sobie jeansy. Trafiłam klasycznego sklepu, w którym półki z takimi spodniami sięgają do sufitu. Po kilkunastu minutach przymierzania wybrałam parę, która leżała na moim tyłku idealnie i z radością pomaszerowałam do kasy. Pani nabiła spodnie na kasę i poinformowała że mam do zapłaty 280 zł. Cena na metce - 160 zł. Na moje zdziwienie ekspedientka zareagowała następująco:
(E): Przecież pani chyba nie myślała, że TAKIE spodnie kosztują tylko tyle... To cena z promocji, która już nie obowiązuje.
(J): Ale to jest ponad 100 zł różnicy! Myślała pani, że nie zauważę, czy co?
(E): Nikt pani do zakupu tych spodni nie zmusza...
Ok. Nikt mnie nie zmusza to idę do konkurencji. Nie ma jak zachęcać klienta do zakupów...
(E): Przecież pani chyba nie myślała, że TAKIE spodnie kosztują tylko tyle... To cena z promocji, która już nie obowiązuje.
(J): Ale to jest ponad 100 zł różnicy! Myślała pani, że nie zauważę, czy co?
(E): Nikt pani do zakupu tych spodni nie zmusza...
Ok. Nikt mnie nie zmusza to idę do konkurencji. Nie ma jak zachęcać klienta do zakupów...
Sklep z dużą gwiazdą w nazwie
Ocena:
722
(808)
Komentarze