Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42038

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Dostałam krótkiego sms'a od mojej drugiej połówki:
"CallMeMaybe... przepraszam, ale to koniec. Masz czas do środy żeby się wyprowadzić. Nie odpisuj, nie dzwoń. Trzymaj się."

Mój natychmiastowy wybuch płaczem słyszało chyba połowę miasteczka, siedziałam na podłodze i... ryk. Po prostu ryk. Jak to tak, nie dość że jak gimnazjalista, przez sms'a to do tego po CZTERECH latach, dając mi 48 godzin na wyprowadzkę ze WSPÓLNEGO mieszkania?!

Siostra siedzi, uspokaja mnie, wachluje, jednocześnie z telefonem przy uchu. I zaczyna tyradę w kierunku byłej (?) chyba już połowy.

-Ty śmaka, taka, owaka, a ja Ci ufałam prawie jak Call, na chrzestną brać chciałam, a Ty... jak to o czym? No weźcie mnie trzymajcie! Call, ona udaje po prostu je*niętą! Jak to nie wiesz o czym ja mówię! O tym co napisałaś! Siostra mi ryczy i mdleje a Ty pytasz o co chodzi?! Nie pokazuj mi się lepiej na oczy, bo zabije!
Wypluje z siebie dzieciaka, a potem przysięgam - ZA BI JE. I nawet się do tego przyznam, sama na siebie na policję doniosę! Ale absolutnie nie dam Ci jej do słuchawki, zapomnij!

Dostałam mocnej herbaty, siedzę przy kuchennym stole, ręce trzęsą mi się jak ćpunce na głodzie, telefon dzwoni.

-Call, chyba po czymś tak bezczelnym nie zamierzasz odbierać?
-Przestań, może chociaż odpowie mi na jedno pytanie.
-Jakie? Z kim wróci do WASZEGO domu z tego całego rzekomego szkolenia?!
-Nie... po prostu "DLACZEGO?".

Ignoruje siostrę która już się nadyma i chce zacząć od nowa. Odbieram. I szlocham.

Co się okazało?
Mamuśka osoby z którą od czterech lat jestem, a od dwóch mieszkam, postanowiła sama zakończyć "ten cały cyrk" to jest mój związek, bo po prostu... MNIE NIE LUBI. Ukradłam jej dziecko, spod jej dachu, na jej własnej piersi i mleku chowane!

Tak. Moja połowa znajduje się na drugim końcu Polski, a mamuśka wskoczyła w pociąg (chociaż rzekomo boi się pociągów i innych tego typu pojazdów, dzięki czemu jesteśmy, a raczej już teraz byliśmy jej szoferami) i pojechała do swojej "kokoszki" z torbą konfitur i domowym plackiem.

Wstyd "jak ch*j", bo "kokoszka" lat dwadzieścia parę już ma, a mamusia przywiozła jej dżemiki, placuszek i... ciepłe sweterki, bo ziąb. I uznała że zostaje. Wynajmie pokój w hotelu, ale "dziecka nie zostawi w potrzebie, a ta cała Call to zrobiła!". Tak.

W trakcie posiadówki w jakieś kawiarni, wystarczyła chwila - wyszła do łazienki, mamusia wysłała sms'a, zadowolona z siebie skasowała, nie patrząc na to że od dziecka mam problemy z sercem i taki szok mógłby mnie zabić (pewnie po cichu na to liczyła) ani na to że...

Jej kochana kokoszka, dziecko na piersi i mleku chowane, wyskoczy do jej hoteliku ze zwierzęcym okrzykiem, po czym raz na zawsze, W KOŃCU każe jej po prostu wypie*dalać gdzie pieprz rośnie, sprzed naszych oczu, nosa, uszu jak i życia.

Loguję się do rzeczywistości.
Idę się napić.

teściowa.

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 374 (614)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…