Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42406

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak wcześniej wspominałam, poszukiwałam pracy.
Znalazłam.
W pewnym sklepie.

Wiadomo, przy pracy z ludźmi zdarza się wiele piekielnych historii. No i taka właśnie będzie.

Pracuję od kilku dni. Wiadomo, nie można od razu wypchnąć kogoś do pracy, bez uprzedniego przeszkolenia, więc po ogólnym ogarnięciu sklepu i zasad w nim panujących, dnia piątego usadzono mnie na kasie.
Szło mi całkiem nieźle, choć z deczka wolno - wiadomo, nikt nie urodził się z umiejętnością obsługi kasy. W każdym razie, ludzie widząc moje starania odnalezienia kodu w specjalnej książeczce (kody na pieczywo, owoce i warzywa) i napis "Uczę się." na plakietce, uśmiechają się ze zrozumieniem i zagadują uprzejmie. Jeden pan postanowił chyba jednak wykorzystać moją "nowość".
Do kasy, od strony wyjścia, podszedł facet. Patrzy się na mnie i uśmiecha. Skończyłam kasować poprzednią osobę, i wtedy [P]an wkroczył do akcji.
[P]: Nie wydałaś mi 10zł.
[J]: Niemożliwe... - zaskakuję, że facet przecież wyszedł ze sklepu dobre 10 minut temu, dopiero teraz się zorientował? Poza tym nie płacił mi taką ilością pieniędzy, żebym musiała mu dychę wydawać... Ale chciał, nie chciał, wołam kierownika.
Kierownik oddał facetowi dychę i oznajmił mi, że jeśli pod koniec będzie brakować mi 10zł, będzie to na jego odpowiedzialność. Dobra.
Rozliczenie. Na minusie jestem 9zł z groszami. Przy czym wiem, że grosze brakujące do pełnej złotówki, na oko uzbierałam od ludzi, którzy zostawiali resztę po 1, 2gr.
Kierownik: Sku*wiel Cię oszukał, a ja mu uwierzyłam...

Ano. W teorii byłam na plusie, w praktyce na granicy, na której musiałabym się tłumaczyć.

Udław się pan tą dychą.

sklepy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 286 (344)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…