Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42566

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skoro już znalazłam chwilę czasu na dodawanie historii, dodam jeszcze jedną, której skutki odczuwam właściwie do dziś.

Jestem honorowym krwiodawcą. Wprawdzie nie mogę pochwalić się dziesiątkami litrów oddanej krwi, ale mam nadzieję to zmienić. :)

Ostatnio krew pojechałam oddać z mamą jako kierowcą. Wiadomo, po oddawaniu krwi lepiej nie prowadzić, wolałam też nie jechać sama, bo nie wiadomo, czy gdzieś nie zasłabnę. Mniejsza.
Mój urok jest taki, że mam dość głęboko umiejscowione żyły. Byle kto nie potrafi ich szybko znaleźć. Mama jest położną, wiele razy podkłuwała mnie lub robiła zastrzyki, więc nie ma z tym problemu. Tyle słowem wstępu.

Pierwsze pobranie krwi poszło w miarę gładko, pani stosunkowo szybko znalazła żyłę i tylko (z uśmiechem!) narzekała sobie na to, że ciężko je znaleźć. Ale wiadomo - pierwsze pobranie to malutka igiełka, próbówka i dziękuję.
Przy właściwym pobieraniu, pani Wykwalifikowana stoi nade mną, duma, maca, ściska, poluźnia, każe ręką popracować... I nic. Po kilku minutach... No, nadal nic. Widzę, że będzie ciężko, więc próbując nieco rozluźnić sytuację, pozwoliłam sobie na żarcik...
- Wie pani, na korytarzu siedzi moja mama, położna, ona wie, gdzie mam żyły... - nie dokończyłam. Poważnie, WIEM, że mama nie może mnie podkłuć w RCKiK (choć akurat wtedy zaoszczędziłoby to wiele czasu...).
- Jeszcze czego! Będzie mi tu jakaś pierwsza lepsza ludzi kłuła! - tu się lekko zagotowałam. Pierwsza lepsza? Po to mama pracuje niemal 20 lat w zawodzie, żeby była pierwszą lepszą dla jakiejś piguły, która nie umie znaleźć żyły?
No i pani Wykwalifikowana wbiła mi tą igłę w rękę na oślep. Niespodzianka! Nie trafiła. Więc zaczęła grzebać mi tą grubachną igłą w ciele. Nikomu nie życzę tego uczucia, bo choć nie boję się igieł, a zastrzyki nie robią na mnie wrażenia, to mimo wszystko igła dwunastka poruszająca się w ciele to nic przyjemnego.
Normalnie, pani powinna igłę nieco wysunąć i próbować wbić ją kawałek dalej. Ale nie pani Wykwalifikowana. Pełną długością igły orała mi rękę na boki. Bolało, ale zacisnęłam zęby.
Kiedy pani wbiła mi się już w tę cholerną żyłę, odeszła i powiedziała do koleżanki wystarczająco głośno, żebym to usłyszała.
- Widziałaś ją? Stara krowa, krew chce oddawać, a się igły boi i chce, żeby ją mamusia kłuła... Hahaha...
Tak. Oddawałabym krew wielokrotnie, gdybym się bała igieł. Serio, człowiek mdlejący na widok igieł jest pierwszą osobą, która idzie oddawać krew honorowo, dla poczucia spełnionego obywatelskiego obowiązku. No kur*a.

W sobotę minie trzeci tydzień od momentu pobrania tej cholernej krwi. Ręka nadal boli mnie przy wysiłku.


Dodam tylko, że pierwszy raz spotkało mnie takie chamstwo w tym Centrum. Zazwyczaj robię się blada i panie pielęgniarki obchodzą mnie grupką, wciskają wapno, picie, pytają non stop, czy dobrze się czuję... A tu taka pani Wykwalifikowana zabiła we mnie chęć uprzejmego odnoszenia się do pań w RCKiK. Obawiam się, że teraz nie powiem już ani jednego słowa więcej, niż potrzeba... Jeszcze ktoś obrazi moją mamusię. :(

rckik wrocław

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (201)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…