Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42657

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Liceum, tzw. "pasowanie na licealistę", podczas którego mieliśmy dostać szkolne krawaty, coś na kształt "mundurku". Rodzice zaproszeni, nawet prezydent miasta, wiadomo- wypadałoby odpowiednio się ubrać.

Tutaj warto wspomnieć, że jestem osobą bardzo szczupłą, wręcz "zabiedzoną", kości można liczyć. Nie, nie odchudzam się, jem normalnie, nie odmawiam sobie czekolady czy innego słodkiego. Ot, po prostu.. Na co dzień nie rzuca się to tak bardzo w oczy, wiadomo: jakaś bluza, albo sweter, kości są zakryte ; )

Stoję sobie w białej bluzeczce (z dość obcisłego materiału), czarne rurki i obcasy jeszcze optycznie mnie wyszczupliły. Nagle pojawia się nauczycielka (nawet mnie nie uczy) i zaczyna krzyczeć, że anoreksja.., że choroba, że wzywać pogotowie, bo rodzice nieodpowiedzialni, nie dopilnowali. Gdzie tu piekielność?

W tym, że mimo moich usilnych prób wytłumaczenia, że to żadna choroba... wezwano pogotowie, które najzwyczajniej w świecie wywiozło mnie do szpitala. Dopiero rodzice mnie odebrali (pracowali, dlatego nie mogli pojawić się na uroczystości i rozwiązać sprawy od razu, na miejscu).

Czytając może nie jest to takie piekielne, ale wyobraźcie sobie, że na oczach całego miasta zabiera Was karetka, bo komuś nie pasowało, jak wyglądasz. Ludzie są okrutni. Na drugi dzień cała szkoła huczała od plotek, jaka to ja rzekomo nie jestem. A to dopiero mój pierwszy rok w liceum...

... krawatu też nie dostałam :)

liceum

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (348)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…