Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42829

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zyje od kupy lat w Niemczech i mialem lekarska praktyke medycyny ogolnej.

Leczylem dlugo starsza kobiete z roznymi chorobami n.p. nadcisnienie tetnicze, podwyzszony cholesterol i.t.p. Byla u mnie regularnie badana m.in. z badaniami krwi i okresowymi. Rownolegle znajdowala sie w leczeniu roznych specjalistow n.p. ginekologa.
Ta pani zachorowala na infekcje oskrzeli, ktora przeciagala sie, mimo leczenia ambulatoryjnego, wiec skierowalem ja do szpitala. Tam odkryto u niej zaawansowanego raka szyjki macicy z roznymi przerzutami i po rozmaitych komplikacjach -umarla. Smutne.

Po pewnym czasie dostaje od jakiegos adwokata w imieniu jej piekielnego syna (PS) list, w ktorym domaga sie (bez uzasadnian) przekazania mu kartoteki jego zmarlej matki.

Skonsultowawszy sie z prawnikiem izby lekarskiej odmowilem, gdyz tajemnica lekarska obowiazuje tez po smierci.

Po pewnym czasie pojawily sie w mojej praktyce (pelna poczekalnia) dwie panie, pokazujac legitymacje komisarzy policji i domagajac sie okazania przebiegu leczenia tej zmarlej pacjentki, gdyz PS oskarzyl mnie o nieumyslne spowodowowanie jej smierci przez niezrobienie badan i nieodopwiednie leczenie.
Wydrukowalem im cala kartoteke, z ktorej wynikalo, ze miala regularnie przekazy m.in. do ginekologa i na USG brzucha, z ktorych nie dostalem jakichkolwiek opisow (czyli nie wiem, czy skorzystala, ale zawsze brala skierowania), a wszystkie wyniki moich badan (okresowe i krwi) byly w normie.

Udalem sie do mojego adwokata, ktory otrzymal dokumentacje z prokuratury, z ktorej wynikalo, ze juz przesluchano wiekszosc lekarzy szpitalnych informujac ich o oskarzeniu mnie o spowodowanie smierci.
Koledzy szpitalni skladali objektywne zeznania nie obciazajace nikogo.

Moj prawnik wystosowal pismo wyjasniajace wyczerpujaco caly przebieg leczenia u mnie i zadajacy zamkniecia sprawy z powodu jakiegokolwiek braku mojej winy, poniewaz leczylem ja lege artis.

Historia ciagnela sie miesiacami i skonczyla sie bez rozpoczecia procesu, ze stwierdzeniem braku winy z mojej strony.
W Niemczech mozna zakonczyc sprawe karna z powodu braku dowodow (uniewinnienie DRUGIEJ klasy), albo z powodu jasno widocznego braku winy (uniewinnienie PIERWSZEJ klasy = jak u mnie, odpowiednie paragrafy kodeksu procesowego zapomnialem).

Ginekologa, leczacego zmarla (na raka z jego "parafii"), nawet nie przesluchano, albo oskarzono.

Ja musialem zaplacic adwokatowi (z gory) honorarium w wysokosci €4000,-, ktorego nikt mi nie zwrocil (ani panstwo, ani ubezpieczenie od odpowiedzialnosci cywilnej)jako ze nie doszlo do zadnego procesu, przy tak jasnej sprawie.

Zlozylem skarge na piekielnego prokuratora (PP), gdyz wszczal cale postepowanie, mimo ze nie bylo zadnych przeslanek mojej winy - nadprokuratura odrzucila je.
Zlozylem skarge karna na PS o bezpodstawne zarzuty spowodowania smierci - PP odrzucil ja, gdyz kazdy moze skladac donos, uwazajac, ze smierc byla przez kogos spowodowana, a on ma obowiazek wspoczac dochodzenia.

Czy przez te jawne, niczym przeze mnie nie sprowokowane dochodzenia, dobre miano lekarza w srodowisku (nie tylko)kolegow zostanie poszargane, zwisa wszystkim ciezkim kalafiorem, bo jest bardzo nowoczesne i przyjete robic bezpodstawne zarzuty karne (albowiem to nic nie kosztuje donosiciela), aby potem rozpoczac roszczenia cywilne (juz powiazane z ryzykiem finansowym w wypadku przegrania w sadzie).

Moj adwokat odradzal od postepowania cywilnego przeciw PS za zszarganie mojego dobrego imienia, nie widzac szans wygrania w sadzie, a duze dodatkowe ryzyko finansowe.

Moral z tej historii - przynajmniej w Niemczech, jak sie chce narobic lekarzowi mnostwo klopotow, przyspozyc mu duzo kosztow i zszargac kupe nerwow, wystarczy zrobic donosik do prokuratora, i to bez przekonywajacego uzasadnienia, a ten zadziala z urzedu, bo ponoc musi, a donosiciel ma frajde i to za fryko.

Do dzis nie pojmuje, dlaczego mi robiono zarzuty (a nie n.p.
ginekologowi) i dlaczego nie dostalem zadoscuczynienia moralnego i finansowego.

Gdzie znalesc tego, szeroko proklamowanego, "dojrzalego" czlowieka, ktory ma tylko zadania od nowoczesnej medycyny, a nie zamierza samemu przyczynic sie do sukcesu leczenia, chocby przez zmiane trybu zycia, badz udania sie na sensowne badania specjalistyczne?

W Niemczech, moze w przeciwnosci do Polski, opisane badania na wysokim poziomie, robione sa bez dlugiego wyczekiwania (chyba gora pare dni) i to za fryko (wszystko konieczne placi kasa chorych co do grdynia).

A prawnicy w Niemczech (adwokaci a tym bardziej prokuratorzy) bardzo lubia zaskarzac lekarzy, ktorym (widocznie) zazdroszcza sukcesu i wymyslaja coraz ostrzejsze
wymagania (naciagania przepisow), nie majace nic wspolnego z rzeczywistoscia codziennego leczenia.

Na szczescie (mimo wszystko) nie mamy tu jeszcze stosunkow jak w USA z milionowymi odszkodowaniami, czasem za drobiazgi i obowiazkowe ubezpieczenia maja jeszcze stawki, ktore jest sie w stanie oplacic.

Media masowe bardzo chetnie naskakuja tutaj na lekarzy,
jak lysi na garbatych, tak ze czesto odnosi sie wrazenie, ze w tych wypadkach jest zawsze odwrocenie ciezaru udowodnienia i jest sie zawsze (tylko z powodu bycia lekarzem) z gory winnym, az do momentu ustalenia winy (a nie niewinnym, jak tego prawo wymaga).

Do tego istnieje tu nieslychana biurokracja, ktora coraz bardziej wzrasta, przynajmniej w praktykach i coraz wyzsze konieczne wydatki zawodowe, przy coraz gorszym wynagrodzeniu (mimo, ze o wiele lepszym niz w Polsce).
To wynagrodzenie (z kas chorych) obliczane jest w punktach, ktore maja wahajacy sie kurs, polaczany ze strasznymi ograniczeniami, samymi z siebie hamujacymi zarobki lekarza z jego praktyki, przy nieograniczonym ryzyku samodzielnosci firmy, ktora to jest praktyka.
Takze oficjalny spis pozycji = jedyna podstawa leczenia prywatnego, nie byl aktualizowany od roku 1996, mimo ze wszystkie oplaty i zarobki w innych branzach w miedzyczasie powzrastaly niepomiernie.

Tel Aviv, jak to mowia Francuzi.

Mimo wszystko, bycie lekarzem w Niemczech nie jest zle.
Zadkie sa, n.p. opisywane na "Piekielnych" przypadki, w ktorych lekarz musial pracowac na dwa, albo nawet trzy etaty, bo mu (tez do zycia) jego jeden przewaznie wystarcza.
Ale istnieja tez, czesto bardzo lukratywne, mozliwosci dorabiania.

Wybaczcie ewentualne bledy w pisowni, bez uzywania polskich liter (nie zamierzam ich zmienic) ale od lat na co dzien nie uzywam jezyka polskiego w mowie i pismie.

Moze was zaciekawi ta prawdziwa historia i ewentualne przyszle opowiesci z mojego zycia.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (318)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…