Urodziny miałam. Zresztą bardzo milutkie, wybawiłam się, wytańczyłam z rodzinką, do teraz leczę pęcherze na stopach. Towarzystwo mniejsze, bo jakieś 20-parę osób, mimo że zwykle bywało ich więcej, ale każdy zadzwonił, przysłał prezent, albo zwyczajną kartkę.
Ano... kartki...
Siedząc już na honorowym miejscu przy kominku, po odpakowaniu prezentów, dostałam wreszcie moje upragnione kartki.
Ostatnia była w zwykłej brązowej kopercie, takiej w jakiej dostawałam często wyniki badań, albo przesyłki, czy coś w tym rodzaju. Nie wyglądało to na milion życzeń dla mnie, stłoczone i napisane drobnym maczkiem.
Na zwykłej kartce wyrwanej z zeszytu w kratkę - same nazwiska.
I adresy.
Poradni i oddziałów psychiatrycznych.
Z dopiskiem:
"Idź gdzieś tam i się zgłoś, może w końcu się wyleczysz, homosiu j*bany.
Może być na mój koszt, tylko wyślij numer konta.
Z pozdrowieniami - Twój (chyba) tata".
Dziękuje, tatusiu, to się szarpnąłeś!
Ano... kartki...
Siedząc już na honorowym miejscu przy kominku, po odpakowaniu prezentów, dostałam wreszcie moje upragnione kartki.
Ostatnia była w zwykłej brązowej kopercie, takiej w jakiej dostawałam często wyniki badań, albo przesyłki, czy coś w tym rodzaju. Nie wyglądało to na milion życzeń dla mnie, stłoczone i napisane drobnym maczkiem.
Na zwykłej kartce wyrwanej z zeszytu w kratkę - same nazwiska.
I adresy.
Poradni i oddziałów psychiatrycznych.
Z dopiskiem:
"Idź gdzieś tam i się zgłoś, może w końcu się wyleczysz, homosiu j*bany.
Może być na mój koszt, tylko wyślij numer konta.
Z pozdrowieniami - Twój (chyba) tata".
Dziękuje, tatusiu, to się szarpnąłeś!
rodzinka.
Ocena:
563
(1015)
Komentarze