Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#43169

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ta historia może nie wydawać się Wam piekielna, dla mnie jednak w tamtym momencie była.
Jedna z moich szkolnych koleżanek wyszła niedawno za mąż. Utrzymujemy ze sobą kontakt, dlatego postanowiłam pojechać na ślub. Gości nie było zbyt wielu, panna młoda zapowiadała skromne wesele. Ławki w kościele w większości puste. Do mnie podczas mszy dosiadła się para młodych ludzi. Przez całą uroczystość dziewczyna czynnie w niej uczestniczyła, chłopak za to nie powiedział ani słowa. Dziewczyna co chwilę kazała mu się odzywać albo śpiewać, pomagając sobie nawet łokciem. W końcu chłopak się przełamał przy modlitwie "Ojcze nasz". Jego wersja słyszana prawdopodobnie przez pół kościoła brzmiała tak: "Ojcze, k*wa nasz, któryś jest, k*wa, w niebie, Święć się, k*wa, imię Twoje (...)" Mi szczęka opadła, dziewczynie obok chyba też, bo zamilkła na chwilę, a potem zaczęła go gwałtownie uciszać. Nikt z nas nie odezwał się przez resztę mszy, po komunię też nie poszliśmy. Mi było autentycznie głupio chociaż ich nie znałam. Praktycznie każdy, kto siedział za nami, po odejściu z komunią się na nas gapił. Zaznaczam "na nas", zostałam widocznie podpięta do duetu. Jakby spojrzenia mogły zabijać leżelibyśmy już zimni pod ławką.
No cóż, chłopak powiedział jak umiał.

kościół

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (245)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…