Jeszcze mną trzęsie.
Mam niewidomą koleżankę. Fajna dziewczyna, funkcjonuje sobie w miarę normalnie, ale przez nadmiar inteligencji naszego wrażliwego inaczej społeczeństwa ma kilka fobii i sporadyczne stany lękowe z atakami paniki.
Byłyśmy dziś na basenie, pierwszy raz od ponad roku, kiedy to niefortunnie podpłynęła za blisko wylotu zjeżdżalni wodnej i przypadkowo dostała się prosto pod wyskakującego ze zjeżdżalni amatora sportów wodnych. Trochę się przytopiła, najadła strachu i przez kolejny rok wyjścia na basen kończyły się w szatni, opcjonalnie w brodziku, gdzie woda nie sięga nawet kolan. Niczyja wina, ale bardzo ciężko było jej przełamać lęk.
Dziś po raz pierwszy odważyła się wejść do płytkiego basenu - tego, gdzie woda ma w najgłębszym miejscu 1,4m. Byłam cały czas obok niej. Udało jej się rozluźnić do tego stopnia, że położyła się na wodzie, unosząc się swobodnie, cały czas mając mnie w zasięgu ręki.
Do momentu, w którym jakiś kretyn w błękitnych kąpielówkach nie uznał, że będzie zabawnie pociągnąć ją za stopę i delikatnie wciągnąć pod wodę.
Nie zdążyłam zareagować, momentalnie obie byłyśmy pod powierzchnią. Koleżanka zaczęła się topić, do tego w panice tak mocno zaciskając na mnie ręce, że nie byłam w stanie się wynurzyć. Gdyby nie błyskawiczna akcja ratownika, obie byśmy się utopiły.
Ja się trochę opiłam chlorowanej wody, koleżanka jest w szpitalu, dowcipniś zwiał. Cały obiekt jest monitorowany, więc jest szansa, że go znajdą.
Rok pracy i terapii poszedł w piz*u. Dzięki, koleś.
Mam niewidomą koleżankę. Fajna dziewczyna, funkcjonuje sobie w miarę normalnie, ale przez nadmiar inteligencji naszego wrażliwego inaczej społeczeństwa ma kilka fobii i sporadyczne stany lękowe z atakami paniki.
Byłyśmy dziś na basenie, pierwszy raz od ponad roku, kiedy to niefortunnie podpłynęła za blisko wylotu zjeżdżalni wodnej i przypadkowo dostała się prosto pod wyskakującego ze zjeżdżalni amatora sportów wodnych. Trochę się przytopiła, najadła strachu i przez kolejny rok wyjścia na basen kończyły się w szatni, opcjonalnie w brodziku, gdzie woda nie sięga nawet kolan. Niczyja wina, ale bardzo ciężko było jej przełamać lęk.
Dziś po raz pierwszy odważyła się wejść do płytkiego basenu - tego, gdzie woda ma w najgłębszym miejscu 1,4m. Byłam cały czas obok niej. Udało jej się rozluźnić do tego stopnia, że położyła się na wodzie, unosząc się swobodnie, cały czas mając mnie w zasięgu ręki.
Do momentu, w którym jakiś kretyn w błękitnych kąpielówkach nie uznał, że będzie zabawnie pociągnąć ją za stopę i delikatnie wciągnąć pod wodę.
Nie zdążyłam zareagować, momentalnie obie byłyśmy pod powierzchnią. Koleżanka zaczęła się topić, do tego w panice tak mocno zaciskając na mnie ręce, że nie byłam w stanie się wynurzyć. Gdyby nie błyskawiczna akcja ratownika, obie byśmy się utopiły.
Ja się trochę opiłam chlorowanej wody, koleżanka jest w szpitalu, dowcipniś zwiał. Cały obiekt jest monitorowany, więc jest szansa, że go znajdą.
Rok pracy i terapii poszedł w piz*u. Dzięki, koleś.
idioci
Ocena:
1148
(1268)
Komentarze