Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#43651

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wiele, wiele dni zastanawiałem się, czy moje opowieści "zawodowe" nadają się na ten serwis. Ale dzisiaj, po raz kolejny, spotkałem się z praktyką, która psuje mi krew regularnie.
Na początek wyjaśnię - pracuję w transporcie małogabarytowym na stanowisku niekierowniczym. Czyli po polsku mówiąc - mój ojciec posiada taksówkę bagażową (upraszczając, ponieważ nie stosuje taksometru) a gdy klienci potrzebują wniesienia ładunku przez fachowy duet, dołączam do mojego rodziciela i radośnie tachamy telewizory, meble, płyty gipsowe, czy co tam trzeba. Praca ma dla mnie charakter dorywczy, posiadam na chwilę obecną dobre wykształcenie, ale pcham karierę naukową dalej. A że zarobki nienajgorsze, kilkuletnie doświadczenie posiadam (wbrew pozorom, istotna sprawa), a godziny co najmniej elastyczne, to noszę i nosić pewnie jeszcze będę. Przepraszam za ten lekko przydługi wstęp, do konkretów.
Ostatnimi czasy, po wielu różnych formalnych i nieformalnych układach, formach reklamy, budowania bazy klientów itp., odważna jednoosobowa firma mojego ojca trudni się głównie dostarczaniem klientom mebli z pewnych (kilku) sklepów w moim mieście. Działa to na zasadzie pojedynczych zleceń - panie Kowalski, mamy komódkę na płomieniową 66/3, pierwsze piętro, pani sobie życzy z wnoszeniem. Ustalamy dogodny dla wszystkich termin, wskakujemy do wozu i lecimy. I powoli docieramy do sedna historii na dziś.
Otóż mieszkam w dużym mieście wojewódzkim. Jak pewnie większość z Was się orientuje, modne ostatnimi czasy jest promowanie mieszkania "pod miastem" - buduje się dziesiątki, setki osiedli, na których młode i starsze rodziny marzą o rozpoczęciu nowego życia. Do nowego życia przydają się nowe meble, więc i nam nierzadko przychodzi jeździć i zwiedzać te urocze zakątki.
Pominę już klientów którzy nie mogą zrozumieć, że na 17.00 nie dojedziemy do miejsca, do którego prowadzi jedna droga, która z powodu osiedli powstających na tamten kierunek jest zakorkowana na amen w godzinach szczytu. Najczęściej udaje się to przenegocjować, a jak nie, to startujemy o 15.00, jesteśmy o 17.00, w domu o 18.00 i zapłacone za 1 godzinę. Jeszcze z pretensjami że drogo. Ale nic to, kwestia przyzwyczajenia.
Jednak to co jest najciekawszym elementem takich tras, to nie brak jezdni. Nie błoto, z którego można nigdy nie wyjechać. Nie brak latarni nawet, zwłaszcza o tej porze roku. To co najbardziej utrudnia nam pracę, to brak jakiegokolwiek oznaczenia swojego pięknego, nowego gniazda rodzinnego. Przykład z dzisiaj - osiedle skłądające się z siatki kilku uliczek, wszystkie jednak noszą jedną nazwę - Węglowa dajmy na to. Pada, ciemno, szukamy numeru 38 co okazuje się misją nie do przejścia - numery na 3 domach z może... 60? I żaden z nich nam nie pomaga zlokalizować adresata. I tak sobie radośnie krążymy, szukamy, aż w końcu poddajemy się, zatrzymujemy, chcemy dzwonić do klienta (unikamy tego, bo wygląda nieprofesjonalnie) i okazuje się, że zatrzymaliśmy się pod jego domem. Tak nas wypatrywał że jak tylko stanęliśmy, to do nas wyszedł. Pytanie o numerek domu na jego posesji (nieobecny) zbył wzruszeniem ramion i "kiedyś założę". Nie mogę się doczekać.
Fakt jest taki, że to nie tylko przypadłość nowych osiedli. Również wiele starszych skupisk nieruchomości ma tą cechę. Strasznie utrudnia to dotarcie do celu takim ludziom jak my, gdzie nawet nowe mapy do nawigacji niewiele pomagają - gdy na przykład deweloper zakończył prace miesiąc wcześniej... Ale jest promyk nadziei! Słyszałem niedawno (a może i dawno) że straż miejska chodzi i wlepia mandaty za brak oznakowań nieruchomości na drzwiach lub innym widocznym miejscu. Chodzą... po klatkach w blokach i wlepiają mandaty ludziom bez numerków na drzwiach. Fantastycznie.

Polska podmiejska

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (180)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…