Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początku studiów poznałem pewną dziewczynę. Miała na imię Katarzyna*, studiowała matematykę, którą zaczęła w tym samym czasie co ja mój kierunek. Wtedy mogłem z czystym sumieniem powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Teraz nazwałbym to zauroczeniem. Dogadywaliśmy się niesamowicie, byliśmy właściwie nierozłączni (na tyle na ile pozwalały nam nasze zajęcia). Cały wolny czas spędzaliśmy razem snując plany na przyszłość. Na ostatnim roku studiów zamieszkaliśmy razem w mieszkaniu kupionym przez moich rodziców*. Mieszkanie wykończyłem z pomocą wuja, który poświęcał dla mnie cały wolny czas. Znalazłem pracę i zaczęliśmy układać sobie życie. Nic nie wskazywało na to, że nasz związek może się rozpaść. Pewnego dnia odebrałem od niej telefon (dialog i wszystko co się działo później pamiętam jakby to było wczoraj).

[K]-Cześć. Możesz rozmawiać? Muszę ci coś powiedzieć.
[J]-Tak. Co się stało?
[K]-Wiesz to bez sensu. Ty masz inne priorytety (lubiła używać tego słowa) i ja mam inne. To nie ma szans się zgrać. Lepiej żebyśmy się rozstali. Przyjedź po pracy oddać mi klucze do mieszkania.
[J]-Klucze? Do TWOJEGO mieszkania?
[K]-No tak. Pa.

Po pracy prędko pojechałem do mieszkania, bo nie wiedziałem co może się tam stać pod moją nieobecność. Miałem dobre przeczucie, bo wszystkie moje rzeczy były zapakowane już w pudła (miło z jej strony, że chociaż poukładała je, a nie wcisnęła wszystko byle jak). Katarzynę zastałem w kuchni z "kolegą".

[K]-Szybko wróciłeś. Spakowałam twoje rzeczy. Bartek pomoże ci je znieść na dół. Klucze oddasz jemu i jesteś wolny.
[J]-Mam ci oddać klucze do mojego mieszkania? Z jakiej racji?
[K]-No skoro byliśmy parą to chyba należy mi się to mieszkanie. W sądzie nie masz szans, bo na pewno udowodnię, że mi się ono należy i jeszcze będziesz miał dodatkowe koszty.
[B]-Heheh, to co pomogę ci znieść te graty? Nie rób scen ziomuś, bo jesteś na przegranej pozycji.
[J]-Wolnego. Wszystkie papiery są na mnie i nigdzie nie ma w nich twojego nazwiska. Byliśmy parą ale to nie uprawnia cię do ograbienia mnie z mieszkania, do którego nie chciałaś dołożyć grosza.
[K]-Wiesz ile ja mam wydatków?! Dojazdy z tego zadupia kosztują fortunę. W byle czym też chodzić nie będę, a ciebie było stać na urządzenie się tutaj.
[J]-Rozwiążemy to inaczej.

Wyszedłem do pokoju w którym trzymałem teczkę z papierami związanymi z mieszkaniem. Na moje szczęście nie wsadziła ich do żadnego z kartonów, co oszczędziło mi szukania. Katarzyna i jej "kolega" weszli ze mną do pokoju.

[J]-Tutaj mam wszystko co jest związane z mieszkaniem, wszystkie faktury, umowę kupna i całą resztę. Nie ma w nich twojego nazwiska więc prawnie nic ci się nie należy. To nie ja się wyprowadzę tylko ty.
[B]-Słuchaj kolego. Mogę ci pomóc stąd wyjść, a twoje graty wyrzucę oknem.

Bartek złapał mnie za rękę i próbował mi ją wykręcić. Na jego nieszczęście ważyłem od niego więcej, przez co jego próba skończyła się tym, że to ja wyprowadziłem go z mieszkania i zamknąłem za nim drzwi. Katarzyna co bardzo mnie zdziwiło, nie protestowała i nie krzyczała.

[J]-Skoro już poszedł to porozmawiajmy. Jeżeli chcesz mnie zostawić to ok. Mieszkania nie dostaniesz, bo ci się nie należy. Wyjdziesz sama czy mam dzwonić po Policję?
[K]-CO?! Ja nigdzie nie wyjdę. Mam prawo być tutaj tak jak i ty. Oddaj mi klucze i spadaj. Rzeczy nie musisz zabierać teraz. Nic z nimi nie zrobię.
[J]-Ok. Skoro tak stawiasz sprawę.

Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na Policję, bo wtedy było to jedyne wyjście. Katarzyna siedziała jak wryta jakby nie wierzyła, że naprawdę dzwonię na Policję. Panowie uwinęli się dosyć szybko. Gdy tylko zadzwonił domofon, Katarzyna wystrzeliła w jego stronę jak z procy i zaczęła krzyczeć.
[K]-Szybko! Pomocy bo mnie zabije! To wariat!

Stałem jak sparaliżowany, bo nie wiedziałem, że jest zdolna do czegoś takiego. Wróciłem do pokoju i usiadłem kładąc twarz w dłoniach, bo cała ta sytuacja była absurdalna. Czułem w tym momencie bezsilność, bo nie wiedziałem jak zareagują policjanci. Panowie weszli do pokoju i zastali mnie w takiej pozycji. Za nimi weszła Katarzyna z roztrzepanymi włosami (prawdopodobnie zrobiła to, żeby uwiarygodnić to co wrzeszczała do domofonu). Nawet rozmowa ze stróżami prawa wydawała mi się nierealna.

[P1]-Pobił pan tą panią?
[K]-Jeszcze pan pyta?! Proszę na mnie spojrzeć.
[P2]-Ja widzę, że ma pani roztrzepane włosy. Wieje trochę więc to może przez to?
[J]-Nie, nie pobiłem tej pani. (Wskazując na pudła) Ta pani próbuje mnie wyprowadzić z mojego mieszkania. Właściwie nic mnie z nią nie łączy i to ja po was dzwoniłem. Tutaj mam dokumenty, z których wynika, że ta pani nie ma prawa do mieszkania, więc prosiłbym, żeby ją panowie stąd zabrali, bo mam dosyć tej szopki.
[K]-Ja ci tego nie podaruje! Zniszczę cię! Wszyscy się dowiedzą jaki jesteś! WSZYSCY!
[P2]-Spokojnie. Mogę prosić pani dowód? Chciałbym coś sprawdzić.

Po otrzymaniu dowodu P2 zaczął przeglądać wszystkie papiery w teczce, którą im pokazałem. P1 w tym czasie skutecznie blokował Katarzynie drogę do mnie.

[P2] do [P1]-Faktycznie w papierach nie ma nazwiska Katarzyny X. Będziemy musieli panią zabrać.
[K]-CO?! Ja nigdzie nie pójdę! To moje mieszkanie!
[P1]-Według dokumentów nie. Może lepiej pójdziemy.
Po tych słowach Katarzyna jakby ochłonęła i zgodziła się wyjść z policjantami. Po około godzinie dostałem od niej SMSa:
"Nie podaruje ci tego. Zrobię wszystko żebyś stracił pracę i mieszkanie".
Nie przejąłem się tym SMSem, bo nic nie mogło zaszkodzić mi w pracy, a strata mieszkania była niemożliwa.

SMSy zacząłem dostawać również od jej nowego chłopaka (wspomniany wyżej Bartek). Twierdził, że wie gdzie mieszkam (trudno, żeby nie wiedział skoro był u mnie) i że potnie mi opony i twarz. Nie przejmowałem się tym zbytnio, bo wiedziałem że on niewiele jest w stanie zrobić. Kolegów nie miał (podobno przez "cipowaty" charakter), a sam nie stanowił dla mnie żadnego problemu.

Do Katarzyny po wcześniejszych zajściach napisałem tylko jednego SMSa, w którym zapytałem kiedy odbierze swoje rzeczy. Dowiedziałem się, że nie ma zamiaru bo i tak mieszkanie będzie jej, a ja mam już szykować sobie wyprawkę do więzienia. Kilka dni po tym SMSie zadzwonił do mnie szef z informacją, że jakaś kobieta dzwoni bez przerwy do firmy i wrzeszczy jak opętana, że "TCMT SPRZEDAJE WASZE DANE W INTERNECIE!!". Szef znał mnie dobrze od czasu praktyk studenckich i wiedział, że nie jestem zdolny do takich rzeczy. Znał też moją sytuację i tylko śmiał się, że po ślubie miałbym z nią przerąbane.

Około miesiąc później dostałem wezwanie z Policji. Okazało się, że Katarzyna złożyła doniesienie w którym twierdzi, że uniemożliwiam jej odbiór rzeczy i, że na jej oczach pobiłem jej chłopaka w JEJ (czyt. moim) mieszkaniu. Tłumaczenie całej sytuacji zajęło mi prawie trzy godziny. Na całe szczęście zachowałem SMSa, którego do niej wysłałem. O SMSach jej chłopaka nie wspominałem bo stwierdziłem, że z takiego powodu nie chcę ciągać się po sądach. Policjant poprosił tylko, żebym oddał jej rzeczy, bo on nie chce jej tu więcej widzieć, ponieważ darła się jakby ją na pal wbijali. Zapytałem go czy przy odbiorze tych rzeczy mógłby być jakiś policjant, żeby sprawa nie ciągnęła się w nieskończoność.

Odebrała swoje rzeczy, i zapomniałem o niej i całym cyrku, który przeszedłem.
Dostałem jeszcze list od prawnika, którego wynajęła żeby odzyskać mieszkanie, a kilka dni później telefon z kancelarii, że sprawa jest już nieaktualna i mam się tym nie przejmować.

O prawdziwym powodzie rozstania dowiedziałem się od jej koleżanki. Nie chciałem z nią chodzić po galeriach na wielkie zakupy (na które nabierała ochoty w godzinach mojej pracy) i bała się, że wciągnę ją w działalność przestępczą.

*Katarzyna nie reagowała w ogóle na zdrobnienie jej imienia. Wiem od jej koleżanek, że urządziła prowadzącemu awanturę o to.
**Żeby nie było niedomówień. Rodzice nie wyłożyli na nie ostatnich oszczędności(nie jest też istotne skąd mieli pieniądze), a ja nie jestem pasożytem, który na nich żeruje.

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1169 (1245)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…