zarchiwizowany
Skomentuj
(44)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Niedaleko mojego rodzinnego domu, a konkretnie - po drugiej stronie ścieżki, wprowadziła się dość liczna rodzina.
Pierwszego dnia można było już zobaczyć sześć ślicznych jasnowłosych dziewczynek z kundelkiem pałętającym się pod nogami. Cała szóstka umorusana jak święta ziemia, ale widać że dobrze się bawią, ciesząc szczerbate pyszczki.
Nikt nie miał zastrzeżeń co do nich - a co ważne, w mojej miejscowości na każdego "nowego" patrzą jak na szatana we własnej osobie, co zdziwiło mnie bardzo.
Widok mamusi w zaawansowanej ciąży, tatusia i sześciu brzdąców które dzieli może rok czy dwa różnicy pomiędzy każdym z nich jakby nie patrzeć - zaufanie wzbudza.
Dopiero tak zwaną pocztą pantoflową dotarło do wszystkich że rodzinka - dosadnie powiedziane - "nie jest zbyt normalna".
Jak dla mnie po prostu uparcie do celu dążą. A raczej tatuś.
Sześć córek. Matka w kolejnej ciąży.
Dodam że obydwoje są leciutko po trzydziestce, za to mamusia dziewczynek wygląda na czterdzieści z kawałkiem.
Stres, ciąża za ciążą, wiadomo że to wyniszcza.
Ale... on chce SYNA, bo przecież "co z "babami" będzie robił?" - w piłkę nie pogra, na ryby raczej nie weźmie. Trzeba syna, koniecznie, teraz, już.
Jak sama sąsiadka przyznała:
"Mąż chcę żebym rodziła dopóki pojawi się syn. Wie pani, u niego w domu to ośmiu chłopów a ostatnia to upragniona córa. No i on chce do skutku..."
Do skutku - on pracuje na budowie, żona siedzi w domu z przyczyn oczywistych - raz że ciąża, poza tym sześć mordek trzeba nakarmić i upilnować.
Domek można powiedzieć że letniskowy, z małym stryszkiem, podejrzewam że dzieciaki mają tam półki do spania.
Pozostaje wierzyć że za ósmym razem się uda. A ósmy będzie na pewno.
Kolejna córeczka w drodze. :)
Pierwszego dnia można było już zobaczyć sześć ślicznych jasnowłosych dziewczynek z kundelkiem pałętającym się pod nogami. Cała szóstka umorusana jak święta ziemia, ale widać że dobrze się bawią, ciesząc szczerbate pyszczki.
Nikt nie miał zastrzeżeń co do nich - a co ważne, w mojej miejscowości na każdego "nowego" patrzą jak na szatana we własnej osobie, co zdziwiło mnie bardzo.
Widok mamusi w zaawansowanej ciąży, tatusia i sześciu brzdąców które dzieli może rok czy dwa różnicy pomiędzy każdym z nich jakby nie patrzeć - zaufanie wzbudza.
Dopiero tak zwaną pocztą pantoflową dotarło do wszystkich że rodzinka - dosadnie powiedziane - "nie jest zbyt normalna".
Jak dla mnie po prostu uparcie do celu dążą. A raczej tatuś.
Sześć córek. Matka w kolejnej ciąży.
Dodam że obydwoje są leciutko po trzydziestce, za to mamusia dziewczynek wygląda na czterdzieści z kawałkiem.
Stres, ciąża za ciążą, wiadomo że to wyniszcza.
Ale... on chce SYNA, bo przecież "co z "babami" będzie robił?" - w piłkę nie pogra, na ryby raczej nie weźmie. Trzeba syna, koniecznie, teraz, już.
Jak sama sąsiadka przyznała:
"Mąż chcę żebym rodziła dopóki pojawi się syn. Wie pani, u niego w domu to ośmiu chłopów a ostatnia to upragniona córa. No i on chce do skutku..."
Do skutku - on pracuje na budowie, żona siedzi w domu z przyczyn oczywistych - raz że ciąża, poza tym sześć mordek trzeba nakarmić i upilnować.
Domek można powiedzieć że letniskowy, z małym stryszkiem, podejrzewam że dzieciaki mają tam półki do spania.
Pozostaje wierzyć że za ósmym razem się uda. A ósmy będzie na pewno.
Kolejna córeczka w drodze. :)
Dziura zabita dechami.
Ocena:
253
(395)
Komentarze