Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#43919

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Swego czasu pracowałam w sklepie z pieczywem, ciastkami fastfoodem w jednym z dużych sklepów M. Przybytek zamknięto, ponieważ dyrekcja piekarni nie dogadała się z sklepem M co do czynszu. Jak to sieciówki starają się ciąć koszta. To co kazali nam czasami robić było porostu kpiną. Nie zawsze tak robiłam bo ludzie naprawde duże pieniądze płacili za cistka, chleby.

1. Ciasta potrafiły być sprzedawane przez 2-3 dni jako świeże ponieważ "góra" wymagała aby na sklepie był pełen asortyment przez cały dzień. Nie wszystko było powiedzmy szczerze stare ale zdarzały się produkty, które nie szły. Wieczorem były mrożone w chłodni a dnia następnego podgrzewane i sprzedawane po 3-4 zł. ;] (koleżanka potrafiła zostawiać 3 dniowe ciastko na drugi dzień które po odgrzaniu byłe twarde jak kamień).

2. Chłodnia. Ach wspaniałe -20 stopni o ile działała. Zdarzało się, że się rozmroziła a z nią połowa asortymentu. Oczywiście zamrożony ponownie ale wszystkie ciastka sklejone a Ty biedna radź sobie i rozrywaj.

3. Parówki do hot-dogów. Zależy kto na sklepie. śliska lekko, trochę śmierdzi powinna iść do kosza. Nie bo oszczędności. Umyć i wcisnąć pierwszemu co przyjdzie.

4. Lody. Gałka kosztowała 2,5 a wielkość pozostawiała wiele do życzenia. Ludzie mieli do nas pretensje, że mamy taką małą gałkownicę.

5. Zapiekanka. Farszu tyle co na lekarstwo (kazali dawać 4-5 pieczarek na zapiekankę) i trochę serem posypać tj. byle by coś na niej było. A później klienci mieli do nas pretensje.

6. Nawet jak klient prosił o więcej sałaty do kanapek i hamburgerów nie wolno dawać bo za dużo kosztuje. Miałyśmy to w poważaniu chyba ze kierownictwo było.

7. Jak w większości firm funkcjonowało coś takiego jak tajemniczy klient. Miałyśmy być miłe uśmiechnięte proponować coś do picia itd. Normalna rzecz każdy wiedział, że o to chodzi. Szczególnie, że dużo obcokrajowców przychodziło więc można jakoś zarobić więcej. Jednak nasza kierowniczka nas się czepiała a sama była ponura nic nie proponowała. Dopóki nie przyszła na jej zmianie kontrola. Oczywiście nie przyznała się. Wymyśliła inny dzień wizyty TK (mailowo przychodziły wyniki kontroli) i za złe wyniki zostałyśmy obarczone z koleżanką. Fakt dziwne to było bo w porze, którą podała był ogromny ruch i zawsze dobrze nam się współpracowało. Później znalazłyśmy prawdziwy raport kontroli, którą ona zawaliła. A jako, że była to druga kontrola koleżanki i nie wyszła pomyślnie została zwolniona. A po 3 miesiącach firmę zamknięto i kierownictwo również pracę straciło.

gastronomia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (190)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…