A propos historii Rickey.
Lubię od czasu do czasu wybrać się do teatru, ale chyba jeszcze nigdy nie dane mi było w spokoju obejrzeć całego spektaklu. Pozwólcie, że przytoczę parę sytuacji z widowni.
1. Głośne komentowanie aktorów. Naprawdę podziwiam człowieka, który jest w stanie grać słysząc grupkę nastolatek obrabiającą pod sceną tyłek. "Ta i ta aktorka wygląda w tej roli tragicznie, a ten gra jak kłoda, o, a ten z kolei łysieje!", itd, itd.
2. Głośne rozmowy w ogóle. W mojej prywatnej czołówce jest pełen zgrozy okrzyk "Jezu, przegapię odcinek mojego serialu!" (jeśli dobrze pamiętam M jak miłość) jakiejś pani na widowni, oczywiście w kulminacyjnym punkcie przedstawienia.
3. Jeszcze z czasów gimnazjum. Gdy tylko gasło światło, rząd, w którym siedziała moja klasa zamieniał się w stołówkę. Pół biedy gdy ktoś miał jakieś jabłka, ale większość jadła czipsy, orzeszki, ciastka - słowem rzeczy maksymalnie chrupiące, z maksymalnie szeleszczącymi opakowaniami. No i oczywiście "Ej, dajcie czipsa!", "Kto chce żelki?", "Ma ktoś coś do picia?" krzyczane do kolegów.
4. Zdarzało się i rzucanie do siebie paczek czipsów, szczególnie gdy w teatrze było kilka klas i zajmowaliśmy więcej niż jeden rząd.
5. Ja wiem, że czasy się zmieniają i nie wymagam od nikogo, żeby szedł do teatru we fraku, ale chyba od tego jest szatnia żeby zostawić w niej puchatą zimową czapkę, która dokładnie zasłania scenę osobie z tyłu.
6. Przy okazji, nie uważacie, że przyjście na spektakl w dresie to jednak drobna przesada?
7. Skoro ktoś już idzie do teatru, mógłby chyba okazać trochę dobrej woli i się na tą okazję umyć? Dzięki pewnemu panu siedzącemu przed nami moja mama nie wytrzymała i musiała się ewakuować do toalety w połowie przedstawienia. Wiem, że to powszechny problem, ale w miejscu kojarzącym się z kulturą razi podwójnie.
Może przesadzam, ale wychowano mnie w dużym szacunku dla aktorów i teatru w ogóle, więc takie sytuacje naprawdę działają mi na nerwy. Współczuję tylko aktorom i naprawdę podziwiam, że chce im się jeszcze występować przed ludźmi. Ja chyba bym nie wytrzymała.
Lubię od czasu do czasu wybrać się do teatru, ale chyba jeszcze nigdy nie dane mi było w spokoju obejrzeć całego spektaklu. Pozwólcie, że przytoczę parę sytuacji z widowni.
1. Głośne komentowanie aktorów. Naprawdę podziwiam człowieka, który jest w stanie grać słysząc grupkę nastolatek obrabiającą pod sceną tyłek. "Ta i ta aktorka wygląda w tej roli tragicznie, a ten gra jak kłoda, o, a ten z kolei łysieje!", itd, itd.
2. Głośne rozmowy w ogóle. W mojej prywatnej czołówce jest pełen zgrozy okrzyk "Jezu, przegapię odcinek mojego serialu!" (jeśli dobrze pamiętam M jak miłość) jakiejś pani na widowni, oczywiście w kulminacyjnym punkcie przedstawienia.
3. Jeszcze z czasów gimnazjum. Gdy tylko gasło światło, rząd, w którym siedziała moja klasa zamieniał się w stołówkę. Pół biedy gdy ktoś miał jakieś jabłka, ale większość jadła czipsy, orzeszki, ciastka - słowem rzeczy maksymalnie chrupiące, z maksymalnie szeleszczącymi opakowaniami. No i oczywiście "Ej, dajcie czipsa!", "Kto chce żelki?", "Ma ktoś coś do picia?" krzyczane do kolegów.
4. Zdarzało się i rzucanie do siebie paczek czipsów, szczególnie gdy w teatrze było kilka klas i zajmowaliśmy więcej niż jeden rząd.
5. Ja wiem, że czasy się zmieniają i nie wymagam od nikogo, żeby szedł do teatru we fraku, ale chyba od tego jest szatnia żeby zostawić w niej puchatą zimową czapkę, która dokładnie zasłania scenę osobie z tyłu.
6. Przy okazji, nie uważacie, że przyjście na spektakl w dresie to jednak drobna przesada?
7. Skoro ktoś już idzie do teatru, mógłby chyba okazać trochę dobrej woli i się na tą okazję umyć? Dzięki pewnemu panu siedzącemu przed nami moja mama nie wytrzymała i musiała się ewakuować do toalety w połowie przedstawienia. Wiem, że to powszechny problem, ale w miejscu kojarzącym się z kulturą razi podwójnie.
Może przesadzam, ale wychowano mnie w dużym szacunku dla aktorów i teatru w ogóle, więc takie sytuacje naprawdę działają mi na nerwy. Współczuję tylko aktorom i naprawdę podziwiam, że chce im się jeszcze występować przed ludźmi. Ja chyba bym nie wytrzymała.
teatr
Ocena:
509
(667)
Komentarze