Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#44192

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Studiuje ratownictwo medyczne, jestem już na III roku tegoż kierunku.
Nigdy nie zapomnę praktyk na SORze po pierwszym roku. Do pacjentów krępowałem się podejść przez dwa dni, a potem spodobało mi się, oswoiłem z miejscem i podpatrzyłem mniej więcej jak podchodzą do sprawy doświadczeni pracownicy.

W pamięci zapadła mi dosyć głęboko jedna sytuacja.
Do sali ambulatoryjne, gdzie spędzaliśmy większość czasu przyszła jedna z pań pielęgniarek z pytaniem czy nie ma chętnych do pomocy w przewiezieniu pacjenta z chirurgicznego na tomografie.
Zgodziłem się pomóc. Do dziś żałuje, że wziąłem tylko jedną parę rękawiczek.
W sali zobaczyłem drobnego pana w zielonym sweterku (fakt „troszkę” przybrudzony), z dwoma zębami na przedzie i zdjętymi butami. Zdecydowałem się złapać nosze od strony nóg. Nagle ogarnia mnie przerażenie. Z pod koca, którym był przykryty wystawały nogi, tak brudne, że można by było ziemniaki na nich sadzić (jak to mówi moja mama) oraz czarne długie pazury w dodatku tak śmierdzące, że nie szło wytrzymać. Piekeilny okazał się miejscowym pijaczkiem, który to pod wpływem napojów wyskokowych przywitał z główki krawężnik.

Ale gdzie jego piekielność zapytacie.
Otóż jak to bywa w przypadku pijanych, piekielny nie miał zamiaru dostosowywać się do naszych poleceń. Np. próbując wyciągnąć sobie wenflon z łapy lub siedząc na wysokości ok. 1,5 m. nagle zachciewało mu się próbować nakładać buty. Dzięki Bogu stałem obok i zdążyłem go złapać, bo zanurkowałby niechybnie w stronę płytek głową w dół. Po kilku razach takich prób w końcu wjechaliśmy na sale z tomografem.
Prosimy grzecznie piekielnego, aby przesunął się na „lawete” tomografu. Gdzie tam, on teraz będzie leżał. Pielęgniarka nie wytrzymała i razem przerzuciliśmy piekielnego na podkładzie na, którym leżał.
Przyszedł pan technik, unieruchomił głowe bloczkami i polecił, aby się chwile nie ruszał. Poszliśmy do „szoferki”, aby wykonać zlecenie. Jednak [P] mimo wielokrotnego upominania strasznie się wiercił, w końcu stanęło na tym, że [P] wyciągnął głowe z pod paska stabilizującego i położył ją nań, a jedna noga powędrowała na drugą zgiętą w kolanie.
Pan technik zatrzymał tomograf i wypadliśmy we troje go ułożyć w odpowiedniej pozycji. Nagle wywiązuje się, krótki dialog między mną a panem technikiem.

[Ja]: Przepraszam pana, ale chyba tak nie powinno być.
Po czym wskazuję na ciecz, którą dość obficie była zalana „laweta”. Pan technik widząc to krzykną
[P.T.]: K***A!!! Zeszczał się….

Polecił pielęgniarce podać całą ampułkę ralanium (ok. 5mg dosyć sporo jak na tego pana). [P] przewrócił oczami i nagle się uciszył i przestał wykonywać gwałtowne ruchy. Korzystając z chwili szybko go ułożyliśmy i zrobiliśmy badanie.
Nie zapomnę tych min pań pielęgniarek przesyconych pretensjami do nas o to co się stało, które musiały po [P] posprzątać :) (my musieliśmy chwile poczekać na opis zdjęcia).
Diagnoza: pęknięta czaszka w kilku miejscach. Co się stało z piekielnym pacjentem? Nie mam zielonego pojęcia. Kilka dni później skończyłem praktyki.

Pax!

P.S. z tego miejsca pozdrawiam Hellraisera oraz Zaszczurzonego. (Panowie świetne opowieści, mam nadzieję, że i ja się kiedyś nauczę tak pisać ;D)

służba_zdrowia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…