Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44208

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia usłyszana od mojej Mamy, dotycząca stałych bywalców sklepu.

Była sobie pani Wandzia. Pani Wandzia miała syna Michałka. Michałek pił.
Ostro pił.
Nie pracował.
Z resztą tak samo jak matka.
Ale ładny był, urody hiszpańskiej, gadane miał. Pani Wandzia, możliwe że przy jego współudziale postanowiła go wyswatać z majętną dziewczyną, coby im "piniondzów" dawała na życie.
Michałek oczywiście panienki wyrywał, ale jakoś nie mógł trafić na tę jedyną.
Aż pewnego dnia przyprowadził do sklepu... dziewczynkę. Lat ok 15. Dodać trzeba że sam Michałek powoli docierał do 30.
Dziewczątko zahukane, brzydkie, ale z dobrej rodziny. Matula moja sytuację materialną jej rodziców znała o tyle dobrze, że dziewczyna chodziła do jednej klasy z moim bratem.

Telefon do jej rodziców. Panika. Straszenie policją. Pani Wandzia zła, bo póki mleko się nie wylało to dziewczynka próbowała się wkupić w łaski teściowej, fundując jej wódeczkę ze swojego kieszonkowego. A teraz rodzice pilnują.

W końcu, po dłuższej ciszy w temacie, dziewczynka wróciła do sklepu pod rękę z Michałkiem. I z brzuchem.

I teraz proszę, jak pięknie się urządziło: Dziewczyna siedzi u pani Wandzi, pieluchy zmienia. Michałek "pracuje" u teścia, a jeszcze jak brakuje pod koniec miesiąca to można iść i drzeć japę, że dziecior nie ma na jedzenie. "Piniążki" są. Jak wnuk Wandzi przeszkadza, to synową z nim pogoni na weekend do jej rodziców, jeszcze dziewczyna wróci z ciuchami dla dziecka i siebie, zabawkami, kosmetykami, jedzeniem na zapas.

"I dobrze, że syna mundrego mam" chwali się zawsze pani Wandzia przy stanowisku monopolowym.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 918 (1036)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…