Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44335

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Powiem Wam, że patrząc poprzez pryzmat mojej prawie sześcioletniej edukacji tutaj w Wielkiej Brytanii, polska edukacja, a zarazem i jej system, wydaje się nie być aż taka zła. Przynajmniej w niektórych sprawach.

(Z góry przepraszam jeśli będą błędy stylistyczne, bardzo rzadko piszę po polsku.)

Oto kilka sytuacji, które zapewne naszkicują obraz, większość 'przeżyłam' sama, niektóre zostały mi opowiedziane, a same sytuacje opisane są niechronologicznie.

1. Wszy.
Pomyślałby kto, że w kraju pierwszego świata, w którym medycyna jest za darmo, leki dla dzieci za darmo, zasiłki przysługują na prawie każde dziecko, nie są te żyjątka wielkim problemem.
I jeszcze rozumiem małe dzieci. Ale nastolatki?

Kilka tygodni temu zaczęła mnie swędzieć głowa. Zbiegło się to z czasem, kiedy zaczęłam znowu nosić wełnianą czapkę, która długo długo leżała w szufladzie - zbierała kurz. Swędzenie więc połączyłam z możliwą reakcją na kurz, czapkę dałam do prania. Swędzenie nie ustało. Kilka tygodni później mama moja znalazła w moich włosach wszy. Oprócz tego, że się popłakałam, gdyż było to dla mnie bardzo wstydliwe 'doznanie', to nic takiego się nie stało. Kupiłyśmy lekarstwo, nałożyłyśmy, szkoła zawiadomiona, wracam. Listy do rodziców ROZDANE dzieciom, zamiast rozesłane, tak jak to robią zazwyczaj.

Tydzień później - znowu mam wszy. Moja mama wpada w furię. Kupuje kolejny preparat. Ja idę do osoby, która dumnie nazywa się Head of House i jest taką mini dyrektorką. Mówię jej o tym. Ona na to, że oni nic nie mogą zrobić, wydadzą kolejny list. Na pytanie dlaczego nie poproszą o przysłanie pielęgniarki, odpowiada że nie ma sensu, bo mogłaby dopiero przyjść za dwa lub trzy tygodnie.
Ręce opadają. A po szkole kręci się dziewczyna, która ma tak okropną wszawicę, że aż wymiotować mi się chce na jej widok. I wszyscy o tym wiedzą.

2. Szacunek do materiałów.
Ci, którzy choć trochę znają system angielskiej edukacji wiedzą, że płaci się tutaj jedynie za mundurek. Inne rzeczy, w które trzeba się zaopatrzyć samemu to długopisy i kalkulator. Chociaż tego też większość osób nie ma. Niby postęp, niby świetne materiały, otwierają horyzonty...
Jak to wygląda w rzeczywistości? Notorycznie kradzione są podręczniki, zeszyty, nikt nigdy nie ma długopisu, stoły pomazane, materiały są po prostu marnowane, jak dziewczynie się nie spodoba jak napisała jakieś słowo w zeszycie to prosi o nowy (sic!).

3. Postęp w nauce.
I tu mogłabym się produkować godzinami, pisząc paragraf za paragrafem, ale postaram się ująć to krótko. Po pierwsze, nikt tutaj nie zostaje w tyle. Piękna idea, nieprawdaż? Rzeczywistość jest taka, że wszyscy mają w d... naukę, bo i tak zdadzą do następnej klasy. Dopiero jak przyjdzie czas na egzaminy GCSE (coś jak polskie testy gimnazjalne, tylko o wiele ważniejsze) to płaczą, że sobie nie poradzą.
Matematyka - poziom fatalny. Nawet nauczycielki do prostych odejmowań (takich od 100 niżej) używają kalkulatora.
Angielski - uczennice w mojej klasie, która jest tą ponoć najwyższą poziomem, nie potrafią poprawnie pisać po angielsku. Na lekcjach notorycznie mówi się slangiem.
Sport - obecnie zostało to u nas zamienione na siedzenie przed komputerem i pisanie wypracowań na temat różnych komponentów fitnessu. I zajmuje nam to już półtora roku.
Biologia - 90% mojej klasy całkowicie odrzuca teorię ewolucji, przez co lekcje są cały czas przerywane. Nie przyjmują do wiadomości również tego, że ludzie są gatunkiem ssaków.
Języki obce - dziewczyny po pięciu latach nauki nie umieją powiedzieć nawet dwóch zdań poprawnie bez pomocy nauczycielki.
Powiem, że jak na początku tutaj przyjechałam, jak miałam dziesięć lat i byłam bardzo do przodu to nawet i się cieszyłam. Teraz to tylko załamuję ręce.

I ostatnie...
4. Zachowanie.
Po co się dobrze zachowywać? Chcecie mnie wyrzucić z lekcji? Spoko, w 'exclusion' dostanę laptopa i będę oglądała film do końca dnia. Muszę zostać do czwartej w szkole by odsiedzieć karę? Phi, i tak do domu wracam dopiero koło jedenastej w nocy.
Notoryczne wyzywanie, śmianie się z nauczycieli, całkowity brak subordynacji, pyskowanie, łamanie reguł, bójki, kłótnie, brak szacunku dla osób starszych.
I potem te dziewczyny się dziwią, gdy wyrzucają je z collegy za złe zachowanie.

Te i inne atrakcje zasponsorowała mnie i Wam żeńska szkoła w południowowschodnim Londynie.

szkoła londyn

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 820 (936)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…