Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44346

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu kilku historii o naciągaczach z energetyki, czy też z internetu, sam podzielę się swoją o naciągaczach (inaczej tego nie można nazwać) z cyfry...

Mianowicie, kiedyś w poszukiwaniu pracy natknąłem się na ogłoszenie o treści: "Prężnie rozwijająca firma, przyjmie do pracy młodą i dyspozycyjną osobę". Pomyślałem więc, że co mi szkodzi się zgłosić, może coś fajnego się trafi... No i się przeliczyłem...

Oczywiście rozmowa wstępna, ochy i achy nad firmą, itp, a potem że mam przyjść na następny dzień na rekrutację.

Więc zjawiam się następnego dnia, sekretarka mówi, żeby zaczekać w poczekalni. Udałem się więc w wyżej wymienione miejsce, zauważam, że siedzą tu już dwie osoby.
Przywitałem się, zamieniliśmy kilka słów, ale współtowarzysze zestresowani, jak więźniowie przed wyrokiem śmierci, nie przejawiali chęci do rozmów. Wtedy weszła sekretarka z testami, kazała wypełnić. No to odfajkowałem. Ogólnie o znajomości kanałów na cyfrze i tv satelitarnej. Po czym ta sama pani zbiera testy i każe czekać dalej.
Po jakimś czasie wyczytują że ja i drugi kompan przeszliśmy zadowalająco część pierwszą rekrutacji... Zaszczyt nas kopnął i następną część poprowadzi sam bóg i szef firmy.

Oczywiście po przedstawieniu się i rozmowach o obowiązkach, szkoleniach przyszedł czas na pytanie konkretnie mnie interesujące, mianowicie pytanie o stawkę;). Kompan obok mnie od razu spojrzał na mnie jak na trędowatego, ale nic to, szef rozpościera mi wizję na temat zarobków i jakie to złote góry mogę mieć jeśli się będę starał z całych sił...
No ok, spróbujmy.

Następny dzień.
Musiałem przyjść w garniturze pod krawatem, więc po wejściu w takim ubiorze i kombinacji z moimi dreadami, zrobiłem oszałamiające pierwsze wrażenie na reszcie ekipy ;).

Przedstawiłem się, pierwsza próba prania mózgu jak to oni widzą mnie w swoich zastępach i w ogóle. Później motywacja, że niektórzy są tu bardzo krótki czas, a już zdobyli osiągi na taką skale, że rasowy konsultant z 20-letnim stażem by się nie powstydził :). Następnie przedstawienie "Pięciu warunków udanego marketingu", które to miały się stać moja dewizą życiową od tamtej pory.

Kolejna sprawa to JUICE. Czyli bieganie w kółko z dzwonkiem i krzyczenie "Juice" co miało mnie naładować energią i nie wiem czym jeszcze.
Już w tym momencie wydało mi się wielką pomyłką, że się staram tam wdrożyć.

Potem wyjazd w teren. Jako świeżak, miałem być pod opieką już "wdrożonego" osobnika.
Ok, no to jedziemy z koksem.
Pierwsza wizyta i gadka standardowa, że z ważną informacją, itp, że będzie montowana TV cyfrowa i to po zniżkowych cenach, a ludzie walą drzwiami i oknami, miejsca ograniczone, ale nie można powiedzieć kto, bo ochrona danych osobowych.

A więc mój "mentor" puka do drzwi, otwiera starsza pani, gadka jak wyżej, ok, wpuszcza do domu.
I tu wielki zonk dla mnie po usłyszeniu jak się sprawy załatwia... Za wszelka cenę trzeba wcisnąć montaż i powiedzieć to co ludzie chcą usłyszeć...
Pani starsza opierała się mówiąc że nie ma tyle pieniędzy, że ona sama, że ze skromnej renty się utrzymuje. Mi się żal jej zrobiło i trącam kompana, żeby odpuścił. Ale gdzie tam, ten mordercze spojrzenie na mnie i dalej ciągnie teatrzyk.
Tak ją skołował że nie wiedziała co podpisuje już sama...
Gdy wyszliśmy opierniczył mnie, że psuję mu renomę w ten sposób(!). A że tamta stara i głupia to jej bez różnicy, a jemu wpadnie parę złoty... Zagotował mnie, ale nie odzywam się.

Parę wizyt bezowocnych, no to czas na to żebym sam poszedł.
Więc poszedłem, ale nie miałem zamiaru naciągać, tylko powiedziałem jak jest naprawdę, to ludzie stwierdzili, że nie chcą i wcale się nie dziwię.
Jakoś nie miałem serca, żeby naciągać tych biednych ludzi, bo sam kiedyś klepałem biedę i wiem jak to jest...

"Popracowałem" tam 3 dni bez skutku. No prawie bez, bo jedna osoba dała się namówić po powiedzeniu jej prawdy jak będzie naprawdę, a że nie chciało jej się jeździć i załatwiać, a i tak planowała, to się zgodziła. Za każdą podpisaną umowę miałem 100 zł na rękę dodawane do podstawy niby.

Po obejrzeniu paru żałosnych występów i zachowań moich kompanów, stwierdziłem, że nie nadaję się do tego i przyszedłem rozwiązać umowę.
Okazało się, że nie należą mi się pieniądze i łaskawie szef może mi dać 30 zł.
Odmówiłem w mniej grzeczny sposób, po wysłuchaniu jaki to ja niekompetentny jestem i jak to nie potrafię docenić co dla mnie robi.
Tak zakończyła się współpraca z tymi naciągaczami.

2 miesiące później, będąc u ciotki, widzę, że ktoś usiłuje otworzyć bramkę, więc wychodzę i patrzę, a tam 2 naciągaczy z tej firmy :). Nowi, bo nie było ich "za mojej kadencji" i standardową formułkę wygłaszają... Na to ja:
- To Panowie z Euro Active? (tak ta firma się nazywała)
- Eeee, a skąd pan wie?
- Bo 2 miesiące temu przyjąłem się i zrezygnowałem ze współpracą z waszą firma.
- OO! No to my musimy iść, miłego dnia!

I uciekli czym prędzej.

Także nie dajcie nawet szans na przestąpienie progu takim osobom, bo są tak namolni, że ciężko ich wypędzić...

usługi

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 388 (436)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…