Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44531

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam na dość sporym warszawskim osiedlu. Pod względem różnorodności zabudowy mamy tutaj totalny miszmasz: od blokowisk z wielkiej płyty, bloków zakładowych czy nowoczesnych apartamentowców do zabudowy jednorodzinnej, zarówno klasy średniej jak i tej „na bogato”. A wszystko to poprzecinane siecią uliczek typu: wąskie i jeszcze bardziej wąskie, oświetlonych w stylu japońskim czyli jako-tako. Smaczku dodaje jeszcze fakt, że chodniki od ulicy oddzielone są pasem trawnika na których właściciele przylegających posesji sadzą co im się żywnie podoba (od krzaczków, dzikich róż po drzewka czy gęste żywopłoty).

Pewnego jesiennego popołudnia, wybyłam w celach zakupowych. Idąc sobie chodnikiem doszłam do jednego z miliona skrzyżowań w mojej okolicy. Rozejrzałam się jak mamusia nauczyła i dawaj na jezdnie. Nagle ze stanu zamyślenia wyrwało mnie dość porządne uderzenie w okolicach piszczeli. Zanim się spostrzegłam rozpłaszczyłam się na masce bliżej nieokreślonego autka niczym galion na dziobie statku (w dodatku średnio urodziwy).

Po chwilowym szoku, odkleiłam się od maski, podniosłam z ziemi wybrakowaną pacyfkę (musiałam oberwać znaczek w chwili uderzenia) i szacuje potencjalne straty. W międzyczasie wyskoczył kierowca, dużo mocniej wstrząśnięty zdarzeniem niż ja. On nie zauważył (co w sumie nie było dziwne, jechał w tym samym kierunku co ja szłam, a w momencie kiedy zaczął skręcać ja byłam zasłonięta dość gęstym żywopłotem, w dodatku moja kurtka w kolorze buro-szarym również niezbyt się odznaczała od tła. Poza tym sama go nie widziałam, a przecież się rozejrzałam), bardzo przeprasza, czy nie mam jakiś poważniejszych obrażeń. Zasugerowałam, żeby się przeparkował ze dwa metry dalej, bo mu zaraz ktoś z tyłka zrobi garaż i sobie wszystko obgadamy. Samochód cały, ja w sumie też. Lekko brudna, trochę bolą nadgarstki i nogi ale dramatu nie ma. No i spodnie rozdarłam, pewnie o rejestrację. Pan wręcza mi 100zł zadośćuczynienia (nie chciałam przyjąć, toż to spodnie ze szmateksu w dodatku domowe, ale kierowca się uparł że chociaż na pranie kurtki będę miała) i swoją wizytówkę – gdyby jednak coś bolało, walić jak w dym on pokryje koszty leczenia. Atmosfera trochę zelżała no i tu historia mogłaby się zakończyć i trafić na wspaniałych ale niestety.

Pojawił się ON. On, czyli dość żwawy dziadek (weteran stanu emeryckiego), który dziarsko do nas doskoczył (mimo poruszania się o lasce). ON wszystko widział, morderca chciał mnie przejechać! Uciec z miejsca wypadku (chodziło o to przeparkowanie). Ja, jako ofiara mam się natychmiast kłaść w pozycji bezpiecznej i czekać na pomoc. Milicję trzeba wezwać. Dziadek zapienia się coraz bardziej, laska przechodzi w tryb bojowy. Zaczyna dzióbać nią kierowcę i coraz mocniej stukać w maskę samochodu. Próbujemy wytłumaczyć, ze już wszystko w porządku. Dziadek nie reaguje. Łapię dziadka za łokieć (nie szarpię czy ciągnę, chwyciłam żeby się trochę opamiętał i przestał okładać ten nieszczęsny samochód). Błąd. Duży.

Ja nie godna tykać majestatu. Obrywam laską, najpierw w ramie potem gdzieś w okolicach brzucha. Dość mocno, aż się zdziwiłam. Staję się nowym celem dla dziadkowego szału. Zaczyna wyzywać mnie i moja rodzinę do 10. pokolenia, nadal mnie okładając. Jestem w lekkim impasie, przecież nie będę się z emerytem szarpać. Na szczęście kierowca szybko zareagował, i wciągnął mnie do samochodu. Odjechaliśmy kilka przecznic dalej. Znowu szacujemy straty. Mnie boli ramię i brzuch, tragedii nie ma ale pewnie siniaki wyjdą. Maska lekko powgniatana.

Zdecydowaliśmy podjechać na komisariat, nie żeby dziadka oskarżyć o napaść ale żeby ktoś się nim zajął, bo może zrobić krzywdę sobie lub komuś (może uciekł jakiemuś opiekunowi?). Policjant bezradnie rozłożył ręce. Ja byłam za mało pobita, samochodowe uszkodzenia poniżej 200zł no i przecież dziadka danych nie mamy. Więc tutaj nasuwają się wnioski. Trzeba się było dać mocniej zlać, pozwolić dziarskiemu staruszkowi wybić parę szyb w aucie, a na koniec wylegitymować go i najlepiej z danymi z dowodu zgłosić to na policję, inaczej nie da rady.

osiedle

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 639 (715)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…